Zamiast leżeć na kanapie... - rozmowa z Dominikiem Witczakiem, mistrzem Polski w siatkówce plażowej

Nie lubi leżeć bezczynnie i dlatego po kilku dniach odpoczynku rozpoczął treningi, aby przygotować się do obrony tytułu mistrza Polski w siatkówce plażowej. Kto? Dominik Witczak. Atakujący kędzierzyńskiej ZAKSY zdradził portalowi SportoweFakty.pl, że na nadmorskich plażach najbardziej będzie mu brakowało... dziewczyny - siatkarki Anny Woźniakowskiej, która przygotowuje się z kadrą trenera Jerzego Matlaka do mistrzostw Europy.

Wojciech Potocki
Wojciech Potocki

Wojciech Potocki: Już w piątek rozpoczyna pan swoje starty w siatkówce plażowej. Może, zamiast przewracać się na piasku, warto dłużej odpocząć?

Dominik Witczak: Nie miałem zbyt dużo wolnego, ale moją grę na plaży traktuję jak przyjemność. Zamiast siedzieć w domu i wylegiwać się na kanapie wolę trochę się poruszać. Na pewno mi to nie zaszkodzi, a jeśli można przy okazji podreperować budżet, to po prostu warto pograć. Ja robię to już szósty rok z rzędu i wciąż mnie to bawi.

Niewielu zawodników łączy siatkówkę halową z plażówką. Co dla pana jest ważniejsze?

- Nie mam wątpliwości, że gra w hali. Siatkówka plażowa jest jednak doskonałym uzupełnieniem tej pierwszej i bardzo pomaga doskonalić niektóre elementy gry. W hali możesz na przykład nie przyjmować i koncentrować się jedynie na ataku, tu jest to nie możliwe. Trzeba mieć dobre przyjęcie, równie dobry atak i wciąż być w grze. Dwóch ludzi musi pokryć całe boisko, skakać do bloku, to wszystko potem przydaje się w hali. W plażówce mam trochę więcej sukcesów, a to przecież też jest ważne.

A trenerzy ZAKSY? Nie zabraniają gry na piasku?

- Nie, można nawet powiedzieć, że namawiają. Ja sam uważam, że lepiej ruszać się i grać niż nie robić nic. Do póki plażówka będzie mi sprawiać frajdę to nie zamierzam z niej rezygnować.

Obserwując pana grę w ZAKSIE, można zauważyć, że często bardzo sprytnie plasuje pan piłki w polu rywali. To nawyk z plaży?

- Może, nie nawyk, ale element, który na plaży wykorzystuje się bardzo często, a w hali pomaga, kiedy musisz atakować z trudnej pozycji. Zresztą nie tylko plasy pomagają w grze halowej. Na plaży, ważna jest również gra w obronie, dobrze ułożona ręka w ataku, a nawet obserwacja przeciwnika.

Wspólnie z Damianem Lisieckim bronicie tytułu mistrzów Polski. Liczycie na to, że znów się uda?

- Będzie tak samo trudno jak w ubiegłym roku. Wtedy nikt na nas nie stawiał i teraz też nie będziemy głównymi faworytami. Nasi rywale z kadry, trenują i startują cały rok, ale nie rezygnujemy. W tym sezonie będziemy reprezentować MOSiR Kędzierzyn-Koźle i właśnie w tym mieście rozpoczniemy starty. Ważne, aby od razu zbierać punkty i nie wypaść z czołówki, o co wcale nie jest trudno. Wystarczy, że przegrasz dwa mecze i odpadasz.

Jak jesteście przygotowani do sezonu?

- Właśnie trenujemy w Poznaniu, ponieważ mój partner ma tu duży plażowy projekt do zrealizowania. Na poznańskim Placu Wolności powstają właśnie boiska z trybunami i na pewno na nich zagramy. Chcieliśmy wcześniej przyjechać do Kędzierzyna i potrenować z młodymi zawodnikami MOSiR, ale nic z tego nie wyszło. Damian nie może przerwać swoich planów, ale to nie znaczy, że będziemy gorzej przygotowani.

Po cyklu Grand Prix Polski, na nadmorskich plażach, rozpoczynacie walkę o mistrzostwo kraju. Niektórzy traktują takie turnieje jak wczasy. Zabierają rodziny, dzieci. A pan?

- Też chciałbym wziąć moją dziewczynę, ale Ania (Woźniakowska – przyp. red.) dostała powołanie do kadry trenera Jerzego Matlaka i przygotowuje się do mistrzostw Europy. Spędziliśmy wcześniej trochę czasu w Dźwirzynie, gdzie trenowały kadrowiczki, a ja wykorzystywałem ten czas na treningi w Kołobrzegu. Na razie musi nam to wystarczyć (śmiech).

Rozmawiamy o lecie, ale trudno nie zapytać o nowy sezon halowy. Odszedł z ZAKSY Jakub Novotny, ale przyszedł inny Jakub - Jarosz. Myśli pan, że zastąpi Czecha?

- Zobaczymy. Nic mu nie ujmując, zastąpić Nowotnego będzie szalenie trudno. On był fantastyczny w pierwszej części sezonu. Chyba nikt nie potrafił tak wykańczać naszych kontr i atakować z wysokich piłek, jak o Kuba Novotny. Przypuszczam, że teraz pierwszym atakującym będzie Jaros , a to oznacza, że dla mnie sytuacja się nie zmieni. Dalej będę musiał być gotowy do gry na sto procent i zastąpić atakującego, kiedy będzie tego wymagała sytuacja. Wierzę zresztą, że nasi trenerzy wszystko odpowiednio zaplanują.

Jak pan sądzi? ZAKSA będzie silniejsza niż w minionym sezonie?

- Mam taką nadzieję. Nie było zbyt dużo zmian, więc na pewno będziemy lepiej zgrani, a to w siatkówce bardzo ważna rzecz. Do rozpoczęcia ligi many jeszcze tyle czasu, że zbyt wiele o niej nie myślę. Na razie skupiam się na najbliższych startach w plażówce i liczę, że wspólnie z Damianem Lisieckim uda się nam się wygrać parę turniejów (śmiech).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×