LŚ grupa D: Brazylia znowu lepsza - relacja ze spotkania Brazylia - Polska

Pierwszy mecz pomiędzy reprezentacjami Brazylii i Polski zakończył się porażką podopiecznych Daniela Castellaniego. Mimo że wielokrotnie mylili się sędziowie, nie należy upatrywać w tym powodów przegranej. Kluczowym momentem, po którym zdecydowanie pogorszyła się gra biało-czerwonych, była kontuzja, jakiej doznał świetnie spisujący się Bartosz Kurek.

W tym artykule dowiesz się o:

Brazylia - Polska 3:1 (23:25, 25:18, 25:20, 25:19)

Brazylia: Bruno, Eder, Murilo, Joao Paulo, Lucas, Rivaldo, Sergio (libero) oraz Visotto, Marlon, Leo Mineiro.

Polska: Michał Bąkiewicz, Bartosz Kurek, Marcin Możdżonek, Jakub Jarosz, Piotr Nowakowski, Grzegorz Łomacz, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Michał Ruciak, Wojciech Grzyb, Zbigniew Bartman, Paweł Woicki, Marcel Gromadowski.

Do spotkania oba zespoły podeszły niezwykle zmobilizowane. Już pierwsze akcje pokazały, że będzie to zacięty mecz, pełen niezwykle ofiarnych i widowiskowych obron. Rewelacyjnie w tym elemencie spisywali się libero obu reprezentacji: Krzysztof Ignaczak i Sergio. Trzy bloki polskiego zespołu pozwoliły nam wyjść na prowadzenie 4:6. Skuteczne ataki Jakuba Jarosza spowodowały, że przewaga biało-czerwonych wzrosła do 4 oczek (6:10). Mimo bardzo mocnych serwisów Brazylijczyków, polscy przyjmujący poprawnie dogrywali do rozgrywającego. Dobra gra brazylijskiego bloku uniemożliwiała przebicie się Polaków przez siatkę. Atak Murilo z drugiej linii doprowadził do remisu po 12. W środkowej części seta zespoły grały punkt za punkt. Dopiero w końcówce można było zauważyć nerwowość w poczynaniach "Canarinhos". Dzięki spokojowi biało-czerwoni odskoczyli na 4. oczka. Brazylijczykom udało się zniwelować straty do 2 oczek, ale skuteczny atak Jarosza zakończył seta (23:25).

Druga partia rozpoczęła się od dwupunktowego prowadzenia. Mimo że bardzo dobrze spisywali się, podobnie jak w pierwszej odsłonie, Jarosz i Kurek, nie byliśmy w stanie zmniejszyć strat. Młody brazylijski rozgrywający Bruno bardzo dobrze obsługiwał kolegów. Na siatce nie do zatrzymania byli Joao Paulo, Rivaldo oraz Lucas. Swoją zagrywką straszył Murilo. Polacy nie umieli odeprzeć skumulowanej ofensywy rywali, zaczęli popełniać własne błędy. Na domiar złego podczas jednej z dłuższych wymian kontuzji stawu skokowego doznał Bartosz Kurek, który musiał opuścić boisko. W miejsce przyjmującego na parkiet wszedł Zbigniew Bartman. Widać jednak było, że miał dłuższą przerwę w grze. Brazylijczycy grali bardzo konsekwentnie. Set zakończył skuteczny atak Brazylijczyków (25:18).

Początek trzeciej odsłony to popis gry "Canarinhos" i festiwal błędów biało-czerwonych. Podopieczni Daniela Castellaniego mylili się głównie ataku, nie radzili sobie także z atomowymi serwisami rywali. Szkoleniowiec reprezentacji Polski zmuszony był zmienić Jarosza Gromadowskim, a Bąkiewicza Ruciakiem. Co prawda ze stanu 7:1 udało się gościom zniwelować straty do 4 oczek (11:7), ale Brazylijczycy niesieni fantastycznym dopingiem znowu zaczęli "odjeżdżać". Świetnie do gry wprowadził się Marcel Gromadowski, który jako jedyny potrafił sforsować nawet potrójny blok rywali. Mimo lepszej gry w końcówce, biało-czerwoni przegrali seta do 20.

Czwarta partia przebiegiem przypominała seta pierwszego, tyle tylko, że prowadzili Brazylijczycy. Świetne ataki i niesamowite obrony "Canarinhos" deprymowały Polaków, którzy momentami tracili punkty w seriach, by później rzucić się do odrabiania strat. Najlepszym graczem w ekipie biało-czerwonych był Marcel Gromadowski, który wielokrotnie musiał radzić sobie na potrójnym bloku. W brazylijskim zespole nie było słabych punktów. Podopieczni Bernardo Rezende grali bardzo konsekwentnie. W rezultacie Polacy musieli przełknąć gorycz porażki (25:19). Wynik ten jest jednak dobrym prognostykiem przed rewanżem.

Kolejne spotkanie odbędzie się w niedzielę o godz. 15.

Źródło artykułu: