Po przegranej z Dafi Społem Kielce Stelio DeRocco mocno krytykował swoich siatkarzy, a Rafael Araujo obiecywał, że zespół wyciągnie wnioski i zakończy serię przegranych w spotkaniu z BBTS-em. Pomóc w odniesieniu wygranej miał Jan Klobucar, nowy nabytek klubu z Będzina.
Bielszczanie weszli na boisko ze zwieszonymi głowami, jak gdyby już przed pierwszym gwizdkiem myśleli o przegranej. Od razu odbiło się to na wyniku. Trzy z rzędu udane bloki i niezłe ataki pozwoliły gospodarzom szybko zbudować przewagę (5:1). W tamtym momencie nic nie zapowiadało, że ten set potrwa 42 minuty, ale trener BBTS-u poprosił czas. Przerwa pomogła, goście nadal mozolnie zdobywali punkty, ale częściej ich akcje były skuteczne.
Przełom u przyjezdnych nastąpił, gdy na zagrywkę wszedł Mariusz Gaca. Były zawodnik MKS-u znacznie utrudnił grę rywalom i dzięki niemu zespół zdobył serię punktów. To jednak było za mało żeby doprowadzić do remisu (19:15).
Dopiero w połączeniu ze zmianami dokonanymi przez Rastislava Chudika sytuacja gości znacznie się poprawiła. Nowi zawodnicy wnieśli świeżość do gry, wybiły też z rytmu MKS. Przez to kibice oglądali wyrównaną końcówkę. Doszło nawet do gry na przewagi, bo zawodnicy z Będzina pogubili się w ataku. Od tej pory wynikiem rządził przypadek. Po wielu monotonnych wymianach w końcu wygrali gospodarze (37:25).
Początek drugiej partii był znacznie bardziej wyrównany, ale tak jak w pierwszej odsłonie, lepiej radzili sobie zawodnicy z MKS-u. Będzinianie szybko stracili jednak przewagę, bo znów zaczęli popełniać błędy na skrzydłach (10:10).
W drugiej fazie seta walka toczyła się punkt za punkt. W ataku rozegrał się Marcin Waliński, po drugiej stronie ważną rolę odgrywał Bartosz Janeczek. Dopiero przy zagrywkach Artura Ratajczaka będzińscy zawodnicy odskoczyli od rywali. Później gra układała się pod ich dyktando i z łatwością doprowadzili korzystny wynik do końca (25:19).
Po dziesięciominutowej przerwie siatkarze z Bielska-Białej zdali sobie sprawę, że jeśli czegoś nie zrobią, to odniosą kolejną porażkę. Dlatego zmobilizowali się, wzmocnili zagrywkę i zdobyli przewagę.
Dużym atutem gości była gra Mariusza Gacy. Miejscowi gracze nie potrafili obronić jego ataków, a w połączeniu z błędami przeciwników w przyjęciu pozwoliło to BBTS-owi na zdobycie pięciu punktów z rzędu (10:15).
Pozytywna energia, która dzięki przewadze zrodziła się w zespole z Bielska-Białej, pozwoliła bielszczanom grać bardziej finezyjnie. To przynosiło kolejne punkty. Z kolei MKS rozgrywał akcje bardzo chaotycznie i nic nie było w stanie sprawić, by zespół zagrał lepiej. Dlatego BBTS wygrał odsłonę i przedłużył mecz (21:25).
Zirytowani siatkarze MKS-u szybko chcieli odkupić swoje winny i doprowadzić do wygranej. Jonah Seif od razu postanowił stawiać na środkowych i to okazała się dobra taktyka (10:6).
Sprytnie zaczął kiwać Marcin Waliński, wiele dobrego dla zespołu zrobił też Rafał Faryna. Za to goście wrócili do gry bez polotu. Popełniali zdecydowanie zbyt dużo błędów własnych, co sprawiło, że gospodarze w połowie seta mieli sześć punktów przewagi.
Bielszczanom nie pomagały zmiany, ani przerwy brane przez trenera. Będzinianom udawało się za to kontynuować skuteczną grę. Grali na tyle efektownie, że wygrali cały mecz.
MKS Będzin - BBTS Bielsko-Biała 3:1 (37:35, 25:19, 21:25, 25:17)
MKS: Ratajczak, Waliński, Kozub, Araujo, Jordanow, Grzechnik, Potera (libero) oraz Klobucar, Seif, Faryna.
BBTS: Cedzyński, Gaca, Maciończyk, Łukacik, Tarasow, Krikum oraz Marek (libero) oraz Peacock, Piotrowski, Bucki, Janeczek.
MVP: Bartłomiej Grzechnik (MKS).
ZOBACZ WIDEO: Kamil Grosicki: Borucowi kręciła się łezka w oku