Kult pracy, kroplówki i podwójna samotność. Berenika Tomsia przeżyła sezon w Korei, choć nie było łatwo

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Ten kult pracy przejawia się chyba nie tylko w sporcie?

To dla nich jest normalne i chyba w całej Korei występuje takie podejście, bo ludzie pracują tam od świtu do zmierzchu i nikt nawet nie myśli o takiej pracy w kategoriach wyzysku albo przesady. W tym kraju wkłada się całą siłę w wykonywanie swoich obowiązków i akceptuje się ograniczanie innych sfer życia w imię pracy. Co ciekawe, po pracy ludzie najczęściej idą do barów i raczej nie są wstrzemięźliwi. Nierzadko widziałam pijane osoby na ulicach, co mnie dość mocno zaskoczyło. Trudno było przełamać bariery językowe i kulturowe?

Na początku miałyśmy problem językowy, ale później nauczyłam się podstawowych słów w koreańskim i mogłam już prowadzić nieco bardziej zaawansowane rozmowy. Bardzo się zżyłam z tymi dziewuchami przez osiem miesięcy, były super. Dla nich tak naprawdę nie istniało nic innego poza siatkówką, każdy trening był wyrażeniem samej siebie. Do dziś się zastanawiam, skąd one przez całe życie biorą tyle motywacji i siły, by poświęcić absolutnie całe życie dla sportu.

Na początku jest dystans i to się czuje. Koreańczycy postrzegają ludzi z Europy zupełnie inaczej, nawet jeżeli chodzi o wygląd. Dla nich wiele naszych zwyczajów czy zachowań jest po prostu dziwnych i jeszcze nigdy nie słyszałam tylu pytań na temat tego, co robię i dlaczego. Bywało śmiesznie! Z czasem bariera była coraz mniejsza, bo bardzo starałam się nawiązać z nimi dobry kontakt i przekonałam się, jak otwartymi i przyjaznymi ludźmi są Koreańczycy.

Zuzanna Efimienko-Młotkowska: Wierzę, że już nie będziemy siatkarskim kopciuszkiem

Czy da się porównać Inczeon i Seul do czegokolwiek, co zna pani z Polski i Europy?

Jeżeli ktoś nie był w Azji, nie zna tamtejszych większych miast, to naprawdę bardzo trudno to opisać. Przede wszystkim budynki są naprawdę wysokie, pełno jest sklepów, knajp i neonów, a życie jest tam naprawdę intensywne. Odwiedziłam stolicę Korei przez ostatnie osiem miesięcy wiele razy, a i tak dobrze wiedziałam, że nie mam szans zobaczyć w niej wszystkiego.

Azjatyckie jedzenie, które pamiętam z Polski i to koreańskie... Niebo a ziemia, nie ma absolutnie porównania. Kuchnia koreańska jest przede wszystkim niesamowicie ostra, co wynika z tamtejszego przekonania, że ostre jedzenie oczyszcza myśli. Dlatego wszyscy jedzą tam bardzo pikantne dania, zwłaszcza kiedy się stresują. Nie miałam nawet własnej kuchni, dlatego najczęściej po prostu korzystałam z tego, co było na stołówce w klubowym obiekcie i jadłam to, co koleżanki z drużyny. I zdarzały się dni, kiedy nie znalazłam w tej stołówce niczego dla siebie, ale też trafiałam na bardzo dobre jedzenie.

Patrząc na otoczkę medialną wokół siatkówki, wydaje się, że plasuje się wysoko na liście ulubionych sportów w Korei Południowej.

Siatkówka jest bardzo popularnym sportem i Korei, wielu ludzi się nią pasjonuje i jeździ regularnie na mecze. Wszystkie mecze są w telewizji i cała liga jest bardzo dobrze opakowania medialnie. Nie pamiętam, żeby na jakimś spotkaniu nie było pełnych trybun. Kibice wiążą się bardzo emocjonalnie z całą drużyną i podobnie jak w Japonii dają siatkarkom małe prezenty. Przywiozłam do Polski jeden z nich, to specjalna pieczątka z moim imieniem po koreańsku. Tam czasem zamiast składania podpisów używa się właśnie pieczątek z imieniem i nazwiskiem. I od jakiegoś czasu mam własną!

