Trudno powiedzieć, czego tak naprawdę zabrakło Developresowi SkyRes Rzeszów w tym sezonie, by zespół osiągnął sukces na jakimkolwiek froncie, na którym startował. W Lidze Mistrzyń odpadł w fazie grupowej, choć wylosował bardzo dobrze. W Pucharze Polski nie zakwalifikował się do turnieju finałowego, a w LSK zajął czwarte miejsce.
Drużyna, podobnie jak wszystkie inne, zmagała się z mniejszymi i większymi kontuzjami oraz osłabieniami. Nie zdołała jednak swojej dobrej, momentami nawet znakomitej, dyspozycji, przekuć w medal.
- Brak mi słów na to wszystko. Może nie jest to do końca w porządku z mojej strony, ale powiem szczerze, że nie zasłużyłam sobie na to. Pracowałam podwójnie i uważam, że zasłużyłam na medal - mówiła rozżalona Helene Rousseaux w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Belgijska przyjmująca była jedną z najbardziej zapracowanych zawodniczek w lidze. Dostawała praktycznie tyle samo piłek co atakująca, nie miała zbyt wielu spotkań, w których mogła obserwować mecze z kwadratu dla rezerwowych.
Po tak ciężkim dla siebie sezonie, który nie zakończył się zdobyciem medalu, Rousseaux nie wie czy zostanie w Rzeszowie. - Muszę to wszystko przemyśleć. Na dłuższą metę nie jestem w stanie przeżyć w ten sposób kolejnych sezonów. Dla mnie to było, jak w jakiejś Japonii, gdzie atakuje się około 60 piłek co mecz. To zależy też od tego, jaka będzie koncepcja klubu i kto będzie szkoleniowcem. Jeśli trener Lorenzo Micelli zostanie, to ja też będę chciała zostać. Jeśli nie, to raczej nie - wyjaśniła.
Nieoficjalnie mówi się, że w Developresie dojdzie do zmian na ławce trenerskiej.
Zobacz, jak Vital Heynen ogłaszał kadrę na Ligę Narodów. Mówił tylko po polsku