Z wideoweryfikacją jak z VAR - są kontrowersje. Sędziowie sprawdzili złą akcję

WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Roberto Santilli (z prawej)
WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Roberto Santilli (z prawej)

Indykpol AZS Olsztyn niespodziewanie przegrał z Cerradem Czarnymi Radom 0:3. Mecz przejdzie jednak do historii ze względu na akcję z trzeciego seta, po której Roberto Santilli wpadł w szał.

Trzeci set, Cerrad Czarni Radom prowadzą 2:0, na tablicy wyników jest 7:5. Gospodarze zaatakowali z prawego skrzydła, piłka została uznana za dobrą. Indykpol AZS Olsztyn chciał to sprawdzić, decyzja powstrzymana.

I wtedy Roberto Santilli wpadł w szał, kłócił się z sędzią, wymachiwał rękami, zaczął coś nawet tłumaczyć do kamery Polsatu. Za swoje zachowanie dostał żółtą kartkę, a ponieważ to go nie uspokoiło, to chwilę później otrzymał czerwony kartonik, co oznaczało automatyczną stratę punktu.

Choć siatkarze po meczu nie chcieli rozmawiać o tej sytuacji, szybko się wyjaśniło, dlaczego włoski trener tak się zdenerwował. Sędziowie i osoby odpowiadające za challenge, sprawdzały nie tę akcję, co trzeba.

Robert Andringa w sprawdzanej akcji bronił piłki, natomiast w tej, o którą chodziło Indykpolowi AZS i która była ostatnią - stał pod siatką. Złość Santillego w pewnym sensie była więc uzasadniona, jeżeli challenge rozstrzygnąłby się na korzyść jego zespołu, to olsztynianie pozostaliby w grze. To tylko "gdybanie", ale czerwona kartka była konsekwencją pomyłki sędziów.

Sytuację tłumaczył później na Twitterze Paweł Woicki, kapitan zespołu. "My nie wiedzieliśmy o tym, ze weryfikują złą akcję. Dopiero po meczu Blake dostał informacje od taty, że złą akcje sprawdzają. Na meczu chodziło o to, czy straciliśmy w tej sytuacji challenge czy nie. Według nas nie powinniśmy, a sędzia powiedział, że straciliśmy" - napisał. "Nie zmieni to faktu, że graliśmy słabo i nie zasłużyliśmy na wygraną, ale czerwona kartka chyba nie należała się trenerowi, tylko teraz komu?" - dodał.

To nie były jedyne kontrowersje w tym spotkaniu. W drugim secie Indykpol AZS stracił punkt, bo Tomas Rousseaux dotknął siatki... włosami. Sędziowie nie powinni byli odgwizdać błędu, potwierdzili to komentatorzy (Wojciech Drzyzga i Jerzy Mielewski) podczas niedzielnej transmisji PlusLigi.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niecodzienny film z Brodnicką. Atakował ją trener z kijem
[color=#000000]

[/color]

Źródło artykułu: