Faworyci wygrywają - podsumowanie pierwszego weekendu play-off w I lidze kobiet

Zespoły, które przed spotkaniami stawiane były w roli faworytów nie zawiodły swoich sympatyków. W czterech parach, które rozegrały swoje mecze wygrywały gospodynie. Do walki w finale może przygotowywać się już chyba Gwardia Wrocław, która bez problemów rozprawiła się z Sokołem Chorzów. W podobnej sytuacji są też krakowianki, a bardzo bliskie utrzymania się w lidze są zespoły z Polic i Ostrowca Świętokrzyskiego. Nie doszło do planowanego spotkania Skry Bełchatów z Budowlanymi Toruń, które ma decydować o 5. miejscu, gdyż drużyny nie widzą sensu rozgrywania spotkań, które nie mają właściwie większego znaczenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Gwardia Wrocław - Sokół Chorzów 3:0 (25:17, 25:15, 25:19) i 3:0 (25:19, 25:9, 25:15)

Zgodnie z oczekiwaniami zawodniczki Gwardii Wrocław nie pozostawiły swoim przeciwniczkom z Chorzowa praktycznie żadnych złudzeń w pierwszym dwóch meczach pierwszej rundy play-off. Podopieczne trenera Rafała Błaszczyka dwukrotnie wygrały 3:0, a co więcej w rozegranych sześciu partiach, ani raz nie pozwoliły zawodniczkom Sokoła przekroczyć granicy 20 punktów! Właściwie każdy set w tych dwóch spotkaniach przebiegał dosyć schematycznie. Wrocławianki bez większego wysiłku budowały przewagę, która z biegiem czasu stopniowo się powiększała. Oczywiście chorzowianki starały się nawiązać walkę, kilkakrotnie doprowadziły nawet do remisu, jednak wtedy zespół spadkowicza z Ligi Siatkówki Kobiet włączał ?drugi bieg? i znów osiągał bezpieczne prowadzenie. Wydaje się, że wrocławianki w Chorzowie nie będą mieć większych problemów i w drogę powrotną wyruszą po rozegraniu tylko jednego meczu.

Wisła Kraków - Piast Szczecin 3:0 (25:22, 25:20, 26:24) i 3:0 (25:20, 25:14, 25:15)

Wisła Kraków podobnie jak Gwardia Wrocław, może powoli myśleć o ostatecznej walce o awans. Po dwóch rozegranych w Krakowie spotkaniach zawodniczki Krzysztofa Mazurka prowadzą 2:0, nie tracąc przy tym żadnego seta. Można było się spodziewać, że konfrontacja tych drużyn przyniesie trochę więcej emocji, jednak jak widać szczecinianki nie sprostały presji, która na nich ciąży. Kibice z Grodu Kraka z całą pewnością długo będą pamiętać trzeci set pierwszego meczu, kiedy to zawodniczki ze Szczecina prowadziły już 20:24. Kuriozum całej sytuacji polega na tym, że ambitnie grające miejscowe zdobyły... sześć punktów z rzędu i ostatecznie odniosły zwycięstwo w całym spotkaniu. Mimo tego siatkarkom Marka Mierzwińskiego należną się pochwały, gdyż w przeciągu całego spotkania miały okresy bardzo dobrej gry, podczas których stawały się równorzędnymi przeciwniczkami dla faworyzowanej Wisły. W drugim meczu Piast Szczecin nawiązał walkę tylko w jednym secie. Później było już zdecydowanie gorzej. W ekipie z województwa zachodniopomorskiego w dużej mierze szwankowało przyjęcie zagrywki oraz skuteczność w ataku.

AZS KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - PLKS Pszczyna 3:0 (25:12, 25:21, 25:19) i 3:2 (25:22, 25:20, 23:25, 22:25, 15:12)

Również zgodnie z oczekiwaniami zawodniczki z Ostrowca Świętokrzyskiego wyjadą do Pszczyny z zaliczką dwóch wygranych spotkań. Pierwsze piłki w sobotnim meczu jednak nie wskazywały na jego dalszy przebieg. Pszczynianki wyszły prowadzenie, które jednak zostało błyskawicznie zniwelowane przez rządne zwycięstwa gospodynie. Później już wszystko potoczyło się po myśli zawodniczek trenera Bodysa, które bez większych problemów wygrały 3:0. Spora część kibiców myślała, że w następnym meczu również nie powinno być wielkich emocji. Wszyscy, którzy tak sądzili srogo się zawiedli, gdyż zawodniczki beniaminka ligi przegrywając już 2:0 potrafiły doprowadzić do rozegrania piątej partii. Co prawda w tie-breaku pewne zwycięstwo odniosły już zawodniczki KSZO, ale mimo wszystko ambicja i wola walki przyjezdnych są godne pochwały. Prawdopodobnie zespół z Pszczyny czeka degradacja, gdyż trudno przypuszczać, by siatkarki z tej miejscowości wygrały trzy kolejne spotkania.

Chemik Police - Politechnika Częstochowa 3:1 (25:22, 25:21, 14:25, 25:19) i 3:1 (25:20, 24:26, 25:22, 25:20)

Wygląda na to, że i w tym roku zawodniczki Chemika Police unikną spadku, gdyż po dwóch pierwszych spotkaniach rundy play-off prowadzą 2:0 z ekipą Politechniki Częstochowa. Dla częstochowianek, które trzy lata temu były o krok od awansu jest to ogromna porażka, gdyż widmo degradacji do niższej ligi już dawno nie było tak bliskie. Zawodniczki z Częstochowy jechały na północ Polski z zamiarem wygrania przynajmniej w jednym spotkaniu, ale jak widać ich plan spełzł na niczym, gdyż w dwóch meczach, siatkarki spod Jasnej Góry wygrały tylko dwie partie. W dużej mierze stało się to za przyczyną ich prostych błędów w przyjęciu zagrywki. Nie najlepiej było również z atakiem. Podobnych problemów nie miały gospodynie, które bez większych problemów zdobywały kolejne punkty i przybliżały się do ostatecznego zwycięstwa. Zawodniczki z Polic w drugim meczu miały nawet szansę wygrać 3:0, jednak o ich porażce w trzeciej partii zadecydowały drobne błędy.

Komentarze (0)