Niektórzy po ostatnim meczu w Spodku żartowali, że co prawda śląska ekipa zagrała w nim bardzo dobrze, ale chodziło o... orkiestrę górniczą z Mysłowic, która uświetniła swoim występem siatkarską Barbórkę. Katowicki GKS pod wodzą Piotra Gruszki spisał się zdecydowanie gorzej, przegrywając bezdyskusyjnie z Asseco Resovią Rzeszów.
- To jest dopiero nasze drugie zwycięstwo 3:0 w tym sezonie, tym bardziej ono cieszy. Byliśmy cały czas zmotywowani i skoncentrowani, do tego naprawdę bardzo dobrze graliśmy w przyjęciu. Dzięki temu nie traciliśmy punktów po zagrywce GKS-u, choć ten momentami naprawdę w niej ryzykował. Bardzo chcieliśmy wygrać i to było na pewno widać - podsumował spotkanie Aleksander Śliwka, jeden z głównych autorów wygranej nad Ślązakami.
Można by powiedzieć, że był to idealny mecz rzeszowian, gdyby nie wpadka pod koniec drugiego seta. Goście prowadzili 23:17, by chwilę potem zmarnował aż cztery piłki setowe i skomplikować sobie życie na własne życzenie. Pomogło im zachowanie zimnej krwi i szybkie wykorzystanie zawahania rywali, ostatecznie Resovia wygrała tę część meczu 27:25. - Rzeczywiście, katowiczanie postawili się nam w drugim secie, ale myślę, że w ostatnich piłkach wynikało to raczej z naszych błędów i prezentów, jakie dawaliśmy rywalom. Ale poza tym mecz był przez większość czasu pod naszą kontrolą - skwitował reprezentant Polski.
Tym samym powrót Andrzeja Kowala na ławkę trenerską podkarpackiej drużyny wypadł bardziej niż okazale. Nie wszyscy w Rzeszowie są w pełni zadowoleni z takiej trenerskiej wolty i szybkom zwolnieniu Roberto Serniottiego, ale podstawowy gracz Asseco Resovii podkreślał, że każda zmiana jest dobra, jeśli przynosi dobre wyniki. - Trudno powiedzieć, by to było coś zupełnie nowego. Zależało nam na wygranych i nikt nie odmówi nam ambicji. Współpraca z trenerem Serniottim wyglądała naprawdę bardzo dobrze, treningi były na wysokim poziomie, z tym że czasami brakowało przełożenia na mecze. Zaczęliśmy pewnego rodzaju nowy rozdział od zwycięstwa i miejmy nadzieję, że tak będzie w kolejnych tygodniach pod wodzą trenera Kowala - powiedział
Śliwka wraz z kolegami z zespołu śledził pierwsze gry PGE Skry Bełchatów i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w Klubowych Mistrzostwach Świata siatkarzy. Na co dzień dla niego to ligowi rywale, ale w okresie KMŚ młody przyjmujący nie miał problemów z trzymaniem kciuków za reprezentantów PlusLigi. - ZAKSA na razie wygrywa z Włochami? Rewelacja! (ostatecznie ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała z Cucine Banca Civitanova 2:3 - przyp.red) W klubie z Kędzierzyna i całej naszej lidze mamy zawodników klasy światowej, grają w niej złoci medaliści mistrzostw świata, Europy, Ligi Światowej... Dlatego nie uważam, żebyśmy musieli czuć się słabsi na tle świata i popadać w kompleksy. ZAKSA i Skra godnie nas reprezentują w turnieju, mam nadzieję, że wejdą do najlepszej czwórki, a potem powalczą o medale - uznał z uśmiechem nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Dawid Celt o cierpieniu Agnieszki Radwańskiej. "Każdy organizm ma swój kres"
Niedługo, bo już w piątek 15 grudnia, Aleksander Śliwka wraz z trzema innymi graczami Asseco Resovii stanie się częścią siatkarskiego święta całej Polski. Mowa oczywiście o Meczu Gwiazd naszej ekstraklasy siatkarzy, który wrócił do kalendarza po długich siedmiu latach przerwy.
- Chyba będzie w tym trochę więcej zabawy. Jesteśmy przecież w środku sezonu, a taki mecz grany śmiertelnie serio trochę utrudniałby nam regenerację w lidze, gdzie gra się niekiedy co trzy dni. Dlatego postaramy się o trochę rozrywki, ale na poziomie, by kibice w hali i przed telewizorami nie nudzili się. Jako młody chłopak oglądałem z kolegami poprzednie edycje Meczu Gwiazd i to było świetne przeżycie! Śledziło się te spotkania z podnieceniem, wypiekami na twarzy i z oczami wychodzącymi z orbit. Dlatego tym większą będę miał przyjemność z tego, że jestem w gronie uczestników takiego wydarzenia - cieszył się gracz rzeszowskiej ekipy.