Radosław Ciemięga: Bardzo przeżywam to co się dzieje na boisku

Po ostatnim gwizdku sędziego w pilskiej ekipie wybuchł szał radości i wystrzeliły korki od szampana. Po kilku latach pilski zespół ponownie zagościł na najwyższym stopniu podium w zawodach o Puchar Polski. Dzięki tej wygranej pilanki będą miały ponownie prawo do reprezentowania Polski w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzyń.

Jakub Brąszkiewicz
Jakub Brąszkiewicz

- Bardzo cieszymy się z tej wygranej. Przed turniejem finałowym nikt na nas nie liczył. Cały czas się mówiło, że jest wielka trójka i my, jako ten czwarty. Okazało się, że to tak nie do końca jest - mówił po spotkaniu uradowany wiceprezes PTPS Farmutilu Piła Radosław Ciemięga.

Na pewno w trakcie gry żadna z siatkarek nie myślała o korzyściach finansowych jakie niesie za sobą zwycięstwo w Pucharze Polski. - Premie dla siatkarek będą. Organizatorzy zapomnieli wręczyć czeku z główną nagrodą na 100 tysięcy złotych, ale już wiemy, że te pieniądze na drugi tydzień wpłyną na nasze konto- kontynuował sternik PTPS-u.

Siatkarki świętować zwycięstwo będą dopiero w maju. Może to lepiej, bo jak tak dalej będą grać to połączą zdobycie Pucharu Polski z wywalczeniem medali mistrzostw Polski. - Myślę, że nie ma czasu na świętowanie. Dlatego, że czeka nas za kilka dni pierwsza runda play-off, a to nie będzie spacerek. Teraz będzie zasada "bij mistrza", każdy będzie chciał z nami wygrać. Także czasu na świętowanie nie będzie dużo, dziewczyny dostaną dzień lub półtora wolnego, ale czasu na świętowanie nie ma. Świętować będziemy w maju jak skończy się sezon.

Ogromne emocje, które towarzyszyły temu spotkaniu udzieliły się również wiceprezesowi. Radosław Ciemięga po drugim secie obserwował spotkanie na stojąco. - W trakcie trzeciego seta stałem już obok kwadratu dla siatkarek. Niestety, nie należę do ludzi, którzy potrafią na spokojnie oglądać taki mecz. Bardzo przeżywam to, co się dzieje na boisku.

Wszyscy byli pod dużym wrażeniem gry pilskiego zespołu. Wicemistrzynie Polski grały skutecznie i popełniały bardzo mało błędów. - Trener Matlak znany jest z tego, że przygotowuje formę na te najważniejsze mecze i nie raz to udowodnił. Myślę, że forma to jedna rzecz, ale nam odpowiadało to, że graliśmy nie z pozycji faworyta i bez presji. Kalisz był tak pewny siebie, że trenerzy przyszli na mecz w garniturach, a na co dzień tego nie robią - zakończył Radosław Ciemięga.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×