Dla Łuczniczki Bydgoszcz ostatni sezon był szczególnie trudny. Drużyna zmuszona była walczyć o pozostanie w elicie w spotkaniach barażowych. Sympatycy ekipy znad Brdy, podobnie jak rok wcześniej, musieli drżeć o losy zespołu, jednak i tym razem mogli odetchnąć. Przyszłość ekipy znad Brdy nie wygląda jednak zbyt optymistycznie. Prezes Piotr Sieńko przyznaje, że finansowo klub nie jest najmocniejszy. By walczyć o wyższe cele, niezbędne jest wsparcie finansowe z urzędu miasta. Przedstawiciel klubu znad Brdy w rozmowie z naszym portalem przyznał również, że pozytywnie ocenia decyzję o zmniejszeniu PlusLigi do 14 zespołów.
Jacek Pawłowski, WP SportoweFakty: Panie prezesie, za wami bardzo trudny sezon. Po ostatniej piłce meczu w Częstochowie spadł panu kamień z serca?
Piotr Sieńko, prezes Łuczniczki Bydgoszcz: Zdecydowanie tak, ponieważ był to dla nas kolejny mecz o wszystko. Po trzecim secie różnie mogło się wydarzyć. Nie ukrywam, drżałem o wynik. Tym bardziej, że nasza drużyna nie była mocna mentalnie, o czym przekonywaliśmy się wielokrotnie. Sportowo byliśmy jednak lepsi od rywali, z całym szacunkiem do ekipy z Częstochowy.
Po poprzednim nieudanym sezonie, zapowiadaliście rehabilitację w kolejnym. Chyba nie do końca wam się to udało.
- Nie da się ukryć, że ten sezon mimo wszystko był dla nas nieudany. Na szczęście zakończył się on małym happy-endem. Mimo wszystko jednak, poniżej kreski.
Czy to znaczy, że należy się spodziewać sporych zmian kadrowych w okresie letnim?
- Osobiście nie jestem zwolennikiem dużych zmian. Wcześniej umawialiśmy się z trenerem Bednarukiem, że rozmowy na temat składu rozpoczniemy po zakończeniu baraży, które wcale nie musiały się dla nas zakończyć szczęśliwie. Mogę powiedzieć, że ważne kontrakty ma pięciu zawodników, co nie znaczy, że nie zostanie ich więcej. Rozważamy jeszcze kilka kandydatur.
Nie sposób przy tej okazji pominąć tematu finansów. Czy jest nadzieja na to, żeby w kolejnym sezonie Łuczniczka Bydgoszcz walczyła o coś więcej niż tylko utrzymanie?
- Nadzieje są zawsze, aczkolwiek póki co nie widać wyrazistego światełka w tunelu. Jeśli chodzi o poszukiwania sponsorów to jest to ciężki temat. Aktualnie priorytetem pozostaje raczej to, aby utrzymać obecnych darczyńców. Być może uda się zwiększyć zainteresowanie siatkówką ze strony władz miasta, na co bardzo liczę.
Jeśli chodzi o pracę trenera, jest pan zadowolony z decyzji o zatrudnieniu Jakuba Bednaruka?
- Co do Kuby to nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Wspólnie, co podkreślam, popełniliśmy błędy transferowe. Nie chcę jednak tego wątku za bardzo rozwijać. Uważam, że Jakub Bednaruk jest bardzo dobrym szkoleniowcem.
ZOBACZ WIDEO "Pozytywny wariat". Dawid Konarski o Vitalu Heynenie
Na plus można chyba uznać fakt, że potrafił utrzymać w PlusLidze drużynę rozbitą kontuzjami i innymi problemami.
- Dokładnie tak, w tym roku kontuzje nie były naszym sprzymierzeńcem, a mimo to jakoś udało się to pociągnąć. Fajnie, że skończyło się jak skończyło.
Nie pomogła też sytuacja z Jakubem Rohnką.
- Jakub był nam potrzebny w meczach, w których nie mógł zagrać. Nie ukrywam, że bardzo go szkoda, bo to wartościowy zmiennik. Bywało tak, że na treningach był numerem jeden na przyjęciu. Ta cała afera bardzo mocno uderzyła zarówno w niego jak i w nas jako klub, bo ewidentnie brakowało przyjęcia. Zresztą, gdyby Rohnka mógł grać, pewnie byśmy nie ściągali Jewgienija Gorchaniuka. Miał on fajny sezon, ale moim zdaniem Kuba nie jest od niego słabszy.
Co dalej w takim razie z przyszłością Jakuba Rohnki?
- Zawodnik ma ważną umowę. Obecnie prawnicy zastanawiają się nad tym co z nim zrobić. Okres karencji kończy się 15 lipca i myślę, że zostanie z nami. To jest nasz wychowanek, solidny zawodnik. Wolałbym, aby pozostał w klubie.
Sam zainteresowany podkreślał, że po wybuchu afery dopingowej otrzymał wsparcie ze strony całego klubu. Nie mieliście wątpliwości, że zawodnik nie działał świadomie?
- Zawsze staramy się wspierać zawodników. Taka jest filozofia działania moja i klubu. Mam nadzieję, że ta życzliwość w stosunku do zawodników kiedyś się zwróci w postaci walki o medale, o której ciągle marzę.
W minionym sezonie w PlusLidze grało aż 16 zespołów, w kolejnym zagra 14 ekip. Jest pan zwolennikiem tak dużej ekstraklasy czy należałoby ją jeszcze bardziej zmniejszyć?
- Moim zdaniem 14 ekip jest absolutnie ok. Patrząc na to ilu młodych siatkarzy się szkoleni, czternaście zespołów to optymalne rozwiązanie. Można oczywiście dywagować na temat zasilania drużyn zawodnikami zagranicznymi, to jest zawsze dylemat. Wszyscy krytykują ściąganie średniaków z zagranicy, ale w tym wypadku decyduje aspekt ekonomiczny. Oni są po prostu tańsi. Nasi zawodnicy czasami powinni pójść po rozum do głowy i obniżyć swoje oczekiwania finansowe.