Marek Bobakowski: Buntu siatkarek nie da się już schować pod dywan. Potrzebna woda, nie oliwa (komentarz)
Siatkarki nie chcą pracować z Nawrockim, prezes związku twierdzi, że za ich decyzją stoi lobby menedżerskie, agenci straszą pozwami sądowymi, a selekcjoner milczy. To wszystko dwa miesiące przez walką o igrzyska w Tokio.
Przypomnijmy: "Gazeta Wyborcza" upubliczniła informację, że 13 z 15 polskich reprezentantek napisało list do PZPS, w którym żądają odejścia trenera Jacka Nawrockego. Powód? Wedle naszych nieoficjalnych informacji zawodniczki mają dość krzyków, wyzwisk i braku możliwości dialogu. Reakcja PZPS-u? Przedłużenie kontraktu Nawrockiego do jesieni 2022 roku. Na dodatek prezes Jacek Kasprzyk dolewa oliwy do ognia sugerując, że za wszystkim stoją menedżerowie zawodniczek, którzy chcą "wsadzić" w fotel selekcjonera jednego z Włochów. Nam potrzeba wody, nie oliwy. To jest przecież pożar!
Do księgarni, marsz!
- Marek, wiesz, co ja zrobiłem, kiedy dowiedziałem się, że będę prowadził kobiecą reprezentację Niemiec? - nieżyjący już Andrzej Niemczyk zadał mi kiedyś to pytanie.
- Nie mam pojęcia.
- Poszedłem do największej księgarni w Monachium i kupiłem wszystkie książki dotyczące psychologii sportu kobiecego, które były ówcześnie na rynku.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #8: Iga Baumgart-Witan. Baba nie do zajechaniaI Niemczyk pokazywał mi te książki. Zakurzone, nieco zmęczone, z pożółkłymi stronami. Było ich kilkanaście, może nieco ponad 20. Człowiek, który poprowadził kobiecą reprezentację do dwukrotnego mistrzostwa Europy, który wyciągnął naszą żeńską siatkówkę z dna, który stworzył "Złotka", opowiadał mi jak latami uczył się współpracy z "babami". Każdy, kto znał tego trenera wie, że to określenie ma pozytywny wydźwięk.
Mam wrażenie, że zarówno Nawrocki, jak i Kasprzyk powinni odwiedzić jak najszybciej księgarnię. Teraz wybór książek dotyczących psychologii sportu jest pewnie większy niż 40 lat temu w Niemczech.
9 tygodni bezczynności
Szefowie PZPS-u - co przyznał prezes - wiedzieli o nabrzmiewającym problemie od tygodni. Przynajmniej od końca mistrzostw Europy, gdzie Polki po wielu latach posuchy wywalczyły bardzo wysokie, czwarte miejsce. Od prawie 9 tygodni w tej sprawie nie zrobiono kompletnie nic.
Nie zorganizowano spotkania na linii trener - zawodniczki, nie odpowiedziano na oficjalne pismo kadrowiczek, nie poproszono profesjonalnych negocjatorów o pomoc, w końcu... No właśnie, wiele wskazuje na to, że PZPS postanowił schować problem pod dywan. Albo innymi słowami, poczekać aż pożar sam się wypali.
Nie wypalił się. Zamiast wiadra wody, użyto teraz oliwy. No i mamy sytuację kryzysową. Potrzebujemy kilku wozów strażackich, a i tak może być już za późno. Skoro kapitan kadry powtarza dziennikarzom, że "zespół nadal chce odwołania trenera" (przeczytaj więcej - LINK >>).
Czasy się zmieniły
Ja nie wiem kto ma rację. Czy rzeczywiście Nawrocki wrzeszczy i obraża zawodniczki podczas treningów? Czy niezbyt pochlebnie się o nich wyraża "na zewnątrz"? Czy jest tyranem? Czy może naszym siatkarkom przewróciło się w głowach, poczuły się mocne i postanowiły zorganizować bezsensowny bunt? A może faktycznie lobby menedżerskie inspirowało taki ruch?
W tej chwili odpowiedzi na powyższe pytania nie są tak naprawdę najważniejsze. Był czas, aby rozwiązać ten problem. Nie zrobiono nic, nie wykorzystano tych prawie 9 tygodni.
Za czasów Niemczyka, czy Nikołaja Karpola zdarzało się, że trener krzyczał, obrażał, czasami... uderzył (!!!), ale ostatecznie wszystkie zawodniczki podporządkowywały się takim metodom.
Czasy się zmieniły. I dobrze. Sportsmenki mają o wiele wyższe poczucie własnej wartości, współpracują z psychologami, doskonale czują się w przestrzeni medialnej. Mam wrażenie, że niektórzy w PZPS o tym nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć. A szkoda. Bo to ułatwiłoby znalezienie rozwiązania obecnego konfliktu.
Potrzebujemy okrągłego stołu
Bo ten konflikt można rozwiązać. Ciągle. Mimo że szambo wylało i mamy publiczne pranie brudów.
Potrzebujemy negocjatora. Kogoś, kto przez wiele lat funkcjonował w reprezentacji. Magdalena Śliwa, Dorota Świeniewicz, Aleksandra Przybysz - mamy wiele doświadczonych, byłych kadrowiczek, które z niejednego pieca chleb jadły, przeżyły nie jeden i nie dwa konflikty, są autorytetami dla obecnych reprezentantek Polski.
Poprośmy je o pomoc, zorganizujmy okrągły stół, przy którym powiedzmy sobie wszystko i szczerze, od A do Z, ustalmy zasady działania, spiszmy je na papierze i wróćmy do kontynuowania budowy mocnej reprezentacji, której boją się na całym świecie. Bo do tej pory dobrze nam szło.