Kto w siatkówce mówi "sprawdzam"? Stary system nie działa, czas na zmiany

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Jak wygląda samo przyznanie licencji przez odpowiednią komisję przy Polskim Związku Piłki Siatkowej? Dokument regulujący całą procedurę znajduje się na stronie federacji, możemy w nim przeczytać m.in.:

Art. 4

Uzyskanie przez kluby siatkarskie licencji , o których mowa w Art. 1 uzależnione jest od spełnienia przez nie kryteriów prawnych, sportowych i finansowych oraz posiadania odpowiedniej infrastruktury, a ponadto od złożenia przez władze klubu oświadczeń o przestrzeganiu obowiązujących przepisów sportowych PZPS, którego klub jest członkiem.

Do wniosku o licencję kluby dołączają obecnie 7 różnych oświadczeń (o niezaleganiu ze składkami dla ZUS i podatkami w US, o braku bezspornych zaległości itp), przesyłają także porozumienia dotyczące spłaty należności wobec siatkarzy i trenerów. Nie potrzeba specjalistycznej wiedzy prawniczej, by domyślić się, że oświadczenie, w którym prezes klubu może napisać właściwie wszystko, nie wydaje się najlepszym możliwym gwarantem stabilności klubu. Oczywiście, można je zweryfikować, a regulamin Komisji przyznaje jej prawo do odebrania lub zawieszenia licencji klubowi, który poświadczył nieprawdę w złożonych dokumentach.

Ale na razie do takich ruchów nie doszło. Nawet jeśli wyniki audytu wykazują, że dalsza działalność klubu jest zagrożona, Komisja według regulaminu "przyznaje licencję nadzorowaną", do czego doszło dwukrotnie w latach 2016-2018. Dokładnie tak jest napisane w dokumencie. Nie może przyznać, a przyznaje. Co jest zgodne z tendencją decyzji Komisji w ostatnich latach. - Komisja w obecnej kadencji nie miała łącznych podstaw, by odmówić licencji na podstawie wspomnianych zapisów Regulaminu wydawania licencji klubowych dla drużyn szczebla centralnego oraz nie zawieszała i nie odbierała przyznanej licencji - tak na nasze pytania dotyczące Ligi Siatkówki Kobiet w styczniu tego roku odpowiadał przewodniczący Komisji Licencyjnej Tadeusz Łopaciński.

Po lekturze kolejnych artykułów regulaminu wiemy, że "klub wnioskujący o otrzymanie licencji musi posiadać wystarczające środki finansowe lub możliwości kredytowe pozwalające na zachowanie płynności finansowej w okresie do zakończenia najbliższego sezonu siatkarskiego", do tego "musi prowadzić dokumentację finansową zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa" i "nie może posiadać nie uzgodnionych z wierzycielami, co do spłaty w kolejnych terminach, zaległości finansowych z sezonu poprzedniego przekraczających 90 dni na dzień składania wniosku".

To wszystko dobrze wygląda w dokumencie o mocy prawnej, ale kto sprawdza powyższe wymagania i jakie są konkretne sankcje za ich niedotrzymanie, na przykład w trakcie sezonu ligowego? Teoretycznie odpowiedzi są znane, ale komisja nie ma w zwyczaju ostro reagować. - Bez prawomocnego wyroku Sądu Polubownego lub powszechnego Komisja nie ma narzędzi do wymagania na klubach reakcji - mówił Łopaciński.

I o to mają do niej pretensje menadżerowie, walczący o zaległe pensje swoich klientów. Według nich same oświadczenia składane komisji nie dają żadnej wiedzy o sytuacji klubów, a komunikacja między PLS a PZPS w tym zakresie jest nikła. - Już od kilku lat przy wpisach na listę transferową obowiązuje prawo, by wskazywać zadłużenie klubów wobec zawodnika. Tylko co z tego, że my to napiszemy, jeżeli ta informacja z pewnością nie trafi do PZPS-u? (...) Często podnoszony jest argument: nie wiemy o pewnych rzeczach, bo sprawy nie lądują w sądach. Sęk w tym, że mało kto chce iść do sądu, bo to prawdziwa ostateczność, a wcześniej i tak musimy przejść obowiązkowo przez sąd polubowny - mówił w niedawnej rozmowie z naszym portalem menadżer Jakub Malke.

