W niedzielę Stocznia Szczecin zanotowała pierwszą wygraną w tym sezonie. Pokonali na wyjeździe Jastrzębski Węgiel w trzech setach. - Mam nadzieję, że nie pokazaliśmy jeszcze swojej mocy. W każdym projekcie na początku są pewne trudności i momenty, w których trzeba skoncentrować się nad własną grą i pracą. Wiele elementów musi działać, żeby to funkcjonowało. Bardzo mi się podobało w niedzielę, że walczyliśmy do końca i chciałbym, żeby to było naszą wizytówką. Nie będziemy nigdy odpuszczać. Przegrywaliśmy 21:24 w trzeciej partii i mało kto sądził, że uda nam się to wyciągnąć. Takie było nasze założenie przed meczem i to się sprawdziło - powiedział Łukasz Żygadło.
Początek sezonu dla szczecinian nie był jednak udany. Najpierw nie odbył się ich mecz 1. kolejki z powodu awarii w Netto Arenie, a następnie rozgromiła ich ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Przełamanie nastąpiło na Górnym Śląsku, gdzie jednak Stoczni nie było łatwo i każdy set był wyrównany. - Jastrzębski Węgiel to bardzo trudny przeciwnik. Powstała tu piękna hala. Ja jeszcze nie byłem w tym obiekcie, a przypominam sobie czasy "Kurnika" i były tutaj różne rzeczy. Jest tutaj bardzo mocny zespół, więc tym bardziej cieszymy się z tego, że udało nam się zwyciężyć w tym spotkaniu - zaznaczył siatkarz.
Żygadło przyznał, że różnicę w końcówkach partii zrobili Bartosz Kurek i Matej Kazijski. - Są w naszej drużynie indywidualności i one pokazują w takich kluczowych momentach swoje walory. Naprawdę wszyscy z ekipy zagrali bardzo dobrze. Także ci, którzy wychodzili na boisko z ławki, bo naprawdę pomagali. O to chodzi, żeby tak dalej było. Mam nadzieję, że czas będzie grał na naszą korzyść. To niezagranie meczu z Treflem z powodu awarii prądu było nieprzyjemne dla nas. Chcieliśmy wejść w ligę w tym spotkaniu. Potem ZAKSA się po nas przejechała i zagrała fantastycznie. Według mnie oni grają w tym momencie najlepszą siatkówkę. Są najlepiej zorganizowani i zgrani, bo większość występuje ze sobą przez dłuższy czas z małymi korektami. My musimy pracować nad swoją grą, żeby te elementy funkcjonowały jak najlepiej - dodał doświadczony rozgrywający.
Po bardzo dobrze przepracowanym okresie transferowym, wielu kibiców i ekspertów uważa, że Stocznia może walczyć w tym roku o medale PlusLigi. - Będziemy robić wszystko, by grać jak najlepiej. Naszym celem jest gra w Lidze Mistrzów w przyszłym roku. Było czuć w meczu z ZAKSĄ, że ciąży na nas presja dobrego wyniku. Mieliśmy momenty i okazje, gdzie mogliśmy nawiązać walkę. Mogliśmy nawet wygrać seta albo dwa. To był nasz pierwszy mecz i sami wiedzieliśmy, że stać nas na więcej, a ta gra mimo to się nie kleiła. To powodowało, że nie czuliśmy się komfortowo. Pracujemy, żeby to się zmieniło. Atmosfera poza boiskiem jest też dobra, więc powinno się to złożyć w całość - oznajmił reprezentant Polski.
Po raz ostatni Łukasz Żygadło grał w polskiej lidze w sezonie 2007/2008, kiedy reprezentował barwy klubu z Kędzierzyna-Koźla. Później jednak występował ciągle w zagranicznych klubach z Włoch, Rosji i ostatnio z Iranu. Rozgrywający przyznał, że od tego czasu wiele się zmieniło w rozgrywkach rodzimej ligi. - 11 lat minęło już od ostatniego momentu, kiedy przyjechałem do Kędzierzyna-Koźla na jeden sezon. Nie ukrywam, że chciałem wrócić do Polski i nadarzyła się taka okazja. Mam nadzieję i wierzę w to, że będzie to dobry powrót. To jest zupełnie inna liga. Patrząc na hale, całą organizację, to jest to niebo a ziemia. Przyjemnie się gra w tak zorganizowanych miejscach - stwierdził zawodnik Stoczni.
Kolejny mecz Stocznia rozegra już w najbliższą niedzielę przed własną publicznością. Ich rywalami będą rzeszowianie, którzy zawodzą na starcie sezonu. - Za dużo o Asseco Resovii nie wiem prócz tego, że nie wygrali jeszcze spotkania. Jest to kolejny, bardzo trudny przeciwnik dla nas. Będą robili wszystko, by udowodnić, że są drużyną, która też się będzie liczyła - zakończył Łukasz Żygadło.
ZOBACZ WIDEO: Polska potęgą we wspinaczce. Marcin Dzieński i Anna Brożek: Wyniki mamy fenomenalne!