- Nie rozumiem, dlaczego ktoś jest wskazywany palcem jako ten dobry a drugi jako ten zły. Ekipa rządząca dziś wie, że my nie przemówimy jednym głosem, stąd krzyk rozpaczy Łukasza Kadziewicza - mówi były reprezentant Polski w siatkówce, wicemistrz świata. A dziś właściciel restauracji Pa Ta Thai w Warszawie i Radomiu. Rząd właśnie zamknął jego biznes w ramach walki z pandemią koronawirusa.
Marek Wawrzynowski: Co dla was oznacza ta decyzja?
Łukasz Kadziewicz: Dla mnie, dla moich wspólników, dla restauratorów oznacza to czarną dziurę. Usłyszeliśmy, czego nie możemy robić, a nie usłyszeliśmy, jaki jest dalszy plan na nas, na naszą branżę, czego mamy się spodziewać. Nie będziemy się przecież oszukiwali, że pozwolą nam otworzyć restauracje po dwóch tygodniach, o których wspomniał premier. Ludzie, którzy mają problemy ze zdrowiem, są podłączeni do respiratora, a do czego podłączymy plajtujących restauratorów, którzy tworzą spory sektor gospodarki naszego kraju? Pamiętajmy, że zamykając restauracje, prace w nich stracą nie tylko kelnerzy, barmani czy kucharze, ale także pracownik magazynu firmy dostarczającej mięso czy warzywa do naszych restauracji.
Mam wielkiego pecha, bo kilka dni temu usłyszałem, że nie mogę funkcjonować w branży fitness, teraz ma być zakaz zebrań grup powyżej 5 osób, a to znaczy, że mogą mi zamknąć sale, które wynajmujemy dla akademii siatkówki. Do tego dochodzą eventy mojej fundacji. I na koniec jeszcze biznes restauracyjny. Gdy wchodziłem w świat biznesu gastronomicznego, usłyszałem, że wskakuję do basenu wypełnionego po kolana szambem. Okazało się, że nie po kolana, a po czubek nosa. Uprawiałem sport, skończyłem pewien etap, chciałem zacząć nowe życie i dostałem cios w twarz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nowa rola Anity Włodarczyk
Rozumiem wszystko, ale sytuacja jest wyjątkowa…
- A ja nie rozumiem. Nie mogę zrozumieć, że przez sześć miesięcy państwo niewiele zrobiło, żeby przygotować się do drugiej fali. Nie będę wyciągał, czy i od kogo kupiliśmy maseczki lub respiratory, gdzie zrobimy szpital polowy... Są rzeczy priorytetowe, jak zdrowie, i musimy zadbać o nie najpierw indywidualnie, potem grupowo. Ale chciałbym, żeby zastanowiono się, czy razem z koronawirusem nie stworzymy sobie czegoś takiego jak dziura w sporcie, dziura w edukacji i wielka jama po kraterze wulkanicznym w biznesie. Bo co dziś można w tym kraju, żeby funkcjonować, zostać politykiem? Ktoś powie, że przecież "wy przedsiębiorcy też mogliście się przygotować na drugą falę" i my to zrobiliśmy.
Zainwestowaliśmy po kilkadziesiąt tysięcy złotych na każdy z lokali w urządzenia do dezynfekcji sali, ozonatory czy w przegrody, ale teraz nie możemy z tego korzystać, bo zamyka nas się z dnia na dzień, nie dając nawet dnia czy dwóch na pozbycie się zgromadzonych w magazynach zapasów. Nasze przygotowania były na nic, wydane pieniądze na to, by goście w naszych restauracji czuli się bezpiecznie, a wirus nie mógł swobodnie się rozprzestrzeniać, możemy wyrzucić razem z towarem, który popsuje się w magazynach…
Sporo pan zainwestował?
- Włożyliśmy setki tysięcy złotych, żeby wyróżnić się na rynku. Chcieliśmy dać stempel jakości. Aktualnie mamy rozpoczęte także dwie nowe inwestycje, remonty trwają. A każdy nowy dzień to pobudka o 4 rano i sprawdzanie informacji, czy jeszcze żyjemy, czy możemy pracować…
No to nie możecie. I co dalej?
- Toniemy. Widzę łódź ratunkową, ale nie ma kto do mnie podpłynąć. Co ma dziś zrobić człowiek w moim wieku, który szkoli młodzież, stara się aktywnie żyć, prowadzić restaurację? Od 11.30 dnia dzisiejszego cały czas liczymy, analizujemy, zastanawiamy się, kogo zwolnić, czy przerwać remonty nowych lokali, czy stać nas będzie na kontynuowanie rozwoju. Odpowiedzi jeszcze nie znaleźliśmy…
Czeka nas seria bankructw?