Procesy przed sądami przy PLS ciągną się miesiącami, a nawet jeżeli uda się uzyskać korzystny wyrok sądu powszechnego, to i tak rzadko dyscyplinuje to klub. Bo taki wyrok zwykle dotyczy kontraktu wizerunkowego, czyli umowy cywilnoprawnej, a one nie podlegają procesowi licencyjnemu i Komisja nie musi ich brać pod uwagę. Innymi słowy, trzeba naprawdę bardzo się postarać (w negatywnym znaczeniu tego słowa), by nie zasłużyć na licencję, chociażby warunkową lub nadzorowaną. Kluby zdają się to doskonale wiedzieć i mimo ciągnących się latami problemów nie wydają się bać karzącej ręki sprawiedliwości.

Regulacje PZPS i PLS nie znają kar ujemnych punktów ani zakazu pełnienia funkcji publicznych w siatkówce (obecnych we Włoszech), a jeśli przyznaje się kary finansowe, to tylko za braki formalne w dokumentach i wysyłaniu ich po terminie. Zakres możliwości komisji jest bardzo wąski: przyznanie licencji, nieprzyznanie lub zawieszenie. Żadnych innych możliwości. Organ związkowy kierowany przez Tadeusza Łopacińskiego interweniuje, kiedy potrzebuje od klubu np. uwiarygodnienia możliwości spłaty zadłużenia. Potrafi też uzależnić wydanie licencji od spłacenia zaległości wobec zawodnika według wyroku Sąd Polubownego, co pokazuje, że nie jest całkowicie pobłażliwy, jak sugerują krytycy jej działalności.

Ale przypadek Stoczni Szczecin udowodnił, że dotychczasowe przerzucanie się odpowiedzialnością między PLS a PZPS w niczym nie pomaga, a może jedynie doprowadzić do organizacyjnej tragedii. PLS zawsze może się wytłumaczyć tym, że związkowa komisja wiedziała, co robi, przyznając licencję. A sama komisja nie może przypisywać z góry złej woli klubów przysyłających oświadczenia i zakłada, że ekstraklasa pilnuje jakości swoich udziałowców. To klasyczna spychologia, która trwa już zbyt długo.

- Rozmawiałem na ten temat z jednym człowiekiem z władz ligi i on mówi mi: jeśli byśmy tego tak przestrzegali, nie mielibyśmy połowy klubów w lidze. A ja mówię: wy nie będziecie na tym tracić, tylko zyskiwać! Zyskacie w lidze prawdziwe kluby i sponsorzy będą wiedzieli, że one są solidne - mówił menadżer Roberto Mogentale, uskarżając się na brak skutecznej kontroli klubów. Można argumentować, że siatkarskiego agenta interesuje przede wszystkim zarobek, a nie ogólnie pojęte dobro dyscypliny, ale akurat problem, który najczęściej trapi Mogentale i innych menadżerów, dotyka spraw bliskich dla kibiców, czyli stabilności ligi i jej jakości. Być może dobrze się stało, że dramat klubu ze Szczecina był tak głośny i szeroko komentowany. Zwykle tak głośne upadki doprowadzają do koniecznych zmian. Obyśmy takich doczekali.

ZOBACZ WIDEO Świderski o sytuacji Stoczni: To nie tylko problem Szczecina, ale całej polskiej siatkówki
Czy system weryfikacji klubów PlusLigi i LSk wymaga zmian oraz dialogu PLS i PZPS?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×