Ostatni mecz pierwszej kolejki Ligi Mistrzów z perspektywy polskiego kibica był ciekawy z dwóch względów: po pierwsze w niemieckiej ekipie gra Bartłomiej Bołądź, po drugie w akcji zobaczyliśmy kandydata na trenera reprezentacji Polski, Vitala Heynena. Obaj mogą zaliczyć start LM do udanych.
Polski atakujący wszedł w mecz dobrze, tak samo jak pozostali zawodnicy niemieckiego klubu. Waleczna postawa w obronie w połączeniu z pomysłową grą na siatce sprawiła, że gospodarze szybko wyszli na prowadzenie (12:8). Łatwo było im też utrzymać przewagę, bo Turcy mieli słabe przyjęcie, a co za tym idzie, popełniali błędy w ofensywie. Pod koniec seta pomyłek gości było tak wiele, że wicemistrzowie Niemiec nie musieli się wysilać, by utrzymać korzystny wynik. Wystarczyło, że nie psuli zagrywek i wygrali seta (25:14).
W drugiej partii siatkarze Halkbanku poprawili swoją grę. Lepiej przyjmowali, a na prawym skrzydle skuteczniej uderzał Welizar Czernokożew. Po drugiej stronie siatki nadal solidnie prezentował się zespół Vitala Heynena. W rezultacie poziom obu drużyn się wyrównał, a wynik oscylował wokół remisu. Dopiero przy stanie (16:16) Niemcy wzmocnili zagrywkę i odskoczyli na dwa punkty. Kibice obejrzeli jeszcze kilka zaciętych wymian, ale po autowym ataku Czernokożewa gospodarze wygrali seta (25:23).
Trzecia odsłona początkowo przebiegała podobnie do drugiej z tym, że po przerwie Simon Tischer chętniej rozgrywał na drugą linię, a przeciwnicy odpowiadali atakami ze środka. Znów żaden z zespołów długo nie potrafił wypracować sobie przewagi. Przy stanie (13:13), dość niespodziewanie, zawodnicy Friedrichshafen popełnili dwa błędy z rzędu. Turcy mieli szansę na przejęcie inicjatywy, ale nie skończyli dwóch akcji. Goście wyciągnęli jednak wnioski ze swoich pomyłek i chwilę później prowadzili (23:20), a po dobrej akcji na skrzydle wygrali seta i przedłużyli spotkanie (21:25).
Umocnieni wygraną gracze z Ankary przystąpili do kolejnej partii z dużym animuszem, ale miejscowi nie zamierzali się poddawać i przeciwstawiali się rywalom atakami z drugiej linii. Po nieco słabszym początku wyszli na prowadzenie (16:13). Byli zdeterminowani, a goście nie wytrzymali rywalizacji nerwowo. Niemieckiej drużynie dużo dało też wprowadzenie do gry Andreasa Takvama, który dobrze czytał blok i atakował. W efekcie przewaga wicemistrzów Niemiec utrzymała się do końcówki. Wtedy Turcy włączyli piąty bieg i doprowadzili do gry na przewagi, którą ostatecznie przegrali (28:26)
VfB Friedrichshafen - Halkbank Ankara 3:1 (25:14, 25:23, 21:25, 28:26)
Vfb: Bołądź, Protopsaltis, Tischer, Sossenheimer, Colin, Gunthor, Steuerwald (libero) oraz Kocian, Kevorken, Takvam.
Halkbank: Petrić, Subasi, Batur, Czernokożew, Hierrezualdo, Gunes, Yesilbudak (libero) oraz Ramazonoglu, Loh.
Drużyna | Mecze | Z-P | Punkty | Sety | |
---|---|---|---|---|---|
1. | Vfb Friedrichshafen | 1 | 1-0 | 3 | 3:1 |
2. | Ford Store Levorante Sastamala | 1 | 1-0 | 2 | 3:2 |
3. | Paok Thesaloniki | 1 | 0-1 | 1 | 2:3 |
4. | Halkbank Ankara | 1 | 0-1 | 1 | 1:3 |
ZOBACZ WIDEO: Jerzy Górski: Byłem w wielkim głodzie narkotycznym. Lekarze bali się, czy nie zejdę