- Trener Castellani do mnie nie dzwonił bo nie miał po co. Jestem po zabiegu Achillesa i niestety nie mógłbym pomóc reprezentacji, chociaż bardzo bym chciał - wyznał na łamach portalu supervolley.pl wicemistrz świata z 2006 r. - Grzegorz Szymański. Wielu kibiców liczyło na to, że pod nieobecność Mariusza Wlazłego przejmie on pałeczkę w ataku polskiej kadry. Niestety kontuzja uniemożliwiła mu grę z orzełkiem na piersi.
Aktualnie atakujący Delecty Bydgoszcz przeprowadza się do nowego miasta. Jak sam mówi, jest na etapie poszukiwania mieszkania. Wcześniej mieszkał bowiem w Częstochowie. Popularny "Gelu" stwierdził również, że cieszy go perspektywa gry w Bydgoszczy. Ma nadzieję na dobrą współpracę z Piotrem Gruszką, który obecnie zastępuje go w rprezentacji, ponownie grając jako atakujący. Szymański nie widzi problemu w przestawieniu "Gruchy" na pozycję po przekątnej z rozgrywającym. - Ma mocny atak, jak mało kto. Pamiętam minę Wierbowa, gdy oberwał od Piotra w udo i przez chwilę miał problemy z poruszaniem się - dodał wesoło jako swoistą ciekawostkę.
Mimo że Grzegorz Szymański nie miał jeszcze styczności z nowym selekcjonerem kadry, lecz gorąco wierzy w to, że jest on właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Uważa go za bardziej "życiowego" trenera od Raula Lozano. - Chłopaki mówili mi, że Castellani to super facet i wspaniały trener. Mam nadzieję, że jeszcze zagram pod jego wodzą - zaznaczył optymistycznie.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)