Pomogę młodym nawet z ławki - rozmowa z Sebastianem Świderskim, przyjmującym Lube Banca Mecerata i reprezentacji Polski

Sebastian Świderski przyjechał do Polski, by spotkać się z nowym trenerem Danielem Castellanim i... lekarzami. Reprezentacyjny przyjmujący ma kłopoty z kolanem, ale uważa, że w ciągu miesiąca wyleczy uraz i pojawi się na zgrupowaniu. Popularny "Seba" ujawnił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, że nie wyklucza powrotu do Kędzierzyna. - Świderski, Zagumny, Papke i Szczerbaniuk w ZAKSIE! Fajnie byłoby zagrać w takim składzie - z uśmiechem wyliczał siatkarz Lube Banca z Maceraty.

Wojciech Potocki: Co robi Sebastian Świderski w Polsce? Przecież sezon we Włoszech jeszcze się nie skończył.

Sebastian Świderski: Dla mnie tak, Macerata nie gra w finałach, a ja przyjechałem do kraju ponieważ chciałem skonsultować z lekarzami kadry moje dolegliwości.

Co się tak naprawdę dzieje?

- Mam kłopoty z kolanem. Prawdopodobnie odnowiła mi się stara kontuzja. Dzisiaj (rozmowę przeprowadziliśmy w ostatni poniedziałek – przyp. red.) przeszedłem pierwszą serię badań, a jutro czeka mnie USG i ostateczna diagnoza. Potem wracam do Włoch i skonsultuję jeszcze sprawę z włoskimi specjalistami.

Jak doszło do tej kontuzji?

Jak się gra w każdym meczu na sto procent możliwości, to często nie ma czasu na leczenie urazów. Przeważnie gdzieś tak od połowy sezonu zaczynają się pojawiać problemy zdrowotne. Pewnie, jak zwykle, są to sprawy przeciążeniowe.

Będzie konieczna operacja? Jak długo będzie trwała przerwa?

- Być może powtórzy się sytuacja z 2001 roku, kiedy miałem czyszczone kolano i wszystko udało się zakończyć po miesiącu. Teraz też czeka mnie prawdopodobnie artroskopia kolana, bo wstępne badania wykazały, że jest naruszona chrząstka i trzeba po prostu wyczyścić kolano. Wygląda na to, że nie będzie to żadna wielka ingerencja chirurgiczna.

Pana przyjazd na pierwsze spotkanie kadry to chęć pokazania trenerowi, że Świderski poważnie traktuje reprezentacje i nie stosuje żadnych wykrętów?

Jeśli chodzi o reprezentację to nigdy nie robiłem uników i zawsze traktowałem te obowiązki bardzo poważnie. Nic się nie zmieniło. Wczoraj rozmawiałem z trenerem przy kolacji i nawet podsuwał mi miejsca gdzie mogą mnie operować.

Jak wyglądała ta pierwsza kolacja? Było dzień dobry, witam, siadamy i jemy?

- Ja, w przeciwieństwie do kolegów grających w kraju, prawie nie znam trenera Castellaniego. Było jednak zupełnie normalnie. Trener się przedstawił, powiedział, że wszystkich czeka ciężka praca i na tym się skończyło. Wiem, że jest zaplanowana poważniejsza rozmowa podczas obozu w Spale, ale mnie tam nie będzie.

O pana roli w reprezentacji jeszcze nie rozmawialiście?

Nie, trener powiedział, że mam być gotowy na 22 czerwca, czyli na zgrupowanie kadry, która będzie się przygotowywała do turnieju eliminacyjnego do mistrzostw świata i tak to się na razie skończyło.

A jak pan sam widzi swoją rolę w tej odmłodzonej reprezentacji. Będzie pan nauczycielem młodzieży?

- Jaka będzie moja rola? Zobaczymy. Mam nadzieję, że jeszcze się tej reprezentacji do czegoś przydam (śmiech), że będę mógł pomóc drużynie i młodszym kolegom. Chciałbym też, aby było coraz trudniej załapać się do dwunastki, a młodzi się sprawdzili i nabrali doświadczenia w Lidze Światowej. Ograją się w pojedynkach z najlepszymi, a my będziemy mieli godnych następców. Chociaż wolałbym, żeby to się stało nie tak od razu, a za kilka lat. Kiedy sam przestanę grać (śmiech). A tak poważnie, to na pewno będę im pomagał. Jeśli nie na boisku, to poza nim. Nawet z ławki, bo wierzę, że moje miejsce będzie zawsze przy siatkówce.

