MŚ 2018: niesamowity thriller i stracona szansa. Polacy przegrali z Argentyną

Ten, kto w czasie meczu Polska - Argentyna nie chciał wzywać pogotowia, musi mieć bardzo mocne nerwy. Po niesamowitym thrillerze Biało-Czerwoni przegrali 2:3, choć w tie-breaku prowadzili już 14:11.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Polak Bartosz Kurek (G) oraz Maximiliano Cavanna (L) i Sebastian Sole (P) z Argentyny podczas meczu grupy H mistrzostw świata PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Polak Bartosz Kurek (G) oraz Maximiliano Cavanna (L) i Sebastian Sole (P) z Argentyny podczas meczu grupy H mistrzostw świata

- To będzie tak samo kluczowy mecz, jak ten z Iranem - powiedział przed spotkaniem z Argentyną Vital Heynen. Nie przesadził ani odrobinę. Zwycięstwo za trzy punkty z mocno naruszoną w pierwszej fazie turnieju drużyną trenera Julio Velasco sprawiłoby, że choć Polacy kolejne dwa mecze rozegrają jeszcze w Warnie, tak naprawdę będą już na przedmieściach Turynu. A tam pojedzie tylko sześć najlepszych ekip tegorocznych MŚ.

Przeciwnik wydawałoby się wymarzony - z 25 ostatnich oficjalnych spotkań z Argentyńczykami wygraliśmy wszystkie. Na dodatek rywale w tym turnieju nie walczyli już o nic, a my wciąż o pełną pulę.

Przed meczem Polaków morderczy pięciosetowy bój rozegrali pozostali rywale w grupie H, Francuzi i Serbowie. Wygrali ci drudzy, co też było dla nas korzystne, choć nie tak jak ich zwycięstwo w stosunku 3:0 lub 3:1. Mimo wszystko nie była to jednak zła wiadomość, taka nadeszła dwie godziny przed spotkaniem - kapitan drużyny Michał Kubiak przegrał z gorączką i został w hotelu. Choć Heynen i jego gracze zawsze podkreślają, że mają bardzo mocną czternastkę, brak lidera na boisku i poza nim musiał budzić obawy.

Kubiaka w wyjściowej szóstce zastąpił Aleksander Śliwka, poza nim na boisko wybiegli ci, którym selekcjoner najbardziej ufał w poprzednich spotkaniach. Zaczęło się dla nas znakomicie - Argentyńczycy nie kończyli ataków nawet wtedy, gdy rozgrywający Maximiliano Cavanna czyścił im siatkę, po szybujących serwisach naszych graczy piłka raz po raz wracała na polską stronę i na pierwszej przerwie technicznej prowadziliśmy już 8:3. Potem kilku razy z rzędu wyblokowany lub podbity został Bartosz Kurek i rywale podgonili wynik z 11:3 do 13:10, ale wynik seta ani przez chwilę nie był zagrożony.

Po pojedynczym bloku Jakuba Kochanowskiego na Agustinie Loserze było już 21:12 dla Polski i było jasne, że nic złego już się nam nie stanie. Seta zakończyliśmy efektownie, blokiem Śliwki na Jose Luisie Gonzalezie.

Przed drugą partią Heynen postanowił wzmocnić szwankujący w pierwszej odsłonie atak ze środka i w miejsce Nowakowskiego posłał na boisko Mateusza Bieńka. Polscy środkowi nadal byli jednak rzadko zatrudniani przez Fabiana Drzyzgę. Poza tym w grze Biało-Czerwonych było mniej agresji niż w pierwszym secie, spadła też skuteczność w ataku i w efekcie dość długo pozwalaliśmy leniwie grającej Argentynie trzymać się naszych pleców.

Od stanu 14:12 pozwoliliśmy rywalom zdobyć siedem punktów z rzędu przy niezbyt trudnej zagrywce Luciano De Cecco i set wymknął się nam spod kontroli. Z wyniku 14:19 nie dało się go już uratować, nie pomogła zmiana Śliwki na silniejszego fizycznie i bardziej dynamicznego Bartosza Kwolka. Przez kilkuminutową drzemkę na boisku przegraliśmy seta z rywalem, który poza dobrą grą w obronie miał niewiele do zaoferowania. I to aż 19:25.

Kiedy pozwoliliśmy uwierzyć Argentyńczykom, że mogą wygrać ten mecz, sytuacja na boisku zaczęła wyglądać coraz mniej ciekawie. Skuteczność w ataku, która po dwóch setach wynosiła zaledwie 38 procent, w trzeciej odsłonie spadała z każdą akcją. Drzyzga uruchamiał każdą strefę po kolei, ale żadna nie działała, a rywale zdawali się bronić wszystkie piłki lecące w ich boisko. Gdy z wyniku 4:4 zrobiło się 4:8, było już pewne, że czekają nas ciężkie chwile.

