Na medal nigdy nie liczyłyśmy - rozmowa z Joanną Wołosz, rozgrywającą reprezentacji Polski juniorek oraz Gwardii Wrocław

Joanna Wołosz to jedna z reprezentantek Polski, która walczyła na mistrzostwach świata w Meksyku. - Jedynym mankamentem była sala treningowa w Tijuanie. Razem z dziewczynami nie mogłyśmy się do niej przyzwyczaić, ponieważ… była na wolnym powietrzu - opowiada o kulisach imprezy naszemu portalowi. 19-letnia siatkarka z dużym dystansem patrzy na swoją pozycję w klubie oraz seniorskiej kadrze.

Miłosz Marek: Jeśli miałaby Pani wskazać przed imprezą przyszłe mistrzynie świata, to komu dałaby Pani najwięcej szans na tytuł?

Joanna Wołosz: Wydawało mi się, że największe szanse na tytuł miała reprezentacja Brazylii i Turcji.

Jak oceniała Pani szanse biało-czerwonych na zajęcie wysokiej pozycji?

- Losowanie grup nie było dla nas zbytnio szczęśliwe. Miałyśmy zespoły, które zajęły ostatecznie drugie i trzecie miejsce na tych mistrzostwach, więc Brazylijki i Dominikanki były poza naszym zasięgiem, akurat na tym turnieju. W finałowej ósemce znalazły się zespoły, z którymi wygrywałyśmy: Holandia, Bułgaria, więc wydaje mi się, że zajęcie przez nas trzynastego miejsca nie jest odzwierciedleniem tego, na co nas stać. Przynajmniej ja tak twierdzę. Grupa była ciężka, a później byłyśmy trochę tym wszystkim podłamane. Były też porażki z Czeszkami i Amerykankami, gdzie uważam, że te zespoły nie są od nas lepsze.

No właśnie. Jak pani odbiera tą dopiero trzynastą lokatę. Wielu ekspertów oraz wiele z was twierdziło, że zespół stać na zajęcie lepszego miejsca, a gdzieś w głowach na pewno liczyłyście na medal

- Na medal nigdy nie liczyłyśmy. Naszym zamiarem było znalezienie się w czołowej ósemce. O medalu nie było mowy. Pozycja, którą zajęłyśmy nie na pewno nie jest satysfakcjonująca. Nie miałyśmy szczęścia na tych mistrzostwach. Do tego miałyśmy jeszcze kłopoty kadrowe - tuż przed wyjazdem dwie dziewczyny zrezygnowały.

Jak ocenia Pani swoje poczynania na tym turnieju?

- Na pewno nie mogę być zadowolona ze swojej postawy. Wiem, że mogłam zagrać lepiej.

A jak cały turniej wyglądał od środka? Jak ze swoich obowiązków wywiązali się organizatorzy całej imprezy?

- Organizacja tego turnieju była naprawdę dobra. Standardy w pokojach były bardzo wysokie. Tak samo było z jedzeniem. Jedynym mankamentem była sala treningowa w Tijuanie. Razem z dziewczynami nie mogłyśmy się do niej przyzwyczaić, ponieważ… była na wolnym powietrzu. Była tylko zakryta dachem. Piłka uciekała nawet jak się rozgrzewałyśmy. Tylko to nas denerwowało. Poza tym wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Za panią zmagania juniorskie, to teraz czas na rywalizację z seniorkami. Znalazła się pani w 19 osobowej kadrze na World Grand Prix - liczy pani na debiut w reprezentacji?

- Na pewno cieszę się z otrzymanego powołania, ale podchodzę do tego z dystansem. Wiem, że starsze dziewczyny są teraz w lepszej dyspozycji, są bardziej doświadczone i to one powinny grać w tej kadrze. Przed sobą mam jeszcze dużo czasu, mam dopiero dziewiętnaście lat, więc wydaje mi się, że powoli będę wchodziła w siatkówkę seniorską, a mam nadzieję, że cały czas będę dostrzegana.

Była pani zaskoczona, gdy dowiedziała się o powołaniu przez trenera Jerzego Matlaka?

- Tak, byłam bardzo zaskoczona, ale przede wszystkim mile.

Jak daleko może zajść biało-czerwona reprezentacja podczas Grand Prix?

- Tak naprawdę to trudno mi powiedzieć. Do tej pory miałam na głowie kadrę juniorską, więc trochę mniej interesowałam się seniorską siatkówką. Nie wiem, ale liczę, że jak najdalej. Wydaje mi się, że to będzie dobrze przygotowanie przed mistrzostwami Europy.

Jeszcze przed mistrzostwami świata podpisała Pani kontrakt z Gwardią Wrocław. Co zadecydowało o wyborze klubu?

- Przede wszystkim wiedziałam, że trener Błaszczyk jest dobrym szkoleniowcem. Poza tym jest to młody zespół i nie będę miała problemu zaaklimatyzować się w tyj drużynie. Większość dziewczyn, które tam grają znam, a poza tym Wrocław to duże, fajne miasto i głównie te czynniki zadecydowały, że podpisałam kontrakt z Gwardią.

Będzie to dla Pani pierwszy sezon w PlusLidze Kobiet. Nie boi się rzucenia na tak głęboką wodę?

- Mam pewne obawy. Boję się, że może mnie to przerosnąć, ale będę miała przy sobie Olgę Owczynnikową, która jest doświadczoną, dobrą zawodniczką. Przy niej będę mogła jeszcze czegoś się nauczyć i powoli wchodzić w dorosłą siatkówkę.

Jednak żeby występować będzie Pani musiała wygrać rywalizację z Olgą Owczynnikową. Spodziewa się Pani wyrównanej rywalizacji?

- Będę dawała z siebie wszystko i podnosiła swoje możliwości przez tę rywalizację. Mam świadomość tego, że Olga będzie pierwszą rozgrywającą, a ja będę się starała, żeby to wszystko przeskoczyć. W sumie to zależy tylko ode mnie.

Na co stać będzie ekipę z Dolnego Śląska w nadchodzących rozgrywkach? W minionych rozgrywkach zespół pozytywnie zaskoczył. Czy jest szansa na powtórzenie szóstej, dobrej lokaty?

- Według mnie jest na to szansa i pewnie takie będzie nasze przedsezonowe założenie. Do tego dochodzą jeszcze europejskie puchary, więc tego grania trochę będzie i będziemy mogły się zgrywać i w lidze walczyć o to szóste miejsce.

Stawia sobie Pani jakieś cele na zbliżające się rozgrywki?

- Przede wszystkim grać jak najwięcej, nawet nie w pierwszej szóstce, ale chce być na parkiecie.

Komentarze (0)