Początek roku był bardzo obiecujący w wykonaniu siatkarzy z Legnicy. Zawodnicy kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa i wydawało się, że ucieczka ze strefy spadkowej będzie kwestią czasu. -Wszystko było na dobrej drodze, tylko niestety przegraliśmy u siebie 0:3 z Cuprum Lubin, ta porażka strasznie nas podłamała, później przegraliśmy jeszcze "wygrany" mecz w Trzciance 2:3, gdzie prowadziliśmy 2:0. Gdybyśmy zdobyli komplet punktów w tych meczach, spokojnie moglibyśmy zająć miejsca 5-6- powiedział siatkarz Ikara Legnica Bartosz Kisielewicz
Legniczanie jednak zagrali słabo i albo nie trafili z formą, albo nie wytrzymali presji. -Wydaje mi się, że nie wykorzystywaliśmy całego potencjału, jaki posiadamy. Zaczęliśmy popełniać w tych meczach bardzo proste błędy, które we wcześniejszych wygranych meczach nie miały miejsca- kontynuował siatkarz.
Zawodnicy mieli szanse uniknąć walki o 9 pozycję i baraży, ale o wyniku rywalizacji z lubinianami przesądziły dwie porażki na wyjeździe. Siatkarze Ikaru byli bliscy zwycięstwa w trzecim meczu, ale ostatecznie nerwowy tie-break padł łupem przyjezdnych. Z Cuprum Lubin spotkaliśmy się po raz kolejny w play-off. Przegraliśmy dwa mecze na wyjeździe, a później u nas graliśmy pod dużą presją i na pewno to nam nie pomogło, a tie-break był już loterią- ocenił rozgrywający.
Teraz wszystko będzie zależało od wyniku pojedynku z Juventurem Wałbrzych. Ten, kto zwycięży w trzech meczach będzie o krok od utrzymania, ale gra w barażach dla obu zespołów i tak będzie porażką, bo przed sezonem kluby miały dużo wyższe aspiracje. Oba zespoły nie mają przed sobą tajemnic. -Naszego następnego przeciwnika znamy bardzo dobrze, graliśmy między sobą parę sparingów. Będzie to ważny mecz, bo jak przegramy trzy spotkania to spadniemy do trzeciej ligi - zakończył Bartosz Kisielewicz.