- To najważniejsze rozgrywki w historii FIVB, one zrewolucjonizują sposób, w jaki pokazuje się siatkówkę - mówił prezydent międzynarodowej federacji Ary Graca, gdy w listopadzie ogłaszano powstanie Ligi Narodów.
Sygnowany przez Gracę projekt po 28 latach zastąpił Ligę Światową, "dziecko" byłego sternika FIVB, Rubena Acosty. Tamto przedsięwzięcie, choć udane, nie przynosiło wielkich pieniędzy i nie zrobiło z siatkówki jednego z najpopularniejszych sportów na świecie. A taki jest aktualny cel Brazylijczyka - rodzinnym sportem numer 1 na świecie ma być ten, którym on kieruje.
Stali i "pływający"
Liga Narodów ma być bardziej elitarna od swojej poprzedniczki, w której w ostatnim roku istnienia grało 36 reprezentacji podzielonych na trzy dywizje. Teraz jest szesnaście drużyn - dwunastu stałych uczestników i czterech "pływających". Co roku najsłabsza z "pływających" ekip będzie zastępowana przez najlepszego z pretendentów.
ZOBACZ WIDEO "Przeszedłem z piekła do nieba". Młodzi polscy mistrzowie złapali błysk
Przy doborze drużyn do nowych rozgrywek FIVB nie kierowało się tylko ich poziomem sportowym, ale też potencjałem marketingowym, chłonnością danego rynku. Stąd obecność w elicie choćby Chin, 20. drużyny światowego rankingu, i znajdującej się tuż za nią Korei Południowej.
Przez pięć tygodni uczestnicy Ligi Narodów będą rywalizować w systemie każdy z każdym, co weekend w różnych lokalizacjach odbędą się cztery turnieje z udziałem czterech drużyn. Wszyscy stali uczestnicy przynajmniej raz będą pełnić rolę gospodarza. Polacy zagrają przed własną publicznością dwa razy, podobnie jak Bułgarzy, Chińczycy i Francuzi. Ci ostatni zorganizują też turniej finałowy - na stadionie piłkarskim w Lille.
Nowa nazwa, nowa era
Jaki cel mają wprowadzone przez FIVB zmiany? Czemu pożegnano się z Ligą Światową, która działała nieźle i na dobre wryła się w świadomość kibiców? Działacze tłumaczą, że nowa nazwa i nowa formuła ma symbolizować nową erę w siatkówce.
- To przełomowy dla przyszłości naszego sportu moment. Liga Narodów jest najważniejszymi rozgrywkami w historii FIVB. Ona zrewolucjonizuje sposób, w jaki pokazuje się siatkówkę - mówił Ary Graca, gdy w listopadzie ubiegłego roku w Paryżu oficjalnie ogłaszano start projektu. - Siatkówka ma stać się bardziej skupiona na fanach i dać im możliwość znalezienia się w centrum wydarzeń. Zarówno tym, którzy oglądają ją z trybun, jak i w telewizji - zapowiadał Graca.
Prezydent FIVB mówił o patrzeniu w przyszłość, ewolucji, innowacjach i zrobieniu z siatkówki rodzinnego sportu numer jeden. Założenia są takie, by promować ją jako atrakcyjną do oglądania i pokazywania w telewizji, a także interaktywną. Zapowiedzianą rewolucję ma symbolizować nowa nazwa, którą najsilniejsze krajowe federacje wybrały z kilku propozycji w drodze głosowania.
- Chodziło o to, żeby zapewnić produkcję telewizyjną z prawdziwego zdarzenia, bo nie wszędzie jest z nią tak dobrze, jak w Polsce. W wielu krajach federacje miały problemy z przekonaniem nadawców do wyprodukowania sygnału. Teraz już ich nie będzie, bo FIVB podpisało umowę z firmą IMG. Do tej pory za jej pośrednictwem federacja tylko sprzedawała prawa telewizyjne. Od tego roku za produkcję sygnału odpowiada IMG, a federacje nie muszą rozmawiać z telewizjami - tłumaczy Mirosław Przedpełski, były prezes Polskiegeo Związku Piłki Siatkowej, obecnie członek zarządu FIVB.
Umowa daje pewność, że wszystkie mecze Ligi Narodów zostaną pokazane w telewizji. Postanowiono też ujednolicić i uatrakcyjnić ich oprawę - tu bazowano w dużej mierze na polskich doświadczeniach. Nawiązano współpracę z Microsoftem, światowym gigantem na rynku oprogramowania komputerowego, który ma zadbać o interaktywność, silną obecność i wysoką jakość siatkówki w nowych kanałach komunikacyjnych - mediach społecznościowych, internetowych streamach czy aplikacjach mobilnych.
Microsoft z dobrym skutkiem realizuje już podobne działania dla hiszpańskiej La Ligi i Realu Madryt, dlatego FIVB wiele sobie obiecuje po tej współpracy. Nowe technologie mają zapewnić kibicom więcej informacji o przebiegu rozgrywki, statystykach indywidualnych, osiągach zawodników, a federacji dać miejsce do zaoferowania nowym sponsorom, operującym głównie w przestrzeni cyfrowej.