Heynen zdecydował, że Grzegorz Łomacz na dłużej zastąpi Drzyzgę, dobry impuls dało drużynie wejście na plac gry Dawida Konarskiego i Biało-Czerwonym udało się doprowadzić do remisu 11:11, ale nadal było im daleko do choćby niezłego poziomu. Co zadziwiające - to rywale pokazywali wyższą kulturę gry, większą dojrzałość i spryt. Gdy w końcówce zablokowali Konarskiego, prowadzili już 22:16 i wszystko wskazywało na to, że set numer cztery będzie dla nas setem ostatniej szansy. Polacy podgonili jeszcze wynik, doprowadzili do wyniku 23:24, ale w kolejnej akcji zapunktowali już przeciwnicy i to oni objęli prowadzenie 2:1 w setach, odbierając tym samym naszej drużynie pierwszy punkt w całym turnieju.

W czwartej odsłonie czekaliśmy na przebudzenie polskiej drużyny, ale to długo nie następowało. Argentyńczycy grali swoje, dobrze przyjmowali zagrywkę, Cavanna ciekawie rozgrywał, jego skrzydłowi raz po raz obijali nasz blok. Nasi siatkarze sprawiali wrażenie, jakby męczyli się na boisku. Brakowało rozmachu i potężnej dawki energii, które wnosili do gry w poprzednich spotkaniach. W efekcie to przeciwnicy objęli skromne prowadzenie i robili co mogli, żeby nie wypuścić go z rąk. Po ich kolejnej udanej kontrze przegrywaliśmy 17:20 i duża niespodzianka była coraz bliżej.

Przy zagrywce Kochanowskiego udało się doprowadzić do remisu 20:20 i było już wiadomo, że czekają nas ogromne nerwy. Przy 22:22 Heynen wprowadził na zagrywkę Schulza - ten strzelił tak, że przechodzącą piłkę wbił w boisko Szalpuk. Kolejnym serwisem ustrzelił Lisandro Zanottiego i mieliśmy setbola. Pierwszego zepsuliśmy, przy drugim piłkę po bloku wybił najpewniejszy w polskiej ekipy "Szalupa" i udało się uciec spod topora. 25:23 i pierwszy tie-break Polaków.

Piąty set rozpoczął się od wymiany błędów na zagrywce, jednak po niej Argentyńczycy zablokowali Konarskiego, Kochanowski nie skończył ataku ze środka i przy wyniku 3:6 Heynen poprosił o czas. Przy zagrywce Drzyzgi udało się doprowadzić do remisu 7:7 i ogromne nerwy były już do końca. Sędzia z Dominikany Yuri Ramirez, którego prawdopodobnie nie dopuszczono by do gwizdania spotkań polskiej 1. ligi, nie potrafił ocenić challenge'u przy wyniku 9:10 i nie dał punktu żadnej z drużyn.

Chwilę później naszym zawodnikom udało się zablokować Facundo Conte, co dało im prowadzenie 11:10. Kolejna akcja - jeszcze jedna zadziwiająco długa wideoweryfikacja i ostatecznie punkt dla Biało-Czerwonych na 12:10. Argentyńczycy złościli się niesamowicie, ale niewiele wskórali.

To nie był jednak koniec cudów na boisku. Choć prowadziliśmy 14:11, rywale doprowadzili do remisu,  a  po bloku na Konarskim to oni wygrywali jednym punktem. Kolejnej akcji nie skończył Szalpuk, Argentyńczycy zapunktowali w kontrze i to oni wygrali 16:14, a w całym meczu 3:2.

Mistrzostwa świata siatkarzy, grupa H, Warna:

Polska - Argentyna 2:3 (25:16, 19:25, 23:25, 25:23, 14:16)

Polska: Fabian Drzyzga, Bartosz Kurek, Aleksander Śliwka, Artur Szalpuk, Piotr Nowakowski, Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski (libero) oraz Grzegorz Łomacz, Damian Schulz, Bartosz Kwolek, Dawid Konarski, Mateusz Bieniek.

Argentyna: Maximiliano Cavanna, Cristian Poglajen, Facundo Conte, Agustin Loser, Sebastian Sole, Bruno Lima, Alexis Gonzalez (libero) oraz Lisandro Zanotti, Luciano De Cecco, Tomas Lopez, Jose Luis Gonzalez, Pablo Crer, Martin Ramos.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki: Tomasz Mackiewicz miał wspaniałą wizję, ale był postrzegany krytycznie
Czy reprezentacja Polski zdobędzie medal na tegorocznych mistrzostwach świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×