Serbia - Kuba 3:1 (18:25, 25:13, 25:21, 27:25)
Serbia: Nikola Grbić, Nikola Kovacević, Dragan Stanković, Milos Nikim, Ivan Miljković, Marko Podrascanin, Nikola Rosić (libero) oraz Bojan Janić, Vlado Petković, Novica Bielica, Goran Marić.
Kuba: Aguirre Rydel Hierrezuelo, Wilfredo Leon, Hidalgo Yoandi Leal, Durruty Osmany Camejo, Abreu Rolando Cepeda, Aties Roberlandy Simon, Torres Kliber Gitierrez (libero) oraz Speek Odelvis Dominico, Cisnero Henry Bell, Miguel Dalmau.
Po pierwszych spotkaniach Final Six jedno było pewne - gospodarzom turnieju w stopniowej wspinaczce po złoty medal rozgrywek World League nie przeszkodzi tym razem reprezentacja USA, która w 2008 roku po triumfie właśnie nad Serbią, zapewniła sobie najcenniejsze trofeum. W inauguracyjnym spotkaniu finałowych zmagań w Belgradzie podopieczni Igora Kolakovica pokonali Amerykanów 3:0, a w pojedynku, który decydował o tym, która z drużyn w grupie E zajmie pierwszą lokatę, triumfowali po niezwykle wyrównanym i emocjonującym meczu nad rosyjską ekipą 3:1. Owe sukcesy zagwarantowały im udział w półfinale i ominięcie na tym etapie rozgrywek wielkiej Brazylii. By jednak obalić zasadę, która mówi, że gospodarz Final Six nigdy nie sięga po medal z najcenniejszego kruszcu, trzeba było najpierw pokonać znakomitych Kubańczyków, którzy w finałowych bataliach dwudziestej edycji Ligi Światowej pokonali Argentynę 3:1 oraz polegli, po również czterosetowym pojedynku, z siatkarzami Bernardo Rezende.
Pierwszy pojedynek półfinałowy był tylko trzysetową przystawką przed głównym daniem - Brazylijczycy bez najmniejszych problemów poradzili sobie z rosyjskimi siatkarzami. Faworytami drugiej odsłony półfinałowej byli bezsprzecznie Serbowie, którzy z nadziejami na powtórkę finału z szesnastej edycji "Światówki", podeszli do spotkania z Kubą. Aby jednak zmierzyć się w ostatnim meczu z Canarinhos, musieli wykazać się nieskazitelną koncentracją w spotkaniu z genialnymi zawodnikami z Kuby. Początek rywalizacji Serbowie wyraźnie przespali, a Kubańczycy szybko wypracowali pięciopunktową przewagę, głównie za sprawą świetnie spisującego się w ataku oraz polu serwisowym Leona. O czas musiał poprosić szkoleniowiec Serbii, Igor Kolaković. Do pierwszej przerwy technicznej na boisku jednak nic się nie zmieniło i Serbowie przegrywali już 3:8, mimo kapitalnego dopingu własnej publiczności, która spodziewała się nieco innego początku spotkania. "Plavi" jednak szybko zbliżyli się do rywala na jedno oczko po punktowym serwisie Stankovica. Podopieczni Orlando Samuela grali jednak skutecznie blokiem, a ataki kapitana drużyny, Simona, nie były bronione przez bezradnych serbskich siatkarzy. Po asie serwisowym kapitalnie dysponowanego Leona, o czas poprosił trener reprezentacji Serbii. Nie zdołał jednak wpłynąć na oblicze pierwszej partii, w której "kropkę nad i" postawili Kubańczycy, blokując atakującego "Plavi", Ivana Miljkovica i wygrywając ostatecznie 25:18.
Druga partia rozpoczęła się ponownie od błędu Ivana, który tym razem zaatakował w aut. Na boisku pojawił się natomiast, dobrze znany polskim kibicom, Bojan Janić, szybko zapisując na swoim koncie pierwszy punkt po precyzyjnym ataku, a zaraz potem dokładając kolejne oczko, trafiając zagrywką libero Kuby, Gitierreza. Na początku tego seta, w odróżnieniu od inauguracyjnej partii, toczyła się walka punkt za punkt. Dopiero po pierwszej przerwie technicznej, na której dwupunktową przewagą cieszyli się Serbowie, drużyna Kolakovica zdołała odskoczyć rywalowi. Gospodarze zachwycali skutecznymi atakami, a nie do zatrzymania był kapitalny Ivan Miljković. Po serwisie w siatkę Bella, na drugą przerwę techniczną z przewagą aż siedmiu oczek schodzili podopieczni Igora Kolakovica. Kubańczycy na tym etapie rywalizacji popełniali wiele błędów i nie potrafili zmienić rytmu ataku, uparcie bazując tylko na sile. Przy stanie 19:10 dla "Plavi" o czas poprosił szkoleniowiec Orlando Samuels. Tuż po wznowieniu gry efektowny trójblok Serbii zablokował szesnastoletniego Leona. Gospodarze wykazywali się niezwykłym spokojem, a rywale nie mogli znaleźć recepty na skuteczne akcje serbskiego teamu. Całą partię asem serwisowym zakończył niezastąpiony Ivan Miljković, który w całym spotkaniu zdobył w sumie aż 26 punktów i atakował ze skutecznością 47 procent.
