- Zapracował sobie na dobrą opinię zachowaniem, postawą i bardzo dobrą, wręcz doskonałą prezencją w mediach. Ludzie go lubią, bo Heynen wychodzi z inicjatywą, dobrym słowem, chce z nimi jak najczęstszego kontaktu - mówił Marek Magiera tuż przed pierwszym meczem reprezentacji Polski mężczyzn z Vitalem Heynenem w roli trenera. I faktycznie, zwariowany na punkcie siatkówki Belg bawi się w Volleylandzie jak w Disneylandzie.
Zmalował wiele
Żartuje i śmieje się na konferencjach i w strefach mieszanych, organizuje treningi dla dziennikarzy, obiecuje piwo dla śmiałka, który odgadnie wybraną przez niego meczową szóstkę. Czasem pokaże się na szczycie Rysów, zaskoczy kilkukilometrowym spacerem do hali zamiast podróży samochodem, chętnie przybija piątki z kibicami po spotkaniach. Właśnie dlatego Wojciech Drzyzga nazwał go "siatkarskim Picassem" (bo nikt nie wie, co zmaluje tym razem), a sam Heynen uznał to za szalenie trafną obserwację i wielki komplement.
I mówi: - Bardzo dużo, ciekawie, czasem zaskakująco, ale nigdy nie przekracza granicy nadmiernej szczerości. W tym przypomina trochę Andreę Anastasiego z czasów pracy z kadrą polskich siatkarzy, ale Włoch dał się zapamiętać w ostatnim roku prowadzenia naszej drużyny narodowej jako pyszałek, który nie widzi żadnej winy w sobie. Heynen też imponuje pewnością siebie i wiarą w swoją wizję, ale póki co nie przekracza cienkiej, czerwonej linii. Pewnie tym bardziej grono antyheynenowców czeka na jego potknięcie, by zobaczyć, ile zostanie z buńczuczności trenera Polaków po ewentualnej klęsce Biało-Czerwonych na mistrzostwach świata.
Wygrał wiele
Obóz proheynenowski w tym momencie zapewne przypomni, że Belg jeszcze nigdy nie zanotował wielkiej kompromitacji w swoim zawodzie, a jeśli przegrywał ważne mecze (choćby słynne spotkanie z Polską o awans do igrzysk w Rio de Janeiro), to nie w stylu zasługującym na ciskanie gromów. Trener Polaków jest mistrzem w wyciąganiu średnich zespołów z opresji i wyciskaniu z nich maksimum. W Ziraacie Bankasi Ankara wypchnął drużynę ze strefy spadkowej do play-offów, a w Transferze Bydgoszcz wykonał pracę na tyle dobrą, że zyskał sobie poplecznika w osobie Pawła Woickiego, który w tym roku współpracował z kadrą Polaków w roli tłumacza siatkarskiej wizji Heynena. Ukoronowaniem wysiłków Belga był brązowy medal Niemców na mistrzostwach świata z 2014 roku (i uczynienie z Georga Grozera jednym z najlepszych atakujących świata), ale dwa lata wcześniej dokonał z nimi równie wielkiej rzeczy, wypracowując właściwie z marszu awans do turnieju olimpijskiego.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Panfil: Po tym sezonie zobaczę czy stać mnie na to, żeby grać dalej w tenisa. Nie chciałbym kończyć kariery
Heynen narzekał na mentalność swoich rodaków, zadowalających się średnimi celami, ale zdołał w nich wzbudzić pragnienie wielkości i doprowadził ich do półfinału ostatniej edycji mistrzostw Europy. W nagrodę został "wykradziony" przez polską federację i teraz staje przed największym wyzwaniem w karierze. Prowadzi reprezentację kraju, który w siatkówce nigdy nie zadowala się byle czym i który przeżywa coraz większą frustrację z powodu braku dowodu na swoją potęgę. Do tego polski kibic po początkowym okresie pełnego poparcia dla sympatycznego wariata z Niderlandów zaczyna mieć pierwsze wątpliwości. Po co trzymać w kadrze Bartosza Kurka, dlaczego tak szybko odpadł Łukasz Kaczmarek? Po co tyle zmian, skoro żadna licząca się kadra nie dokonuje ich aż tylu w ciągu jednego turnieju? Jak można krzyczeć na potulnego Pawła Zatorskiego, po co tak dosadny język podczas przerw? Dlaczego potraktował tak beztrosko finały Ligi Światowej?
