Asseco Resovia Rzeszów - Płomień Sosnowiec 3:0 (25:21, 25:19, 25:19)
Asseco Resovia Rzeszów: Gunia, Hernandez, Ilić, Mitrović, Papke, Łuka, Ignaczak (L) oraz Józefacki
Płomień Sosnowiec: Kosok, Legień, Masny, Grygiel, Łomacz, Kaźmierczak, Stańczak (L) oraz Jurkojć, Pietkiewicz, Eithun
Najlepszym zawodnikiem spotkania został Piotr Łuka.
Resovia Rzeszów pewnie wygrała wszystkie partie, czym zmazała plamę z poprzedniego meczu, przegranego we własnej hali 1:3. - Wczoraj to był taki ?wypadek przy pracy? - skomentował porażkę ze środy Paweł Papke. Zaiste patrząc na przebieg czwartkowego meczu, widać było zmianę w stylu gry rzeszowian. - Ograniczyliśmy liczbę błędów do minimum. Raptem trzy ? cztery ataki były autowe z naszej strony. Graliśmy skupieni i bardzo zdeterminowani, gdyż bardzo nam zależało na zwycięstwie, które daje nam przepustkę do walki o piąte miejsce, na którym nam bardzo zależy - dodał kapitan Resovii.
Jedyny moment niepewności w poczynaniach rzeszowian był na początku pierwszej odsłony, kiedy to Płomień objął prowadzenie 9:5. Po chwili był jednak remis, po czym nastąpiła mocna końcówka Resovii. - Wczorajszy mecz kosztował nas sporo sił, co było widać na boisku. Do połowy pierwszego seta próbowaliśmy walczyć z Resovią, ale potem rzeszowianie przejęli inicjatywę - komentował przebieg meczu Mirosław Zawieracz, trener Płomienia.
Przyjęcie zagrywki było mankamentem Resovii w środowym meczu. W czwartek natomiast rzeszowianie praktycznie nie mylili się w tym elemencie, co ułatwiało wyprowadzenie skutecznego ataku. - Nasza zagrywka nie robiła Resovii żadnej krzywdy. Miedzy innymi dzięki dobremu przyjęciu rzeszowianie mieli około 80% z pierwszego ataku. Przy takim obrocie wydarzeń moi zawodnicy stracili wiarę w zwycięstwo - mówił zasmucony trener gości.
Sosnowiczanie nie potrafili znaleźć przez całe spotkanie sposobu na świetnie dysponowanych rywali. - Resovia popełniła bardzo mało błędów własnych. My natomiast myliliśmy się częściej - mówił po meczu kapitan Płomienia, Rafał Legień.
Niestety dla Asseco Resovii Rzeszów podczas meczu z Płomieniem kontuzji doznał serbski przyjmujący rzeszowian. Los jest dla nas okrutny, bo ze składu wypadł Aleksandar Mitrović i nie wiadomo kiedy wróci do zdrowia. Może być tak, że w kolejnym meczu zagramy ponownie z Ignaczakiem na skrzydle - mówił Kowal, który znowu stanie przed trudnym zadaniem ?zmontowania? drużyny, która wywalczy piąte miejsce w lidze.