Córki imigrantów dały Włochom wicemistrzostwo świata. Piękne twarze nowej Italii

Ich rodzice przybyli do Włoch za chlebem z Nigerii i Wybrzeża Kości Słoniowej. Kilkanaście lat później Paola Egonu i Miriam Sylla poprowadziły Italię do srebra mistrzostw świata. To może oznaczać spore zmiany, nie tylko w siatkówce.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Miriam Sylla i Paola Egonu nagrodzone podczas MŚ siatkarek PAP/EPA / Miriam Sylla i Paola Egonu nagrodzone podczas MŚ siatkarek
Na początku lat 90. poprzedniego wieku Iworyjczyk Abdoulaye Sylla zdecydował się na podróż życia. Za namową kuzyna postanowił szukać lepszego życia we Włoszech, ale pierwsze spotkanie z nowym krajem okazało się brutalne. Bergamo przywitało przybysza najmroźniejszą zimą od lat, a że mieszkał on z kilkoma rodakami właściwie na ulicy, odmroził sobie ręce i stopy. Gdyby nie szybka interwencja lekarzy w szpitalu, Syllę czekałaby amputacja. Iworyjczyk nie miał pojęcia, co dalej: ważność jego wizy turystycznej zbliżała się do końca, a nikt nie chciał go zatrudnić, nawet do mycia podłóg. Uznał, że posłucha swojego znajomego z Palermo i przeprowadzi się na południe Włoch. Może nie bogate, ale przynajmniej ciepłe.

Chory, wyczerpany i niewiedzący absolutnie nic o Sycylii Abdoulaye Sylla szedł poboczem drogi do Palermo, licząc tylko na cud. I nie przeliczył się: na jego widok zatrzymał się samochód, za którego kierownicą siedziała Maria (obecnie 80-letnia właścicielka małego baru przy Via Torino, prowadzi go do dzisiaj). Kobieta od razu zaprosiła imigranta do auta, zapytała, czy czegoś potrzebuje. Zaskoczony Sylla miał siłę powiedzieć tylko: "pomocy".

Maria bez słowa zawiozła go do swojego domu, pozwoliła mu zamieszkać w dawnym pokoju syna. Zatrudniła nieznanego imigranta do sprzątania domu, wraz z mężem Paolo pomogła mu uzyskać stały pobyt we Włoszech. Po roku spokojnego życia u dobrodziejów Abdoulaye Sylla sprowadził do Włoch swoją żonę Salimatę, piłkarkę ręczną, niedługo potem w 1995 roku na świat przyszła ich córka Miriam. Przyszła wicemistrzyni świata w siatkówce, wychowana na ciastkach, lodach i koglu moglu od przyszywanych dziadków. Początkowo chciała zostać baletnicą, ale była zbyt barczysta i muskularna. Za namowę koleżanki przerzuciła się na siatkówkę, gdzie z jej budowy ciała zrobiono właściwy użytek.

Ta drużyna może rządzić przez lata

Takich historii jak ta Miriam Sylli jest więcej. Nie każda z nich co prawda kończy się finałem siatkarskiego mundialu i spełnieniem największych marzeń, ale dają one nadzieję imigranckiej społeczności Włoch na lepszą przyszłość i zwalczenie widzianej wokoło nienawiści. To właśnie córka imigrantów z Wybrzeża Kości Słoniowej oraz Paola Egonu, której rodzice pochodzą z Nigerii, okazały się największymi gwiazdami reprezentacji Włoch, zdolnej do pokonania potęg z USA, Rosji i Chin. Można było się spodziewać, że siatkarki Davide Mazzantiego będą liczyły się w walce o najwyższe lokaty w MŚ, tak samo jak Holandia i Serbia, ale ich srebrne medale i tak przyjęto z pewnym zaskoczeniem.