Teraz z innej beczki. Śledził pan ligowe wyniki kędzierzyńskiej ZAKSY?

- Oczywiście. Śledziłem przebieg całej ligi, nie tylko mecze ZAKSY.

Ja pytam o ZAKSĘ z premedytacją. Można przecież powiedzieć, że tam zaczęła się pańska wielka kariera.

- Naturalnie, w końcu kilka dobrych lat tam grałem, więc nie mogłem o Kędzierzynie zapomnieć. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym co udało się dokonać prezesowi Kazimierzowi Pietrzykowi i trenerowi Krzysztofowi Stelmachowi. Zajęli czwarte miejsce, a ja przyznam, aż tak wysoko ich nie widziałem. Gdyby nie kontuzje w końcówce to pewnie mieli by nawet medal.

Nie przyszła panu, pod koniec sezonu, do głowy taka myśl - wrócę do Kędzierzyna? W zeszłym roku już pan o tym z prezesem Pietrzykiem rozmawiał.

- To prawda. Takie myśli czasami chodzą mi po głowie…

Odszedł Jakub Novotny i ZAKSA na gwałt szuka gwiazdy.

- W siatkówce jedna osoba nie zmieni losów żadnego meczu. Do tego potrzebna jest drużyna, która będzie walczyła i będzie miała przed sobą konkretny, wspólny cel. Trener Stelmach potrafił taki zespół zbudować mimo, że nie miał wcale najlepszych zawodników do dyspozycji. A ja? Czy się pojawię w Kędzierzynie w tym roku, czy w następnym, to trudno przewidzieć. W Włoszech mercato i poważne rozmowy zaczynają się toczyć dopiero po zakończeniu sezonu, więc jeszcze chwila została.

A kontrakt? Ma pan jeszcze ważny na następny sezon?

- Tak, lecz mam klauzule, że za niewielka sumę odstępnego mogę odejść do polskiego klubu, wiec z odejściem nie byłoby wielkiego problemu. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że chciałbym jeszcze tam zostać, ponieważ moja córka dopiero za rok skończy szkołę podstawową.

A był już telefon od prezesa Pietrzyka?

- (Sebastian Świderski długo nie odpowiada, ale zagadkowo się uśmiecha) Był… , ale w trakcie sezonu, bo muszę przyznać, że z prezesem znamy się bardzo dobrze i on dzwoni przynajmniej dwa razy w roku zapytać co u mnie słychać i jakie mam plany(śmiech). Ja najpierw chcę wyjaśnić moją sytuację jeśli chodzi o Maceratę. Co będzie potem to zobaczymy (uśmiech). Może…

Ja się panu podoba taka drużyna? Szczerbaniuk ze Świderskim i czterech młodych zdolnych graczy. Cały czas myślę o ZAKSIE.

- Ja słyszałem lepszą wersję. Zagumny, Szczerbaniuk, Świderski i Papke w ZAKSIE! Myślę, że byłoby to ciekawe. Mówiąc jednak poważnie, jesteśmy z Robertem dobrymi kolegami, przez kilka lat mieszkaliśmy razem w pokoju i pewnie fajnie by było znowu z nim zagrać. Trudno jednak powiedzieć czy to będzie już w tym roku.

Na obozach kadry będzie szansa by o tym porozmawiać z trenerem Stelmachem.

- Ha, ha. No tak, pewnie będzie taka okazja. Wiadomo od trenera wiele zależy (śmiech) i pewnie sobie o tym porozmawiamy. Ja jestem otwarty na wszystkie propozycje. Dzisiaj na przykład przeczytałem, że będę grał w Resovii (śmiech).

Wróćmy jeszcze na chwile do reprezentacji. Czy po olimpiadzie nie myślał pan by skończyć z kadrą i grać tylko w klubie?

- Przyznam się, że chodziły mi po głowie takie myśli. Szybko jednak pojawiła się tez inna. Że nie można się w ten sposób rozstawać z reprezentacją i warto pokazać, że jeszcze coś potrafimy, spróbować jeszcze raz powalczyć o medal.

Czyli do Londynu Sebastian Świderski już się szykuje.

- Zobaczymy to jeszcze zbyt odległa przyszłość. Dziś mam 32 lata w Londynie będę miał 35. Bardzo bym chciał tam zagrać, ale wiem też, że nie jestem maszyną i w pewnym momencie trzeba będzie powiedzieć stop. Na razie o końcu kariery jeszcze jednak nie myślę.

Komentarze (0)