- Tak sądzę. Tu jest więcej pytań. Jakie konsekwencje będzie niosło za sobą wstrzymanie ogólnodostępnego sportu, jak mają o zdrowie psychiczne i fizyczne zadbać ludzie, którzy biznesowo są połączeni z branżą fitness. Co mają zrobić restauratorzy? Jaką usługę mogę dołączyć? Już Kadziewcz rozwozi jedzenie, bo jutro możecie spotkać mnie w Radomiu, a za chwilę Kadziewcz będzie wynosił wam śmieci... I wie pan co, ja te śmieci wyniosę, bo nie boję się żadnej pracy. Ale chciałbym mieć pewność, stabilizację, albo przynajmniej chciałbym konkretnych informacji, że restauracje będą zamknięte dla klientów do momentu, aż dzienna ilość nowych przypadków będzie równa określonej liczbie osób, że od jutra nie muszę bać się o płatności za ZUS czy VAT, bo obciążenia te zostają zmniejszone czy odroczone.
Grupa młodych energicznych osób prowadzących biznesy powinna stać się kołem napędowym gospodarki, zamiast tego…
- Stanie się grupą młodych, bezrobotnych i sfrustrowanych, cierpiących na depresję.
Jakie są pańskie oczekiwania wobec państwa?
- Rozumiem priorytety, ale też uważam, że państwo powinno chronić mnie jako młodego przedsiębiorcę, który akurat ma taki niefart, że każda jego branża dostała bana na funkcjonowanie. Do dziś nie usłyszałem, dlaczego kluby fitness są zamknięte. Dziś zamknięto restauracje. Dlaczego? Czym restauracja różni się od dyskontu spożywczego? Czemu tam można wprowadzić dodatkowe obostrzenia, a w restauracji nie? Czy ekipa rządząca zastanawia się, z czego utrzymamy naszych pracowników, z czego zapłacimy nasz czynsz? Czy mamy robić jeszcze większy lewar kredytowy, do czego zostaliśmy zmuszeni wiosennym lockdownem?
Czemu wraz z ograniczeniami rządzący nie wprowadzają działań pomocowych takich jak zwolnienia z ZUS-u czy zmniejszenie VAT-u na dowożone przez restauracje posiłki? Niech rząd wprowadzi odgórne zwolnienie z czynszu za najmowane lokale w okresie obowiązywania obostrzeń i niech nie ogranicza się tylko do galerii handlowych, jak zrobił to na wiosnę. Jeżeli premier potrzebuje wsparcia w tym zakresie, służę swoją pomocą.
Ilu zatrudniacie pracowników?
- Ponad trzydzieści kilka osób na różnych umowach. A do tego ekipa remontowa, która odpowiada za adaptacje naszych nowych lokali, które mieliśmy w planach otwierać. I co ja mam powiedzieć? Dopiero co zawieszono działalność siłowni i klubów fitness, teraz gastronomia, uderzono w grupy liczące kilkaset tysięcy osób. I mówię tu o pracownikach, trenerach, kelnerach czy barmanach, a nie o klientach. I co ja mam dziś powiedzieć tym ludziom, moim współpracownikom, bez których Łukasz Kadziewicz nie istnieje? Że nie pracujemy i nie płacimy? Jak mam ich utrzymać? A co z ekipą remontową? Powiedzieć, że zamiast trzytygodniowego terminu płatności będzie trzyletni? Ja do dziś nie dowiedziałem się, co z ZUS-em, PIT-em, CIT-em, VAT-em, co z moim zobowiązaniami na rzecz państwa? Jaką mam gwarancję, że podmioty, które dostarczają mi półprodukty, pomagają sprzątać, utrzymać wentylację, poczekają na swoje pieniądze, no co ja mam zrobić? Wywiesić białą flagę i wyjechać w Bieszczady? Ja nie chcę. Chcę robić to, co robię.
Jakie są pańskie oczekiwania?
- Niczego nie oczekuję od państwa. Ja nie jestem człowiekiem, który wyciąga rękę i mówi "dajcie". Ja tylko mówię, że my dziś zostaliśmy "branżą wybraną". Wylosowano nas, wrzucono na grilla i podpalono. "Zobaczymy, co się z nimi stanie".
To samo co z branżą fitness.
Dokładnie. Czy nasze państwo stać na to, żeby zrekompensować skutki zamknięcia takich gałęzi gospodarki jak gastronomia czy branża fitness? Czy rządzący pozwolą nam przeżyć, dziś mówimy o tym, że to kwestia "żyję albo bankrutuję i staję się wiórem w przestrzeni, pochłoniętym przez swoje zobowiązania". Dlaczego ktoś jest wskazywany palcem jako ten dobry, a ktoś inny jako ten zły. Ekipa rządząca dziś zamyka moje biznesy, a jutro zrobi co? Niepewność, brak wizji co zrobić jutro - stąd bierze się krzyk rozpaczy Łukasza Kadziewicza.
