Szykuje się sensacyjny powrót! Kandydat na selekcjonera polskiej kadry znów zagra w PlusLidze?

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jakub Bednaruk
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jakub Bednaruk

To bez wątpienia byłby jeden z najbardziej spektakularnych powrotów na parkiet w ostatnich latach. Szkoleniowiec Łuczniczki Bydgoszcz, Jakub Bednaruk, przyznaje że niebawem może ponownie pojawić się na siatkarskich parkietach.

Siatkarzom Łuczniczki Bydgoszcz obecne rozgrywki kompletnie się nie układają. Po tym jak zespół objął Jakub Bednaruk, działacze i kibice wiele sobie obiecywali po nowym sezonie. Tymczasem drużyna zawodzi i praktycznie pewne jest, że zmuszona będzie walczyć o utrzymanie. Co gorsza, z każdym kolejnym tygodniem ekipie znad Brdy nie ubywa problemów, wręcz przeciwnie, grono kontuzjowanych powiększa się.

W zespole z grodu Kazimierza Wielkiego od kilku tygodni nie mogą występować Mateusz Sacharewicz i Henrique Batagim. Doświadczony środkowy z powodu odnowienia się kontuzji mięśni brzucha, zmuszony jest pauzować kilka tygodni. Do gry wróci więc najprawdopodobniej w rundzie rewanżowej. W przypadku Brazylijczyka, sytuacja jest bardziej skomplikowana, bowiem mimo pozytywnych opinii lekarzy, siatkarz nadal nie powrócił do pełnego treningu.

Sytuację zespołu, w ostatnim czasie, dodatkowo pogorszyła informacja o problemach zdrowotnych Piotra Sieńko. Rozgrywający zespołu, z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego, niezdolny będzie do gry przez kilka tygodni. W tej sytuacji sztab szkoleniowy postanowił poszukać alternatywy. Jednym z rozwiązań jest powrót na parkiet obecnego szkoleniowca Jakuba Bednaruka.

- Prawdopodobnie będziemy musieli kupić rozgrywającego. Piotrek Sieńko miał wycinany wyrostek robaczkowy, także wszystko co mogło się wydarzyć najgorszego w zespole, zdarzyło się teraz - powiedział po porażce z Treflem Gdańsk Jakub Bednaruk.

ZOBACZ WIDEO: Jerzy Górski: Byłem w wielkim głodzie narkotycznym. Lekarze bali się, czy nie zejdę

- Próbowaliśmy mnie zgłosić od rana, żeby w przypadku, gdyby cokolwiek się stało Ediemu (Edgardowi Goasowi - dop. aut.), ktokolwiek wszedł na boisko. Ja trenuję z zespołem od pewnego czasu, więc chodziło o to, aby nie było obciachu, że wchodzi środkowy na rozegranie. Niestety okazało się, że związek nie chciał podbić naszej karty, ponieważ w systemie widnieję jeszcze jako zawodnik Trefla Gdańsk - przyznał kandydat na selekcjonera reprezentacji Polski.

Szkoleniowiec zespołu z Bydgoszczy przyznaje, że jego powrót na parkiety PlusLigi, to jedno z rozwiązań branych pod uwagę przy wzmacnianiu zespołu. Od kilku dni na testach przebywa także reprezentant Azerbejdżanu, który miałby zwiększyć potencjał na lewym skrzydle. Decyzja w sprawie ewentualnego angażu ma zapaść do końca tygodnia.

- Mamy pozwolenie od prezesa, aby wzmocnić zespół. Rozmawiałem już z jednym rozgrywającym. Zdaję sobie sprawę z tego, że moja pozycja jest gorąca, bo przyszedłem tutaj w innych celach, niż żeby robić punkty. Wiedziałem jednak o tym podpisując kontrakt, zdając sobie sprawę z tego, jaki jest budżet. Poszedłem na pełne ryzyko ze świadomością, że albo zrobię wynik, albo coś nie wypali - powiedział  szkoleniowiec Łuczniczki Bydgoszcz.

Komentarze (0)