Koreańczycy zadbali o dobre warunki mieszkaniowe dla pani?

Szybko się okazało, że nie będę mieszkała w samym Inczeon, tylko w pobliskim Gyeyang, gdzie znajdowała się nasza hala. Dostałam duże, bardzo ładne mieszkanie oddalone pięć minut jazdy samochodem od hali i nie miałam prawa na nic narzekać. Ale głównym problem był taki, że wychodziłam z domu o ósmej, a wracałam o dziesiątej lub jedenastej wieczorem.

I trudno było zająć się na co dzień czymś innym poza siatkówką. A nawet jeżeli zdarzył się jakiś czas wolny i miałam milion pomysłów na to, jak go wykorzystać, to tak czy siak kończyło się na spaniu. Inaczej nie byłabym w stanie przetrwać kolejnego tygodnia. Co nie znaczy, że nie zobaczyłam niczego w Korei, bo zwiedziłam kilka miast i poznałam życie w tamtym kraju.

Starała się pani nawiązać z kontakt z innymi zagranicznymi siatkarkami w lidze? W końcu miałyście wspólne doświadczenia.

Zdecydowanie! Zagraniczne dziewczyny w lidze próbowały się trzymać razem, ale bardzo trudno było znaleźć chociażby pół dnia na to, by się spotkać. A to dlatego, że w lidze występuje tylko sześć drużyn i terminarz rozgrywek jest naprawdę szalony. Ciężko jest z tygodnia na tydzień przewidzieć, z kim będzie się grało. Do tego żadna z nas nie mogła przyjechać szybko do innego miasta, kluby raczej boją się dawać zawodniczkom samochody.

To w sumie była dla mnie pierwsza taka sytuacja w karierze, że byłam jedyną zagraniczną siatkarką w zespole i w wielu sprawach byłam osamotniona. W takich sytuacjach czuje się podwójnie, że wylądowało się na drugim końcu świata. Dlatego klub nie tyle pozwalał, co nawet bardzo chciał, żeby rodzina do mnie przylatywała. Dwukrotnie odwiedziła mnie siostra, raz brat; do Pink Spiders od lat przychodziły różne zagraniczne siatkarki i klub wie, że wizyty bliskich są im bardzo potrzebne.

Gdyby mogła pani cofnąć czas i podjąć jeszcze raz decyzję, wiedząc to, co już pani wie o lidze koreańskiej...

Szczerze? Nie mam pojęcia. Miałam możliwość, żeby zostać i naprawdę bardzo się zżyłam ze wszystkimi ludźmi poznanymi w Korei, ale stwierdziłam, że kolejny sezon w tej lidze mógłby się źle odbić dla mojego zdrowia. Gdybym miała 25 lat, nie miałabym żadnego problemu z rozegraniem drugiego sezonu w Korei, ale... cóż, jestem trochę starsza. Z tym że nie zamierzam nikogo straszyć! Są zawodniczki, które bardzo dobrze wspominają sezony spędzone w tamtym kraju. To jest bardzo dobry kierunek dla osób, które lubią ciężko pracować i mieć satysfakcję ze swojego wysiłku. A przede wszystkim trzeba mieć do tej ligi dobre zdrowie.

Kubiak i Kurek komentują głośne słowa N'Gapetha ws. Leona. "One nie sprawią, że Wilfredo przestanie mieszkać w Polsce"

Patrząc na statystyki sezonu i zdobyty medal, koniec końców sezon w Azji był dla pani jednym z lepszych w ostatnich latach. Taki sukces otwiera sporo drzwi i pozwala myśleć o równie ciekawym klubie w kolejnym sezonie?

Przytrafiły mi się dwa słabe lata i tym bardziej mam satysfakcję z tego, że Korea pomogła mi się siatkarsko odbudować . Takie stuprocentowe spalanie się dla siatkówki naprawdę dobrze mi zrobiło. Ale teraz nie mam jeszcze pomysłu na kolejny sezon, nie wiem, jak to się dalej potoczy. Na razie zbieram siły w Gdańsku i czekam dalej na propozycje.

Jak oceniasz ostatni sezon Bereniki Tomsi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×