Katarzyna Walawender: Telefon z ofertą z Białegostoku otrzymałam w środę, a we wtorek już byłam na Podlasiu.

W najbliższy weekend siatkarki AZSu Białystok zmierzą się z Pałacem Bydgoszcz, jeżeli wygrają dwa mecze, będą bliżej utrzymania w Lidze Siatkówki Kobiet. Kolejnym etapem będzie wygranie trzech spotkań z drużyną z I ligi ( przegrany z pary Wisła - Gwardia). O barażach oraz początkach w Białymstoku rozmawialiśmy z Katarzyną Walawender.

Dołączyłaś do drużyny w trudnym momencie, połowa sezonu, na koncie 0 puntków. Długo się zastanawiałaś czy przyjąć propozycję ze stolicy Podlasia?

Katarzyna Walawender :Telefon z ofertą z Białegostoku otrzymałam w środę, a we wtorek już byłam na Podlasiu. Sprawa rozstrzygnęła się zatem w przeciągu kilku dni. Niemniej jednak nie było mi łatwo podjąć decyzję. W Ostrowcu Świętokrzyskim nie tylko grałam w siatkówkę, pracowałam również w Urzędzie Miasta. Ciężko było mi zrezygnować z poukładanego życia, ale zarówno od osób z pracy, jak i z zespołu otrzymałam ogromne wsparcie. Wszyscy namawiali mnie, abym skorzystała z szansy rozwoju swojej sportowej kariery, gdyż nigdy wcześniej nie grałam w ekstraklasie. Fakt jest taki, że gdyby nie problemy AZS-u w lidze, to prawdopodobnie nigdy bym takiej propozycji nie otrzymała.

Debiut w LSK ocenisz jako udany? Pamiętasz, co czułaś przed tym meczem?

Pierwszy mecz w LSK był dla mnie trudnym egzaminem, który miał dać odpowiedź na to czy poradzę sobie wśród najlepszych zawodniczek w kraju. Czułam ogromną tremę i stres, które z pewnością dały o sobie znać na boisku. Pomimo popełnionych przeze mnie błędów, najważniejsze jest zwycięstwo, tym bardziej nad tak utytułowanym przeciwnikiem jakim jest Piła.

Wcześniej grałaś w I lidze, czy ciężko było się ?przestawić? na treningi i grę w LSK? Jest duża różnica w sposobie prowadzenia treningów?

Z pewnością istnieje różnica między I ligą, a LSK. Treningów jest więcej, do wielu spraw podchodzi się bardziej profesjonalnie, poziom meczów jest wyższy. Jednak zapewniam, że w I lidze występuje wiele dziewczyn, które potrafią grać w siatkówkę i dałyby sobie radę na parkietach LSK.

Czy jest coś, co Cię zaskoczyło w Białymstoku? Miasto, panujący klimat, a może ludzie, których poznałaś?

Jestem w Białymstoku dopiero od dwóch miesięcy, dlatego też nie zdążyłam jeszcze dobrze poznać miasta. Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że spotkałam się z wieloma sympatycznymi i przyjaznymi osobami, zarówno w drużynie, jak i poza nią.

Jakie znaczenie ma dla Ciebie atmosfera na trybunach? Są zawodniczki/zawodnicy, którym ciężko się gra, gdy na hali panuje ?grobowa? cisza, należysz do tego typu ludzi?

Do ?grobowej? ciszy jestem przyzwyczajona, bo niestety z przykrością muszę stwierdzić, że czasami taka atmosfera panowała na meczach w I lidze. Na pewno lepiej się gra, gdy na trybunach siedzą kibice, którzy z całych sił starają się pomóc swoim dopingiem.

Gracie teraz baraże, czy obawiałyście się Bydgoszczy? W końcu to klub z tradycjami, który od wielu lat był w czołówce.

Myślę, że każda z nas zdaje sobie sprawę z wagi meczów o utrzymanie. Dużym zaskoczeniem jest dla mnie, fakt, że naszym przeciwnikiem jest zespół z Bydgoszczy, ale nieważne jest to, kto stoi po drugiej stronie siatki, trzeba wygrać żeby się utrzymać i to jest najważniejsze, a nie przeciwnik.

Jak nastawienie przed kolejnymi spotkaniami z Pałacem? Nie odczuwasz zmęczenia sezonem?

Sezon mój w związku ze zmianą klubu z pewnością się wydłużył, gdybym pozostała w Ostrowcu Świętokrzyskim już teraz odpoczywałabym po skończonym sezonie. Ale nie narzekam. Z przyjemnością pomęczę się jeszcze przez jakiś czas, jeśli tylko da nam to utrzymanie w lidze, w które bardzo wierzę. Z pewnością będziemy walczyć.

Dziękuje za rozmowę i życzę powodzenia w walce o utrzymanie.

Komentarze (0)