Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle nie mieli powodów do zbyt dużego optymizmu przed pierwszym występem w europejskich pucharach. Inauguracyjne starcie Ligi Mistrzów przyszło im bowiem stoczyć na trudnym terenie w Ankarze. Turcja, to zazwyczaj gorący teren, gdzie siatkarska rywalizacja momentami nabiera innego wymiaru. To mogło budzić niepokój.
Inauguracyjna odsłona padła jednak łupem mistrzów Polski, chociaż przez dłuższy czas wydawało się, że to gracze z Ankary lepiej rozpoczną zmagania w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Kapitalnie w ataku spisywał się Mustafa Koc, na którego polska ekipa nie potrafiła znaleźć sposobu. Dobrze radzili sobie także Marko Mert Matić i Michael Sanchez Bozhulev. ZAKSIE brakowało skuteczności, przede wszystkim Mateusza Bieńka, poniżej oczekiwań radził sobie również Sam Deroo. Belg nie zawiódł jednak w najważniejszym momencie. Naszej drużynie dopisywało również szczęście. Zwłaszcza, kiedy w końcówce, po zagrywce Łukasza Wiśniewskiego, piłka zatańczyła na taśmie i wpadła w pole gry gospodarzy. To dało mistrzom Polski piłkę setową, którą chwilę później zakończył udanym atakiem Maurice Torres.
Równie szalona jak pierwszy set, była druga odsłona. W niej inicjatywę początkowo przejęli mistrzowie Polski, ale po pierwszej przerwie technicznej przewaga gospodarzy zaczynała się uwidaczniać. Skuteczny atak ze środka Marko Merta Maticia dał Turkom cztery punkty przewagi (18:14). Upewnił ich chyba również w tym, że sytuacja została opanowana. Podopieczni Andrei Gardiniego nie zamierzali jednak rezygnować z walki. Końcówkę kapitalnie rozegrał Benjamin Toniutti. Odrobinę szaleństwa w ataku dorzucili Rafał Buszek i Sam Deroo, co momentami kompletnie zaskakiwało graczy z Izmiru. Agresywne ataki z piłek sytuacyjnych lądowały w boisku, co doprowadziło do gry na przewagi. Wojnę nerwów lepiej wytrzymali goście. Najpierw bezskutecznie na pojedynczym bloku zbijał Michael Sanchez Bozhulev, a w kolejnej akcji, tym razem skutecznie, uderzył Maurice Torres.
Wydawało się, że nawet dwie przegrane w końcówkach partie, nie są w stanie złamać grających przed własną publicznością Turków. Tymczasem trzecia odsłona od początku toczyła się pod dyktando polskiej ekipy. W ataku doskonale radził sobie Sam Deroo. Dobrze grę czytał również blok, budząc respekt wśród rywali. Podopieczni Glenna Hoaga nie potrafili się odnaleźć w tej sytuacji. Po autowej zagrywce Gokhana Gokgoza różnica wzrosła do pięciu punktów (15:10). Od tego momentu kędzierzynianie tylko kontrolowali sytuację, nie pozwalając przeciwnikom dojść do głosu. Końcówka była co prawda nerwowa, ale ostatnie słowo tradycyjnie należało do przyjezdnych.
Arkas Izmir - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (23:25, 28:30, 23:25)
Arkas: Fromm, Matić, Gokgoz, Sanchez, Koz, Kaya, Mert (libero) oraz Yonet, Lagumdzija
ZAKSA: Toniutti, Buszek, Wiśniewski, Bieniek, Torres, Deroo, Zatorski (libero) oraz Jungiewicz
ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Rosjanie absolutnie zasłużyli na wyrzucenie z igrzysk