Obecny sezon PlusLigi nie układa się po myśli Salvadora Hidalgo Olivy, który nie jest wyjściowym graczem Jastrzębskiego Węgla. Kubańczyk był notorycznie pomijany przez trenera Ferdinando De Giorgiego i wydawać się mogło, że jego sytuacja ulegnie zmianie, gdy w grudniu włoski trener poprosił o wcześniejsze rozwiązanie kontraktu.
Jastrzębianie szybko znaleźli nowego szkoleniowca. Został nim Roberto Santilli, który już na początku swojej pracy z drużyną musiał się zmierzyć z problemem. Oliva poprosił bowiem klub o zgodę na wcześniejsze zakończenie współpracy.
Kubański przyjmujący postanowił zabrać głos w tej sprawie. - Kto mówi, że chcę odejść? To klub jako pierwszy poprosił, żebym odszedł. Jeśli ktoś nie chce mnie w swoim zespole, to ciężko się z tym pogodzić. To tak, jak w związku dwojga ludzi. Jeśli któraś ze stron się "odkochała", nie ma sensu przedłużać tych relacji. Co pani zrobiłaby w takiej sytuacji? - powiedział Oliva w rozmowie z plusliga.pl.
Nieco inaczej sytuację widzi prezes Adam Gorol, który niedawno zdradził, że latem klub proponował Olivie poszukiwanie nowego klubu, bo siatkarz nie mieścił się w koncepcji trenera De Giorgiego. Dlatego szefostwo Jastrzębskiego chciało mu znaleźć nowego pracodawcę.
ZOBACZ WIDEO Zachwyt nad Michałem Kubiakiem. "Fenomen. Chyba najlepszy mental w całym polskim sporcie"
- Jeśli dobrze pamiętam, taka sytuacja miała miejsce, ale dopiero w połowie listopada. Tylko dlaczego miałbym rozwiązać kontrakt? Żeby stracić pieniądze? Dostawałem całkiem niezłą sumę za siedzenie na ławce, może to nie podobało się trenerowi albo prezesowi? Dobrze czułem się w klubie, byłem zadowolony, nie wiedziałem najmniejszego powodu, aby opuszczać Jastrzębie. Poza tym, w tym czasie było bardzo ciężko znaleźć nowy klub - wyjaśnił siatkarz z Kuby.
Oliva nie ukrywa, że jest rozczarowany postawą De Giorgiego, który konsekwentnie pomijał go przy ustalaniu wyjściowego składu, choć siatkarz miał prezentować się bardzo dobrze na treningach. Twierdzi jednak, że nigdy nie miał problemu z tym, że znajduje się na ławce rezerwowych i nie psuł atmosfery w grupie. Zawodnik porównał swoją sytuację do... Cristiano Ronaldo, na którego dobre samopoczucie w Realu Madryt miał pracować cały klub.
- Nie chcę, żeby prezes wpływał na decyzje trenera, ale żeby był częścią zespołu, całości jaką tworzymy. To prezes jest numerem jeden w klubie i to on ostatecznie decyduje kto powinien odejść, a kto ma przyjść. Dlatego musi znać realia, musi być blisko drużyny. Gdyby na przykład Ronaldo nie był szczęśliwy w Realu Madryt, to pewnie wszyscy, na czele z prezesem zastanawialiby się co można zrobić, żeby mu pomóc, żeby rozwiązać jego ewentualne problemy czy zmartwienia - stwierdził Oliva.
Jeśli to prawda to podejście klubu do zawodnika na poziomie niskiej ligi a nie
Ale dobrze że Giorgi odszedł to może Czytaj całość