Optymistyczniej w Olsztynie?

AZS UWM Olsztyn jest coraz bliżej zawarcia umowy z firmą, którą interesowałaby współpracą z klubem, czytamy na łamach Gazety Olsztyńskiej. I wszystko wskazuje na to, że jest to jeden z kilku potencjalnych sponsorów. - Są życzliwi ludzie, którzy - na razie tylko ustnie - zadeklarowali swoją pomoc klubowi. Mam wrażenie, że z czymś więcej wstrzymują się do czasu, aż ktoś zrobi ten pierwszy krok - mówi prezes Mariusz Szyszko.

W środę zarząd olsztyńskiego klubu podpisał z jedną z firm porozumienie, po którym można się spodziewać, że w nadchodzącym sezonie firma ta podejmie współpracę z AZS-em. - Skończyły się czasy dobrych wujków z Ameryki, którzy wchodzili do klubu i w pojedynkę uszczęśliwiali ten klub swoją kasą. To było dobre, dopóki było dobrze. Ale jak taki PZU czy inny Mlekpol nagle zabierał swoje zabawki, to robiło się niebezpiecznie - mówi prezes AZS-u UWM Olsztyn, Mariusz Szyszko. - Ja widzę to tak: niech znajdzie się 20 firm, które zdecydują się wyłożyć po 20 tysięcy złotych, 10 następnych po 100 tysięcy i dwie po 1,5 miliona. No i już jest nieźle. Choć łatwiej się to wszystko wylicza niż realizuje. To na pewno - dodaje.

Oficjalnie zadeklarowana jest już pomoc z Urzędu Marszałkowskiego i od wiceprezydenta miasta. Podpisanie zaś pierwszego porozumienia z zainteresowaną współpracą firmą skłoniło prezesa AZS-u UWM do oceny przewidywanych środków i podjęcia konkretnych działań związanych z siatkarzami. - No, więc po tym moim przeszacowaniu poszedłem do chłopaków na trening i powiedziałem im, że od jutra wracamy do rozmów o ich przyszłości w AZS - mówi Mariusz Szyszko.

Jednak trzeba też wypełnić luki po kluczowych zawodnikach, którzy już z Olsztyna odeszli. Prezes olsztyńskiego klubu uspokaja, że cały czas prowadzone są rozmowy z siatkarzami, którzy mogliby zasilić szeregi AZS-u. - Nie stajemy w szranki w Polsce, bo u nas ten rynek transferowy jest już mocno przetrzebiony. No, więc musimy sięgnąć za granicę. Czy za wschodnią? Tak, choć nie tylko (uśmiech). Prowadzimy rozmowy, ale nie jest lekko, bo cały ten rynek - mimo kryzysu - jest mocno rozpasany. A ja się nie wzbiję nie wiadomo jak wysoko, bo muszę mierzyć siły na zamiary. Mówiąc wprost: zapłacimy zawodnikom tyle, na ile klub będzie stać. A więc tyle, ile mamy mieć, a nie więcej. Ale też tyle, ile druga strona może z siebie dać tej drużynie - kończy Mariusz Szyszko na łamach Gazety Olsztyńskiej.

Źródło artykułu: