Srećko Lisinac: Zrobiliśmy pierwszy krok, ale to nie koniec

Po wygranej 3:0 nad ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w teorii siatkarze PGE Skry Bełchatów są w połowie drogi do dziewiątego w historii klubu mistrzostwa Polski. W praktyce, jak przekonuje Srećko Lisinac, do złota jest jeszcze bliżej niż dalej.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
Srećko Lisinac WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Srećko Lisinac
Bełchatowianie pokonali broniących tytułu kędzierzynian w trzech partiach, ale w każdej z nich zwyciężali różnicą dwóch punktów. Dwa razy wygrali 25:23 i raz 26:24.

- Byliśmy lepsi i bardziej skoncentrowani podczas gry na przewagi. Czekamy na kolejny mecz, tam musimy zagrać jeszcze lepiej, bo na pewno będą zagrywać mocniej oraz zrobią wszystko, żeby przedłużyć finał do trzeciego meczu. My też jeszcze możemy poprawić kilka rzeczy - asekurację, zachowanie w bloku, mniej psuć zagrywkę... sporo jest takich elementów. A oni też na pewno coś zmienią - przewiduje Srećko Lisinac.

W tym sezonie PGE Skra Bełchatów rywalizowała czterokrotnie z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle - raz w Superpucharze Polski, dwa razy w fazie zasadniczej i raz w meczu finałowym. Żółto-czarni ponieśli tylko jedną porażkę.

- Zrobiliśmy pierwszy krok, ale to nie koniec - uspokaja środkowy ekipy z Bełchatowa - Wszyscy wiemy, że ZAKSA to jeden z najlepszych zespołów w Europie i także w Polsce. Wiedzą, jak grać takie mecze, bo to ich trzeci z rzędu finał. Dla nas już jest lepszy po pierwszym meczu niż przed rokiem, bo wygraliśmy pierwsze spotkanie. Ale jeśli chcemy wygrać mistrzostwo Polski, nie możemy mówić, że już coś mamy. ZAKSA zasłużenie gra choćby w final four Ligi Mistrzów. Nie będzie łatwo ich pokonać - komplementował rywali reprezentant Serbii.

ZOBACZ WIDEO Heynen nawiąże współpracę z Zagumnym? "Jeszcze nie jest gotów, ale będzie dobrym trenerem"

Ozdobą pierwszego meczu finałowego w Bełchatowie był spontaniczny atak z VI strefy w wykonaniu Lisinaca. Choć nie był to pierwszy, drugi, ani trzeci raz, kiedy mu się to zdarzyło, za każdym razem robi to w sposób efektowny.

- Ach, tyle trenuję - raz w kadrze, raz w klubie, że dziwne by było, gdybym nie zaatakował - żartował gracz PGE Skry - Zdarzają się sytuacje, że piłkę musi uderzyć na przykład rozgrywający. Dlaczego środkowy z drugiej linii miałby tego nie zrobić? Jeśli widzę, że mogę dać coś więcej drużynie, jestem gotowy do tego. Ale aż tak uniwersalny nie jestem, bo nie umiem przyjmować - przyznał Serb.

Lisinac w rozmowach z dziennikarzami nie wyglądał na zmęczonego, choć podkreślał, jak dużo na boisku było walki. Zdecydował jednak ujawnić, co mu daje motywację mimo czasowych kryzysów siłowych.

- Miło mi słyszeć te komplementy, ale to wszystko to już historia. Gdy jest adrenalina i żywiołowa publiczność, nie czuć zmęczenia. Kibice dali nam mnóstwo energii, byli niesamowici. Dziękuję im. Generalnie gdy wszyscy są skoncentrowani na tym, co mają zrobić, nie myśli się o zmęczeniu - powiedział Lisinac.

Drugi z meczów o złoto odbędzie się w Kędzierzynie-Koźlu w sobotę o godzinie 20:30. Jeśli wygra go PGE Skra, sięgnie po pierwsze mistrzostwo kraju od czterech lat. Jeśli to spotkanie wygra ZAKSA, w niedzielę, znów o 20:30 odbędzie się ostateczny bój o tytuł.

Czy dojdzie do trzeciego meczu finałowego w Kędzierzynie-Koźlu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×