Miłosz Marek: Przed sezonem Gedania skazywana była na porażkę. Połowa sezonu wskazywała na to, że typy ekspertów staną się prawdą. Co stało się z waszą drużyną, że udało się utrzymać i to w takim świetnym stylu?
Agata Durajczyk: Na początku było bardzo ciężko. Nie miałyśmy pełnego składu i późno doszła nasza rozgrywająca i może to właśnie spowodowało to, że pierwsza rudna była dla nas jedną wielką przegraną. Kiedy się zgrałyśmy i zmobilizowałyśmy, pomimo pewnych trudności w klubie, to ta nasza gra wyglądała zupełnie inaczej.
Spodziewała się pani takiego rozstrzygnięcia?
- Wierzyłam w nasza drużynę od samego początku i pomimo tak słabej pierwszej rundy w głębi wiedziałam, że damy radę się utrzymać. Wszystkie tego pragnęłyśmy, ponieważ atmosfera w drużynie była bardzo dobra.
Z jakim nastawieniem przystępowała pani do sezonu? Pani zadaniem było zastąpienie Marty Siwki, która była chwalona za występy na swojej pozycji.
- Nastawienie było bardzo pozytywne, bo już we wcześniejszym sezonie miałam szansę gry i starałam się ją możliwie najlepiej wykorzystać. Wiadomo, w tym sezonie były momenty słabsze i dużo się muszę jeszcze nauczyć, ale jestem zadowolona.
Miniony sezon był dla Pani debiutanckim w rozgrywkach PlusLigi Kobiet. Jak oceni Pani swoje występy w perspektywie całego roku?
- Ciężko jest oceniać samą siebie, więc pozostawiam to zadanie innym. Powiem tylko, że starałam się dawać z siebie wszystko na treningach i na meczach. Gra jest dla mnie wszystkim i cieszę się, że w Gedanii dostałam szansę.
Gedania przeniosła się z Gdańska do Żukowa. W ciągu sezonu, dzięki ambitnej postawie zespołu, hala szczelnie się wypełniała. Jak pani odbierała tą przeprowadzkę?
- Żukowo przyjęło nas bardzo gościnnie. Kibice byli rewelacyjni i jeździli z nami na różne mecze, ale wiadomo, Gedania od lat była w Gdańsku i tam pozostały wszelkie tradycje tego klubu i atmosfera, wiec mam nadzieję, że kiedyś zespół wróci z powrotem do Gdańska.
W ciągu sezonu z Żukowa dochodziło wiele niepokojących sygnałów dotyczących finansów. Jak wyglądało to na prawdę? Ponoć zaległości zostały już uregulowane.
- Kiedy drużyna była budowana już dochodziły słuchy, że może być ciężko i tak właśnie było. Przez kilka miesięcy nie było wypłat i dziewczynom, które utrzymywały się same było ciężko, ale nikt się nie załamywał. Wierzyłyśmy, że wszystko się ułoży. Ponoć pieniądze dają przewagę, ale my pokazałyśmy, że i bez nich można grać. Obecnie, z tego co słyszałam, wszystkie zaległości zostały wypłacone.
Czy miały one jakiś wpływ na pani decyzję o zmianie barw klubowych? Była szansa na pozostanie w Żukowie?
- Po części tak, ale bardziej sugerowałam się tym, że w Mielcu budowano już drużynę, a co do Gedanii, to do tej pory nic nie wiadomo, dlatego podjęłam taką decyzję. Wiadomo, Gedania jest moim macierzystym klubem i z tym większą przykrością się z nią rozstałam.
Wybrała pani ofertę Stali Mielec. Dlaczego zdecydowała się pani akurat na grę w zespole z Podkarpacia?
- Słyszałam, że w mieleckim klubie planowano zmianę libero i oferta którą dostałam była bardzo korzystna, wiec zdecydowałam się na zmianę barw klubowych.
Czy pojawiły się jeszcze inne oferty?
- Tak, ale tej sprawy nie chcę rozwijać.
Razem z panią do klubu doszło kilka zawodniczek. Sylwia Wojcieska, Anita Chojnacka, Dorota Wilk, Małgorzata Piątek - jak ocenia pani te transfery?
- Zawodniczki z którymi będę grała są doświadczone i grały w najlepszych klubach wiec, mam nadzieję, że będę mogła się od nich dużo nauczyć. Mam nadzieję, że Stal nie będzie drużyną do spadku i razem będziemy walczyły o wyższe miejsca.
Na co więc będzie stać waszą ekipę w nadchodzących rozgrywkach?
- Mam nadzieję, że będziemy walczyły o miejsca 5-8, ale nic obiecywać nie można.
Jakie cele stawia sobie pani przed sezonem 2009/2010?
- Na pewno zdobycie doświadczenia i ogrania się w PlusLidze Kobiet, a także będę starała się jak najlepiej pracować na rzecz drużyny.