Póki co FIVB razem z IMG uruchomiło w internecie płatny kanał Volleyball TV, który ma dawać dostęp do wszystkich meczów Ligi Narodów i ich dziesięciominutowych skrótów. Na razie nie jest jednak znana cena za roczną subskrypcję (mówi się o 150 dolarach), a dla Polaków i tak kanał będzie niedostępny.
Nie ma punktów, są pieniądze
W przeciwieństwie do swojej poprzedniczki Liga Narodów nie będzie dawała punktów do rankingu FIVB. Zwycięzca Ligi Światowej dostawał ich 50, aż o 20 więcej niż choćby triumfator mistrzostw Europy. Słaby występ w "światówce" mógł oznaczać spory spadek w rankingu i trudniejszą drogę na igrzyska olimpijskie, dlatego warto było się starać. W Lidze Narodów z premiowania punktami rankingowymi zrezygnowano, jako że uczestnictwo w rozgrywkach nie jest uzależnione tylko i wyłącznie od poziomu sportowego.
Tu będzie się grać o pieniądze i popularność. A jedno i drugie ma być w założeniu zdecydowanie większe, niż w Lidze Światowej. Pieniądze od sponsorów i z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych trafią najpierw do FIVB, a następnie do krajowych federacji. Na wysokość premii dla danego uczestnika wpływać będzie wynik sportowy i frekwencja na trybunach, a także to, ile pieniędzy wpłynie do FIVB od krajowej telewizji. Polska jest tu w bardzo dobrej sytuacji, ponieważ Polsat należy do najważniejszych partnerów światowej centrali.
Sprzedaż praw TV ma zagwarantować Lidze Narodów minimum 10 milionów dolarów wpływów. Informacji o puli nagród w pierwszym sezonie rozgrywek znaleźć nie sposób, ale mówi się, że będzie to zbliżona kwota.
Siatkarzu, ruszaj w świat
Spore kontrowersje wzbudza system, jaki przyjęto w pierwszym roku istnienia Ligi Narodów. Oznacza on 130 meczów w ciągu niespełna półtora miesiąca, po 15 dla każdej z drużyn w samej tylko fazie grupowej, nie licząc turnieju finałowego, i tysiące kilometrów w podróży. Polacy, po dwóch turniejach w Katowicach i Krakowie oraz w Łodzi, polecą najpierw do Japonii, potem do Stanów Zjednoczonych, a potem do Australii. Selekcjoner Vital Heynen już zapowiedział dużą rotację składem. Nie tylko dlatego, że chce dać szansę wielu graczom, ale po to, żeby żadnego z nich nie "zajechać" trzytygodniową tułaczką po świecie. A w tym roku, w przeciwieństwie do sezonu olimpijskiego, nasi siatkarze nie mogą liczyć na loty w klasie biznes.
Przedpełski przekonuje, że obecna formuła rozgrywek nie jest tą docelową. - Obstawało przy niej IMG, bo cztery grupy w każdym tygodniu oznaczają maksymalnie cztery sygnały do wyprodukowania, a to dla nich łatwiejsze, niż na przykład system mecz i rewanż. Wtedy gospodarzy byłoby ośmiu, a na osiem sygnałów nie są jeszcze przygotowani. Myślę jednak, że to się zmieni - zaznacza.
Cały rok dla kadry
Były prezes PZPS zdradza, że w przyszłości siatkarska Liga Narodów może mieć kształt zbliżony do piłkarskiej, która zacznie funkcjonować we wrześniu tego roku. Zmianie może ulec też cały system funkcjonowania reprezentacyjnej siatkówki.
- Rozmawiamy o tym, żeby przestawić kalendarz siatkarski tak, żeby część spotkań odbywała się w ciągu roku, jak dzieje się to w innych dyscyplinach zespołowych. W tej chwili gramy 30 spotkań w bardzo krótkim czasie. Za dużo. Kibice w pewnym momencie mogą poczuć zmęczenie siatkówką. Obecny kalendarz jest bezsensowny, marnuje potencjał - mówi Przedpełski.
- Najlepsze byłoby granie reprezentacji z marszu, tak jak w piłce nożnej, bez specjalnych przygotowań. Skoro zawodnicy grają w ligach, to są przygotowani. Kilkudniowe zgrupowanie, mecz, a potem powrót do ligi. Dzięki temu siatkówka reprezentacyjna mogłaby być obecna przez cały rok. Jestem orędownikiem takiego rozwiązania i staram się zdobyć dla niego jak najwięcej poparcia. To się może udać - podkreśla członek zarządu FIVB.
Na razie obowiązuje jednak siatkówka reprezentacyjna w wersji kompaktowej. Polacy udział w rozgrywkach zaczną w piątek, od meczu z Koreą Południową w Katowicach. Następnie zagrają w Krakowie z Rosją i z Kanadą. Tydzień później w Łodzi ich rywalami będą Chiny, Francja i Niemcy. W Osace zmierzą się z Japonią, Bułgarią i Włochami, w Hoffman Estates pod Chicago z USA, Iranem i Serbią, a na koniec fazy grupowej polecą do Melbourne, by zagrać z Australią, Argentyną i Brazylią. Jeśli po piętnastu spotkaniach będą zajmować co najmniej szóste miejsce (pod warunkiem, że niżej od nich nie będzie Francja), w dniach 4-8 lipca wystąpią w turnieju finałowym na 50-tysięcznym Grand Stade Lille Metropole.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)