Na początku trzeciego seta prym w ataku wiódł kapitan Kuby, Simon, który potrafił także zapunktować taktyczną zagrywką. Nie mógł poradzić sobie z nią Bojan Janić i o czas zmuszony był poprosić szkoleniowiec reprezentacji Serbii, bowiem "Plavi" przegrywali już na tym etapie 4:7. Szybko zdołali poprawić wszelkie mankamenty i doprowadzili do remisu 13:13 po kapitalnym ataku Podrascanina na wyczyszczonej siatce. Zaraz potem skuteczną akcją popisał się Ivan, często wykorzystywany przez Nikolę Grbica, i o czas poprosił trener kubańskiego zespołu, Orlando Samuels. Skuteczny blok rozgrywającego Serbii na Leonie sprawił, że na drugiej przerwie technicznej z jednopunktowej przewagi mogli cieszyć się serbscy siatkarze. Ową przewagę sukcesywnie powiększali - Kubańczycy nie kończyli ataków, słabo spisywali się także w obronie. Ostatecznie po dalekim serwisie w aut Leona, Serbia mogła triumfować w trzeciej partii 25:21 i wyjść na prowadzenie w całym spotkaniu 2:1.
Przed czwartą partią najważniejsze było zachowanie koncentracji, a nie myśl o ewentualnej konfrontacji finałowej z Brazylią - mocno zmotywowani "Plavi" zdobyli szybko trzypunktową przewagę po skutecznym ataku Ivana Miljkovica. Mogło się wydawać, iż Kubańczycy są na fali opadającej i nie będą już w stanie toczyć wyrównanej batalii z podopiecznymi Igora Kolakovica. Owe spekulacje jednak nijak miały się do rzeczywistości - młodzi siatkarze nie zamierzali już na tym etapie składać broni i dotrzymywali tempa serbskiej drużynie. Kubańczycy poprawili grę defensywną, a atakujący Serbii musiał wkładać wiele sił, by jego ataki trafiały ostatecznie w pole przeciwnika. Po skutecznym bloku kubańskich zawodników na Ivanie, na tablicy pokazał się wynik 22:21 dla "Plavi". Chwilę później precyzyjny atak serbskiego atakującego dał podopiecznym Kolakovica pierwszą piłkę setową, którą jednak obronili Kubańczycy i o czas poprosił szkoleniowiec gospodarzy. Kubańska ekipa rozszyfrowała jednak zamysł rozgrywającego Serbii, który posłał czytelną piłkę do maksymalnie obciążonego w ataku Miljkovica - punktowy blok dał Kubańczykom piłkę setową! Ostatecznie to jednak serbscy zawodnicy mogli cieszyć się z triumfu po wygranej walce na przewagi (27:25). Piłkę na miarę finału dwudziestej edycji Ligi Światowej skończył Bojan Janić.
- Po pierwsze chciałbym złożyć gratulacje Kubie, która zagrała dobre spotkanie - przede wszystkim początek meczu w ich wykonaniu był dobry. My w pierwszym secie nie graliśmy najgorzej, za to już po inauguracyjnej partii wykazaliśmy się cierpliwością oraz pokazaliśmy, że się nie poddaliśmy - powiedział po meczu kapitan Serbii, Nikola Grbić. - Gratuluję Serbii zwycięstwa. Będą teraz walczyć o złoty medal i życzę im szczęścia. My mieliśmy szansę w trzeciej partii tego pojedynku, jednak jej nie wykorzystaliśmy - komentował trener Orlando Samuels. - Jestem bardzo dumny z mojego zespołu - dodał szkoleniowiec reprezentacji Serbii, przed którą teraz okazja, by sięgnąć po triumf w Lidze Światowej.
Historia zatoczy więc koło - podobnie jak to miało miejsce w 2005 roku, Serbia zmierzy się w wielkim finale w Belgradzie z Canarinhos (wtedy Brazylijczycy wygrali 3:1). W walce o brązowy medal grać będą natomiast Rosjanie oraz Kubańczycy.