- Kto wie, w jaki sposób jest prowadzona włoska drużyna i jak funkcjonuje cały system pracy z siatkarkami od ich najmłodszych lat, mógł się spodziewać, że gra Włoszek w mistrzostwach będzie wyglądać dobrze. To bardzo młody zespół, który może osiągnąć naprawdę wiele, biorąc pod uwagę zaplecze, jakim dysponuje już teraz. To ogromny materiał ludzki o świetnych parametrach. Nie przez przypadek do tej drużyny dobrano trenera Mazzantiego, bo pracował on już wcześniej z tymi dziewczynami w kategorii kadetek i był konsekwentnie przygotowywany do pracy na najwyższym, seniorskim poziomie. Jego filozofia trenerska jest nieco inna, ale okazała się skuteczna - opowiadał Jakub Dolata, menadżer siatkarski doskonale orientujący się w świecie włoskiej siatkówki.

42-letni Mazzanti jeździ po całym świecie, by podpatrywać najlepsze zespoły i inspiruje się różnymi szkołami w siatkówce, poza tym uczy się od szkoleniowców w innych sportach, by dostrzec w swojej dyscyplinie coś, co umyka innym. Do tego dobrze zna rodzimą młodzież, a ona zna jego: Mazzanti w 2009 roku wykonał krok w tył, przenosząc się z Foppapedretti Bergamo do Clubu Italia, włoskiego SMS-u dla najzdolniejszych młodych siatkarek. Ale to nie zahamowało jego kariery, co udowadniają tytuły mistrza Włoch z 2015 i 2016 roku oraz efekty rozpoczętej dwa lata temu pracy z kadrą Włoszek.

Diamenty z całego świata

Właśnie dzięki Club Italia świat po raz pierwszy zobaczył w akcji Egonu. Potrafiła w wieku zaledwie 17 lat zdobyć 46 punktów w meczu Serie A1, wcześniej błysnęła jako jedna z bohaterek turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Rio de Janeiro. Stało się jasne, że jej 193 cm wzrostu i zasięgu w ataku wynoszącego ponad 340 cm nie można bezkarnie zmarnować. Jeszcze dwa lata temu Egonu prezentowała styl jeźdźca bez głowy, sporo punktowała, ale nie unikała dużej liczby błędów. W 2017 roku zyskała dwóch świetnych nauczycieli: Massimo Barboliniego w klubie z Novary i Mazzantiego w reprezentacji. Nauczyła się lepszej kontroli nad swoim ciałem i, co ważniejsze, spokoju i wytrzymałości w najważniejszych momentach. Bez nich nie byłaby w stanie zdobyć historycznych 45 punktów w półfinale mistrzostw świata.

- Takich diamentów jak Paola, może nie takich samych, ale podobnych, Włosi mają kilka. W dużej części są to córki imigrantów przybyłych do Włoch kilkanaście lat temu, wychowane i urodzone już w Europie. One właściwie nie posiadają fizycznych barier. Ludzie o ciemnym kolorze skóry są generalnie lepiej dysponowani do sportu niż biali, a jeżeli od młodego wieku wdroży się ich w doskonały trening techniczny, taki jak we Włoszech, to dziewczyn o takich warunkach jak Egonu nie zatrzyma właściwie nikt. Mieliśmy choćby w polskiej lidze przykład siatkarek z Trynidadu i Tobago o niesamowitych możliwościach, jak Sinead Jack czy Krystle Esdelle, ale one nie miały takiego szczęścia do trenerów - tłumaczył Dolata.

W kolejce do odgrywania poważniejszej roli w pierwszej drużynie Włoszek czeka już Terry Enweonwu (kuzynka Egonu), a także Sara Bonifacio, Vittoria Piani, Sylvia Nwakalor oraz złote medalistki ostatnich mistrzostw Europy juniorek, Fatime Kone, Loveth Oghosasere Omoruyi, Valeria Battista i Adhuoljok Malual. Do tej listy możemy dodać rozgrywającą Ofelię Malinov (rodzice z Bułgarii), Alexandrę Botezat (rodzice z Rumunii), Sarę Luisę Fahr (rodzice z Niemiec), a i tak nie wyczerpiemy całego bogactwa, jakie włoskiej siatkówce kobiet dała imigracja z całego świata, i to dawno po kadrowych przygodach Taismary Aguero lub Caroliny Costagrande. Jeżeli komuś przeszkadzają mało włoskie nazwiska Zajcew lub Antonov w kadrze siatkarzy, nie powinien nawet spoglądać na zespół kobiecy. Szok multi-kulti gwarantowany.

Czy włoska kadra siatkarek zdobędzie medal igrzysk w Tokio?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×