Zaskoczył wielu
Nic dziwnego, że część środowiska siatkarskiego (zwłaszcza ta postulująca Polaka za sterami kadry) patrzy na Heynena podejrzliwie, a między Belgiem a Polsatem panuje tak zwana szorstka przyjaźń, w myśl zasady "nie musimy się kochać, wystarczy szacunek". Nawet po serii kolejnych sparingowych triumfów i zwycięstwie w Memoriale Huberta Jerzego Wagnera, bo styl wygranych nad Francją i Rosją mało kogo zadowalał. Inna sprawa, że zespoły Heynena nigdy nie słynęły z pięknej gry i atletyzmu, a raczej przełamywania słabości i obracaniu ich w atuty. Skoro we VfB Friedrichshafen obecnego trenera Polaków stać było na to, by mierzącego ledwie 186 cm wzrostu Atanasisa Protopsaltisa uczynić królem blok-autu i zmusić blok ZAKSY Kędzierzyn-Koźle do uważnego pilnowania szerzej nieznanego Greka, w siatkówce możliwe jest właściwie wszystko. I na to liczą także kibice Biało-Czerwonych.
- Trener to bardzo inteligentny człowiek, który przeczytał bardzo dużo książek. Po mojej pozie jest w stanie wywnioskować, czy naprawdę go słucham, czy mam gdzieś to, co mówi, więc trzeba przy nim bardzo uważać. Trzeba być przy nim maksymalnie szczerym, bo on taki jest wobec nas - mówił Artur Szalpuk, który początkowo był bardzo zaskoczony podejściem nowego selekcjonera Polaków do pracy z drużyną. Na efekty rozgrzewkowych "stupid games", długich rozmów z zawodnikami i wielu godzin treningów trzeba będzie czekać do startu mistrzostw świata, ale jak na razie, patrząc na ostatnie miesiące, trudno narzekać. Polska kadra przetrwała tułaczkę po całym świecie w ramach Ligi Narodów bez większych kontuzji (wielkim nieobecnym pozostał Mateusz Mika, ale sezon wykreował Artura Szalpuka), dostała się do jej finałów i przeszła przez przygotowania do imprezy docelowej bez perturbacji. Nie jest to efektowny wyczyn, ale dobry na sam początek.
"Kontrakt trenera Vitala Heynena na jego życzenie ma wpisaną klauzulę o możliwości rozwiązania bez żadnych powodów ani warunków po zakończeniu sezonów reprezentacyjnych 2018 oraz 2019" - napisano w oświadczeniu agencji menadżerskiej Sport Pro Agency, której Heynen jest klientem. Scenariusz, w którym obecny trener kadry siatkarzy żegna się z nią po nieudanym mundialu, i to mimo Wilfredo Leona w składzie na kolejny rok, nie należy do gatunku science fiction. Dlatego oczekiwanie na start siatkarskiego mundialu przypomina czekanie na krupiera wypuszczającego kulkę w ruletce: w powietrzu wisi niepewność i obietnica dużej wygranej, a z tyłu głowy czai się myśl o równie ogromnej stracie. Paradoksalnie najspokojniejszym człowiekiem w tym zamieszaniu jest ekstrawertyczny Heynen, który niezmiennie wierzy w dwa filary sukcesu: zaufanie i wiarę. Czy zachowa jedno i drugie po turnieju? Nie wiemy, ale ruletka już rusza.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)