Nie był to najlepszy czas na wchodzenie w taką branżę.
Nie czuję się traktowany równo. Jestem tym, który ma dawać pracę, płacić podatki, utrzymywać polską gospodarkę, a w zamian dostałem kopa w d… Proszę o jedną rzecz: stwórzcie warunki, które pomogą mi się rozwijać, zamiast tworzyć kolejną czarną dziurę.
Czy można było się w ogóle do tego lepiej przygotować?
- A co zrobiono przez ostatnie sześć miesięcy? Przecież każdy spodziewał się drugiej fali. Jaki program przygotowano? Jakie zobowiązania i odpowiedzialność weźmie na siebie państwo? Nie mamy żadnej informacji. Na dziś wiem jedną rzecz: "Nie mogę wpuścić ludzi do restauracji". A co mogę zrobić? Nie wiem. Jakaś rada starszych podjęła decyzję pozbawioną logiki, nie biorąc pod uwagę, że to ja jako przedsiębiorca jestem dostarczycielem środków, z których wszyscy korzystamy. Ktoś, czytając ten tekst, pomyśli, że za nic mam zagrożenie, które niesie za sobą koronawirus, ale osoba ta bardzo się pomyli. Ja po prostu uważam, że można dbać o względy sanitarne, zachowywać dystans społeczny, ale nie ma potrzeby zamykania kolejnych miejsc, które dają codziennie chleb setkom tysięcy naszych rodaków.
Ile wytrzymacie?
- A czy ekipa rządząca może mi powiedzieć, na ile starczy pieniędzy w naszym kraju? Ale odpowiadając na pana pytanie - nie wiem, ile wytrzymamy. Ale jak nie zarabiasz a wydajesz, to rezerwy kurczą się w zastraszającym tempie. Co zrobić z rozpoczętymi inwestycjami… Co miesiąc płacimy czynsze, raty kredytów pensje dla ponad 30 osób. Części z nim będę musiał spojrzeć w twarz i powiedzieć, że nie stać mnie na ich pracę.
Być może państwo nie ma już opcji finansowych…
- Są opcje. Są zobowiązania, które trzeba płacić bez względu na to, czy państwo jest murowane czy z kartonu. Z tych zobowiązań można przedsiębiorców np. zwolnić. Można też narzucić stawki czynszu w okresie ograniczeń. Pomysłów jest wiele i wcale nie muszą one stanowić dla państwa obciążeń.
Mówił pan, że was wylosowano z innych branż…
- Proszę nie namawiać mnie, żebym wskazywał na inne branże. To jest ostatnia rzecz, którą teraz mógłbym zrobić. To, że ja wdepnąłem w g…, nie oznacza, że komuś życzę tego samego. Ja oczekuję od rządzących, że pójdą po rozum do głowy. A tu? Dostałem w twarz, padłem na ulicę i jeszcze ktoś mi skacze na głowę. Nawet na ulicy tak się ludzie nie biją, o ile mają jakieś zasady. Proszę zrozumieć jedną rzecz: "My nie chcemy pieniędzy, dajcie nam funkcjonować, sami sobie poradzimy".
Zapytam ponownie o pańskie oczekiwania…
- Krótko: czy zamknięcie restauracji było jedynym słusznym rozwiązaniem? Ktoś powie: "dostałeś wędkę, możesz robić dowozy". Czy zdaje pan sobie sprawę, ile restauracje mają przychodów z dowozów? Jeśli ograniczymy koszty do minimum i zwolnimy pracowników, wyjdzie może 15 procent, nie więcej, tego, co dotychczas, przy normalnie otwartych salach sprzedażowych. To nawet nie starczy na pokrycie czynszu za najem danego lokalu… Resumując, niczego nie oczekuję. Może tylko równego traktowania. Powiedziałem, że nie będę wskazywał palcem na innych, ale zapewne zgodzi się pan ze mną, że znaleźlibyśmy miejsca, gdzie ryzyko zarażenia jest nieporównywalnie większe niż w restauracji, która stosuję się do obowiązujących zasad sanitarnych.
Rozumiem, że nie zgadza się pan z tym, że restauracje są inkubatorami COVID.
- Wcześniej mówiono tak o klubach fitness. A przecież każdy wie, jak się roznosi choroba, jaka jest grupa. W mojej ocenie zamykanie kolejnych branż gospodarki wyrządzi zdecydowanie więcej złego niż ten wirus.
Mówi się, że roznosi się głównie w szkołach…
- Ale zamknięcie szkoły spowoduje, że 9-latka musisz zostawić w domu.
I płacić za opiekę.
- Właśnie. A na to państwa nie stać. Ale stać na nasze bankructwo.