Siatkówka. Prezes Wisły Warszawa zaatakował trenera Chemika Police. "Niech się zachowuje jak człowiek"

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
Za nami zaległe spotkanie 13. kolejki LSK. Wisła Warszawa, mimo że formalnie była gospodarzem, kolejny raz musiała rozegrać swój mecz na wyjeździe. Jak pan skomentuje tę sytuację?

To trudny temat, Warszawa jest specyficznym miastem. Za każdy trening płacimy po tysiąc złotych dziennie i to gotówką. Za mecz to kwota 20 tysięcy złotych. W większości hal w Polsce kluby mają ulgi albo korzystają za darmo, a my nie dość, że płacimy, to jeszcze mamy problem z rozgrywaniem meczów. No cóż, takie życie.

Czy były prowadzone rozmowy z miastem, aby ten problem w jakiś sposób rozwiązać? Bo to nie jest chyba nowy temat.

Ten problem pojawia się co sezon i nie bardzo wiem, jak można z tego wyjść. Sam kilkakrotnie próbowałem porozmawiać z panem prezydentem Trzaskowskim. Pisaliśmy pisma, prosiliśmy o spotkania, niestety nie udało się do tego doprowadzić. Warszawa jest tak ustawiona, że hale tzw. OSiR-owskie, muszą wypracować określony zysk. Trudno w tej sytuacji mieć pretensje do dyrektorów, którzy mają do wyboru mecz i trzydniową imprezę komercyjną. Śmieję się, że wystawa kotów czy psów, to impreza ważniejsza niż sport. Zresztą wystarczy przypomnieć, w ubiegłym roku Onico grało w Łodzi, w tym roku jedzie do Płocka. Problemy w Warszawie dotyczą nie tylko Wisły. Pozostaje więc albo się męczyć, albo zamykać kluby. Nic więcej nie można zrobić.

Czy jest jakakolwiek szansa na rozwiązanie problemu z halą w najbliższym czasie?

Nie wiem, jak sytuacja wygląda w przypadku innych klubów. Ktoś powiedział, że hala Koło jest dla Wisły, ale tam weszła koszykarska Legia. Przez to zmuszeni byliśmy trenować na Redutowej. Ostatnio przedstawiono nam harmonogram i powiedziano, że będziemy mogli trenować tylko kilka razy w tygodniu. Nie wiadomo więc, gdzie się podziejemy. Reasumując, była deklaracja ze strony miasta, a my rozegraliśmy w tej hali tylko jeden mecz.

Jak w tej chwili wyglądają wasze relacje z Djurić i jakie są szanse, że zakaz transferowy zostanie cofnięty, abyście z czystym kontem mogli wejść w kolejny sezon?

Z czystym kontem wejdziemy i tak, niezależnie od Serbki, ponieważ możemy grać wyłącznie Polkami. W takim wypadku zakaz CEV nie obowiązuje. Muszę udać się do polskiego sądu po stwierdzenie ważności tej umowy, w przeciwnym razie będę narażony na sankcje. Jestem ciekawy co zrobi CEV, jeżeli polski sąd uzna, że umowa jest nieważna, ponieważ jest niezgodna z polskim i europejskim prawem. Już miałem takie decyzje CEV, które są dla mnie abstrakcyjne. Brzmi to następująco: decyzje wydano na podstawie rachunku prawdopodobieństwa zgodnie ze sprawiedliwością społeczną, bez odniesienia się do jakiegokolwiek prawa krajowego czy międzynarodowego. To ja się w takim razie pytam, czy CEV leży w kosmosie? Działając na takiej zasadzie, może zrobić wszystko, powiedzieć, że dzisiaj spadasz z ligi, a jutro płacisz milion złotych kary, bo ktoś ma taki kaprys. Nie rozumiem tego. Jeżeli CEV ma swoją siedzibę w Europie, to powinni szanować europejskie prawo. Tymczasem z jednej strony federacja deklaruje, że stoi po stronie zawodniczki, a z drugiej to, że trzy inne nie mogą grać, ich nie obchodzi.

Jest pan zbudowany postawą tej siódemki, która pozostała w klubie i nadal walczy?

Nie wiem, dlaczego wszyscy tak bardzo się Wisłą i tą siódemką przejmują. W ile zawodniczek dwa lata wcześniej grał Wrocław? Siedem! Jakoś nikt wtedy tyle o nich nie pisał, co teraz o Wiśle. Natomiast my jesteśmy na tapecie numerem jeden, dlatego że ja mam swoje zdanie i nie boję się tego powiedzieć i dla wielu ludzi jestem niewygodny. Wrocław grał w siódemkę, nie było szumu. Zbierali pieniądze od kibiców, również tyle się o nich nie pisało. A tutaj się mówi, że Wisła jest na skraju bankructwa. Co w takim razie mają powiedzieć kluby, które od kilku lat zalegają zawodniczkom. Komu w takim razie jest bliżej do bankructwa?

Wypomina się nam, że gramy bez libero i rozgrywającej. Kto powiedział, że Katarzyna Urbanowicz ma grać tylko na środku? W Rosji gra się na różnych pozycjach. Mało tego, proszę spojrzeć na wyniki meczów. One nie napawają optymizmem, ale to nie są porażki do dwóch czy do pięciu. Graliśmy w pełnym składzie, z dwiema rozgrywającymi, z super libero, za którą uważała się nasza zawodniczka i we Wrocławiu przegraliśmy do 12. Jak się popatrzy na niektóre mecze w LSK, to też kończą się niektóre do 12, w pełnych składach. Nie jest to optymistyczne, że przegrywamy, ale błędów, które zostały popełnione, się nie naprawi. Trzeba z nich wyciągnąć wnioski i albo budować zespół od zera na LSK, jak się wygra play-outy, albo budować zespół od zera na pierwszą ligę.

To na koniec zapytam, jak pan ocenia szanse Wisły Warszawa na utrzymanie w LSK?

Uważam, że są bardzo duże. Nie z takich opresji wychodziliśmy. Natomiast mam takie obawy, śmieję się, że będę musiał wziąć drugi challenge dla siebie, żeby tu nie zaczęły wchodzić rzeczy pozasportowe. Dla mnie to jest niezrozumiała sytuacja, że kluby płacą za wideoweryfikację i my nie mamy wglądu do niego. Ja rozumiem w czasie meczu, bo są emocje, więc żeby ich nie podgrzewać. Natomiast po spotkaniu? Proszę, zgrajcie mi rzeczy, które były sprawdzane, chciałbym je zobaczyć. Tymczasem nie mamy takiej możliwości. W związku z tym, jaką ja mogę mieć pewność, że komisarz czy sędzia, którzy tam zaglądają, podejmują prawidłową decyzję. Chciałbym to  wiedzieć. Niestety takiej możliwości nie ma. W związku z tym, jeżeli nie będzie żadnych aspektów pozasportowych, my sobie spokojnie poradzimy. Natomiast panu prezesowi Zagumnemu radziłbym, żeby mówił prawdę, a nie to, co chce, bo nie mówi tego, co było zgodne ze stanem faktycznym. Jak na prezesa PLS takie mijanie się z prawdą jest nieładne.

Czytaj także:
Znamy komplet uczestników Memoriału Wagnera. Dla Polaków to sprawdzian generalny przed wylotem do Tokio

Czy gwarancje bankowe rozwiązałyby problem dłużników w LSK?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×