[b]
Jacek Pawłowski, WP SportoweFakty: Polscy siatkarze awansowali do III rundy turnieju MŚ 2018. Jeśli chodzi o dotychczasową postawę Polaków na turnieju, coś pana zaskoczyło?[/b]
Jakub Bednaruk, trener Chemika Bydgoszcz: Jak na razie można powiedzieć, że zrobiliśmy to, co do nas należało. Nie dokonaliśmy niczego szczególnego. Nic ponad, ani poniżej oczekiwań. Jesteśmy w szóstce, a to, co teraz ugramy, to będzie już nadwyżka.
W pierwszej rundzie odnieśliśmy pięć zwycięstw, ale w drugiej, po dwóch porażkach zrobiło się dosyć nerwowo. Z czego to mogło wynikać?
- Nie mam pojęcia. Bardzo jestem ciekaw, o co chodziło, chociaż nie mamy pewności czy dowiemy się czegoś od Vitala Heynena na temat tej sytuacji. Przez dwa dni pomiędzy pierwszą i drugą rundą coś się musiało wydarzyć. Trudno mi zrozumieć, dlaczego zespół, który dotychczas grał nieźle, nagle w dwóch meczach zaprezentował się tak, jakby mu kompletnie prąd odcięło. Nie mam zielonego pojęcia, co się stało. Sam się nad tym zastanawiam.
Można to w jakimkolwiek stopniu tłumaczyć chorobą Michała Kubiaka?
- Zdecydowanie nie. Przez całe przygotowania mieliśmy 14-18 zawodników. Pomysł na tę kadrę polegał na ogromnej wymienności pozycji. Wiadomo, że Michał jest bardzo ważny, bo jest kapitanem, ale my nie gramy siedmioma zawodnikami, tylko czternastoma. Tak było przez całą Ligę Narodów, podobnie we wcześniejszych meczach turnieju, więc jakiś tam pomysł był. Moim zdaniem nawet bez Michała Argentynę powinniśmy ogrywać bez problemów.
- Nasz kłopot polegał na tym, że sztab szkoleniowy musiał odbudować wiarę w zawodnikach, bo jeżeli dostaje się od Argentyny, a za chwilę przejeżdża po tobie Francja, to pewność siebie zdecydowanie ucieka. Twierdzenie, że mecz z Serbią był najlepszym w wykonaniu tej reprezentacji, ma na celu odbudowanie tej pewności siebie. Tak właśnie trzeba to robić.
Czy w starciu z Serbią rzeczywiście my byliśmy tak mocni, czy rywale podeszli do tego spotkania na luzie, wiedząc, że i tak mają zapewniony awans?
- Ja nie dorabiam do tego spotkania żadnej ideologii. Wygraliśmy mecz, ale nie ma co się specjalnie podniecać, bo Serbowie po prostu nie wyszli z szatni. Na miejscu Nikoli Grbicia każdy trener postąpiłby tak samo, czyli potraktował to spotkanie lekko treningowo. Mentalnie rywal z pewnością nie był przygotowany na sto procent, w przeciwieństwie do naszego zespołu. Można powiedzieć, że my zrobiliśmy wszystko, Serbowie nieco mniej. Prawda jest taka, że gdybyśmy my byli na ich miejscu, zrobilibyśmy to samo i wyszli szóstką z Damianem Wojtaszkiem na ataku. W każdym razie bardzo mi się podobało nasze zaangażowanie.
Czy po zrealizowaniu celu, jakim był awans do trzeciej rundy mundialu, zespół może odetchnąć i zrzucić presję, jaka na nim ciążyła dotychczas?
- Myślę, że tak. Granie meczu z Argentyną, po którym mieliśmy zapewnić sobie spokój, doprowadziło do tego, że zawodnicy byli spięci. Później mecz o życie z Francją, gdzie zostaliśmy bardzo mocno skarceni, bo rywale naprawdę nas stłukli. Pomijając wygranego seta, dostaliśmy mocno po głowie. Na Serbów wyszliśmy bardzo naładowani, ale po pierwszej przerwie technicznej wiadomo już było, że oni to luźniej potraktują.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. MŚ 2018. Śliwka nie wierzy w teorie spiskowe. "To nie jest naród, który odpuszcza"
W trzeciej rundzie turnieju naszymi rywalami będą Włochy i Serbia. To dobra wiadomość?
- Myślę, że Włosi to sobie bardzo dobrze wylosowali. Ja oczywiście żartuję, bo wiadomo, jakie towarzyszyły temu cyrki. Gdybym był jednak na miejscu Włochów, to wiadomo, że chciałbym grać z Polakami i Serbami. Z pewnością nie chciałbym rywalizować z pozostałą trójką, która jest dużo mocniejsza.
