Marek Bobakowski: Buntu siatkarek nie da się już schować pod dywan. Potrzebna woda, nie oliwa (komentarz)

Siatkarki nie chcą pracować z Nawrockim, prezes związku twierdzi, że za ich decyzją stoi lobby menedżerskie, agenci straszą pozwami sądowymi, a selekcjoner milczy. To wszystko dwa miesiące przez walką o igrzyska w Tokio.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Jacek Nawrocki PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Jacek Nawrocki
Na początku stycznia (7-12.01.2020 - TUTAJ więcej szczegółów >>) polskie siatkarki czeka bardzo trudny turniej, którego stawką będzie awans do igrzysk olimpijskich Tokio 2020. Dwa miesiące, 60 dni. Mało. Za mało, aby próbować schować pod dywanem szambo, które właśnie się wylało.

Przypomnijmy: "Gazeta Wyborcza" upubliczniła informację, że 13 z 15 polskich reprezentantek napisało list do PZPS, w którym żądają odejścia trenera Jacka Nawrockego. Powód? Wedle naszych nieoficjalnych informacji zawodniczki mają dość krzyków, wyzwisk i braku możliwości dialogu. Reakcja PZPS-u? Przedłużenie kontraktu Nawrockiego do jesieni 2022 roku. Na dodatek prezes Jacek Kasprzyk dolewa oliwy do ognia sugerując, że za wszystkim stoją menedżerowie zawodniczek, którzy chcą "wsadzić" w fotel selekcjonera jednego z Włochów. Nam potrzeba wody, nie oliwy. To jest przecież pożar!

Do księgarni, marsz!

- Marek, wiesz, co ja zrobiłem, kiedy dowiedziałem się, że będę prowadził kobiecą reprezentację Niemiec? - nieżyjący już Andrzej Niemczyk zadał mi kiedyś to pytanie.

- Nie mam pojęcia.

- Poszedłem do największej księgarni w Monachium i kupiłem wszystkie książki dotyczące psychologii sportu kobiecego, które były ówcześnie na rynku.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #8: Iga Baumgart-Witan. Baba nie do zajechania

I Niemczyk pokazywał mi te książki. Zakurzone, nieco zmęczone, z pożółkłymi stronami.  Było ich kilkanaście, może nieco ponad 20. Człowiek, który poprowadził kobiecą reprezentację do dwukrotnego mistrzostwa Europy, który wyciągnął naszą żeńską siatkówkę z dna, który stworzył "Złotka", opowiadał mi jak latami uczył się współpracy z "babami". Każdy, kto znał tego trenera wie, że to określenie ma pozytywny wydźwięk.

Mam wrażenie, że zarówno Nawrocki, jak i Kasprzyk powinni odwiedzić jak najszybciej księgarnię. Teraz wybór książek dotyczących psychologii sportu jest pewnie większy niż 40 lat temu w Niemczech.

9 tygodni bezczynności

Szefowie PZPS-u - co przyznał prezes - wiedzieli o nabrzmiewającym problemie od tygodni. Przynajmniej od końca mistrzostw Europy, gdzie Polki po wielu latach posuchy wywalczyły bardzo wysokie, czwarte miejsce. Od prawie 9 tygodni w tej sprawie nie zrobiono kompletnie nic.

Nie zorganizowano spotkania na linii trener - zawodniczki, nie odpowiedziano na oficjalne pismo kadrowiczek, nie poproszono profesjonalnych negocjatorów o pomoc, w końcu... No właśnie, wiele wskazuje na to, że PZPS postanowił schować problem pod dywan. Albo innymi słowami, poczekać aż pożar sam się wypali.

Nie wypalił się. Zamiast wiadra wody, użyto teraz oliwy. No i mamy sytuację kryzysową. Potrzebujemy kilku wozów strażackich, a i tak może być już za późno. Skoro kapitan kadry powtarza dziennikarzom, że "zespół nadal chce odwołania trenera" (przeczytaj więcej - LINK >>).

Czasy się zmieniły

Ja nie wiem kto ma rację. Czy rzeczywiście Nawrocki wrzeszczy i obraża zawodniczki podczas treningów? Czy niezbyt pochlebnie się o nich wyraża "na zewnątrz"? Czy jest tyranem? Czy może naszym siatkarkom przewróciło się w głowach, poczuły się mocne i postanowiły zorganizować bezsensowny bunt? A może faktycznie lobby menedżerskie inspirowało taki ruch?

W tej chwili odpowiedzi na powyższe pytania nie są tak naprawdę najważniejsze. Był czas, aby rozwiązać ten problem. Nie zrobiono nic, nie wykorzystano tych prawie 9 tygodni.

Za czasów Niemczyka, czy Nikołaja Karpola zdarzało się, że trener krzyczał, obrażał, czasami... uderzył (!!!), ale ostatecznie wszystkie zawodniczki podporządkowywały się takim metodom.

Czasy się zmieniły. I dobrze. Sportsmenki mają o wiele wyższe poczucie własnej wartości, współpracują z psychologami, doskonale czują się w przestrzeni medialnej. Mam wrażenie, że niektórzy w PZPS o tym nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć. A szkoda. Bo to ułatwiłoby znalezienie rozwiązania obecnego konfliktu.

Potrzebujemy okrągłego stołu

Bo ten konflikt można rozwiązać. Ciągle. Mimo że szambo wylało i mamy publiczne pranie brudów.

Potrzebujemy negocjatora. Kogoś, kto przez wiele lat funkcjonował w reprezentacji. Magdalena Śliwa, Dorota ŚwieniewiczAleksandra Przybysz - mamy wiele doświadczonych, byłych kadrowiczek, które z niejednego pieca chleb jadły, przeżyły nie jeden i nie dwa konflikty, są autorytetami dla obecnych reprezentantek Polski.

Poprośmy je o pomoc, zorganizujmy okrągły stół, przy którym powiedzmy sobie wszystko i szczerze, od A do Z, ustalmy zasady działania, spiszmy je na papierze i wróćmy do kontynuowania budowy mocnej reprezentacji, której boją się na całym świecie. Bo do tej pory dobrze nam szło.




Co teraz powinien zrobić PZPS?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×