Łuczniczka - Cerrad Czarni: gospodarze rozczarowali. Komplet punktów pojechał do Radomia

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz

Siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz nie poprawili swojej sytuacji w ligowej tabeli. Podopieczni Jakuba Bednaruka przegrali z Cerrad Czarnymi w trzech setach i wciąż nie mogą czuć się pewni w walce o pozostanie w elicie.

Dla obu zespołów spotkanie to miało diametralnie różne znaczenie. Gospodarze, wciąż walczą o utrzymanie, z kolei radomianom nie grozi spadek, ani też awans do play-off. Mimo to gracze Cerrad Czarnych Radom zapowiadali, że nie zamierzają oddać rywalom punktów za darmo.

Siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz wyszli na to spotkanie mocno zmotywowani. Szczególnie widoczne było to w grze Bartosza Filipiaka, który doskonale radził sobie w ofensywie. Inicjatywa należała jednak do Cerrad Czarnych Radom. Przyjezdni szczególnie kąsali przeciwników zagrywką. Serwisy Dmytro Teriomenki sprawiły, że radomianie po raz pierwszy odskoczyli na kilka punktów (14:10). Trener Jakub Bednaruk, widząc słabszy moment swoich podopiecznych, poprosił o przerwę. Przełomu jednak nie było. Goście imponowali w grze blokiem, bydgoszczanie z kolei w tym elemencie nie błyszczeli. Kamil Kwasowski bardzo często efektownymi kiwnięciami zaskakiwał rywali (14:19). Miejscowi w końcówce dwukrotnie zdobyli się na krótki zryw, zmniejszając starty dzięki udanym zagraniom Metodiego Ananiewa i Jewgienija Gorchaniuka. Podopieczni Roberta Prygla zachowali jednak kontrolę do końca seta.

Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli bydgoszczanie, którzy zdecydowanie poprawili grę blokiem. W ataku, obok Bartosza Filipiaka, bardzo aktywni byli również pozostali skrzydłowi, do których z dużym wyczuciem posyłał piłki Edgardo Goas (10:7). Przyjezdni bazowali głównie na umiejętnościach rozgrywającego dobre spotkanie Kamila Kwasowskiego. Mniej widoczni był Norbert Hubert, w kratkę spisywał się Michał Filip, dlatego głównie na barkach 27-letniego przyjmującego spoczywała odpowiedzialność za wynik. Mimo to, podopieczni Roberta Prygla zdołali odrobić dystans, wykorzystując nerwowość i błędy po stronie Łuczniczki (18:18). Walka cios za cios, toczyła się do ostatniej piłki. Najwięcej zimnej krwi zachował Dmytro Teriomenko, kończąc emocjonującą wymianę dwoma asami serwisowymi.

Trzeciego seta gospodarze rozpoczęli z Pawłem Grycem na pozycji przyjmującego. W kwadracie dla rezerwowych pozostał Metodi Ananiew. To nie rozwiązało problemów gospodarzy, których główną bolączką w tym spotkaniu był brak dokładnego przyjęcia, co przekładało się na skuteczność w ofensywie (7:9). W grze miejscowych widoczny był również brak pomysłu na konstruowanie akcji ofensywnych. Wystawy Edgardo Goasa okazywały się na tyle czytelne, że przyjezdni nie mieli kłopotów ze skutecznym ustawieniem bloku. Przeciwieństwem swojego vis a vis był Dejan Vincić (12:16). Słoweniec mógł liczyć nie tylko na swoich skrzydłowych, ale również środkowych, z którymi współpraca układała się doskonale. Miejscowi z kolei grali bez wiary w końcowy sukces, oddając końcowy triumf w ręce radomskich siatkarzy praktycznie bez walki.

Łuczniczka Bydgoszcz - Cerrad Czarni Radom 0:3 (20:25, 29:31, 21:25)

Łuczniczka: Ananiew, Szalacha, Filipiak, Gorchaniuk, Bieńkowski, Sacharewicz, A. Kowalski (libero) oraz Goas, Sieńko, Jurkiewicz.

Cerrad Czarni: Teromienko, Vincić, Huber, Żaliński, Fornal, Kwasowski, Watten (libero) oraz Filip.

MVP: Dejan Vincić.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: 46-letni Jagr ma szalenie seksowną partnerkę. O 20 lat młodszą

Komentarze (3)
flyik
5.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
po prostu tragedia..... 
avatar
TOM-BYD
4.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
I lipa na maksa panie Bednaruk! 
avatar
Widzew Hamburg
4.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Bydgoszcz miasto sportu hahaha