- Te mistrzostwa tak naprawdę dopiero się zaczynają. Z siedmiu najlepszych drużyn odpadła Francja, zostało sześć pozostałych ekip. Właściwie nie ma żadnej niespodzianki. Trójkolorowi wyeliminowali się meczem z Holandią. My awansowaliśmy dzięki temu, że w pierwszej rundzie nie mieliśmy żadnego poślizgu. Jedna wpadka mogła doprowadzić do tego, że pakowalibyśmy się do domu. Jeśli chodzi o całą szóstkę, to najmocniejsi wydają się aktualnie Amerykanie, Rosjanie i Włosi.
Kto w takim razie jest pana faworytem, jeśli chodzi o grupę I czyli USA, Brazylia, Rosja?
- Zdecydowanie Amerykanie. Od początku turnieju powtarzałem, że dobrze byłoby ich uniknąć po drodze. Na drugim miejscu jest Rosja i taki finał bym obstawiał. Chociaż Brazylijczycy, jak trzeba zagrać, to grają. Oni mogą się męczyć na boisku, ale potrafią zaskoczyć.
Czy z taką grą jak dotychczas, polski zespół stać na medal?
- Biorąc pod uwagę występy w meczach z Argentyną, Francją i Serbią, to nie. Analizując całość być może tak, ale po występie w drugiej rundzie musielibyśmy być huraoptymistami. Ja patrzę na to na chłodno. Półfinał będzie ogromnym sukcesem, brązowy medal to mega wynik, a finał to osiągnięcie niewyobrażalne. Jeśli o mnie chodzi, nie narzucam żadnej presji. Zrobiliśmy, co mieliśmy zrobić. Mieliśmy trochę szczęścia, ale ono też jest w sporcie potrzebne.
Patrząc już z dłuższej perspektywy i tego, co mówił Vital Heynen o budowaniu zespołu na igrzyska olimpijskie 2020, możemy być zadowoleni z postępów, jakie poczynili w tym sezonie młodzi zawodnicy np. Artur Szalpuk, Jakub Kochanowski czy Bartosz Kwolek?
- Kochanowski i Kwolek to są gracze, którzy mają po 21 lat, Artur Szalpuk ma 23. Trudno więc, żeby nie robili postępów. Oni z każdym rokiem będą grali lepiej. To, że Artur jest jednym z liderów, to nie jest dla mnie zaskoczenie. Dla mnie to obecnie jeden z najlepszych polskich zawodników. Na wysoki poziom potrafi wejść także Olek Śliwka, ale on ma problem mentalny. Czasami musi bardziej zapanować nad swoimi emocjami. Kiedy się tego nauczy, będzie dużo lepszy niż teraz.
- Nie wiem natomiast jaki jest pomysł Vitala Heynena na rozegranie, czy do końca będzie grał tą dwójką co obecnie, czy spróbuje kogoś młodego. Problem mamy z pewnością w ataku. Brać na turniej trzech zawodników i czekać na jeden dobry mecz... tutaj bym się troszeczkę zastanawiał. Na pozostałych pozycjach jest w każdym razie ok.
Czyli w przyszłość, jeżeli chodzi o reprezentację Polski, możemy patrzeć z optymizmem?
- Zdecydowanie tak. Ja to powtarzam od początku turnieju. Mamy najmocniejszą reprezentację, jeśli chodzi o 18 czy 24 zawodników. Nie mówię o szóstce, ale o szerokiej kadrze. Tak mocnego składu nie mieliśmy nigdy. Bywały mocne szóstki czy siódemki, kiedy doszedł libero, ale tak silnej osiemnastki nigdy. Dlatego bez względu na to, jak zagramy w III rundzie, ja jestem optymistą. Tym bardziej że za rok dojdzie Wilfredo Leon. Przy nim każdy zawodnik i każdy trener staną się lepsi, bo to jest najlepszy zawodnik świata.
Mecze Polaków na Mistrzostwach Świata można obejrzeć na żywo również w Internecie i na urządzeniach mobilnych za DARMO na kanale TVP 1, na platformie WP Pilot.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
Bardzo fajnie się czytało...
Sądząc po dotychczasowych występach, aktualny szczyt naszych możliwości to miejsca 4-6, więc każdy wynik powyżej (czyli medal) będzie miłą niespodzianką. Czytaj całość
*
Ale mamy szansę nimi zostać - z Leonem, następnym razem.
*
Tylko z Leonem możemy zrealizować marzenie o zdobyciu Czytaj całość