Trener Murek, czyli mieszanka Winiarskiego i Heynena

- Żona powtarza, żebym na siebie uważał i zakończył mecz w jednym kawałku. Sędziowie też już mają na mnie oko - mówi Dawid Murek, trener #VolleyWrocław. Mając ponad 250 meczów w męskiej kadrze Polski, od niedawna uczy się siatkówki w żeńskim wydaniu.

Maciej Piasecki
Maciej Piasecki
Dawid Murek WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Dawid Murek
Maciej Piasecki, WP SportoweFakty: Wybija miesiąc pańskiej pracy w roli pierwszego trenera. Jak wrażenia? Dawid Murek, trener #VolleyWrocław: Chyba już oswoiłem się z tym faktem. Wcześniej dominowało zaskoczenie, złożyło się na to wiele zaskakujących czynników. Wojciech Kurczyński niespodziewanie podał się do dymisji. W klubie z automatu postanowiono na mnie, choć powiedzmy sobie szczerze, ja trenerki dopiero się uczę. Prezes Jacek Grabowski zaufał mi, przekonał do podjęcia tego wyzwania. Próbuję się z tym mierzyć.

Podobno nie było łatwo pana przekonać.

To prawda. Choć bardziej nie chciałem przenosić się do Wrocławia jeszcze przed startem sezonu, jako asystent. Bałem się roli "hamulcowego" w rozwoju córki. Takich duetów jak nasz nie ma zbyt wiele w siatkówce. Co więcej, taka konfiguracja na linii trener-siatkarka też nie jest dobrze odbierana. To było trudne. Przede wszystkim nie chciałem zrobić krzywdy córce swoją decyzją.

Skąd zatem zmiana nastawienia?

Dojrzałem do tego. Musiał jednak minąć rok, żebym spojrzał na to z innej strony. Ale nie żałuję podjętej decyzji przed startem tego sezonu. Podobnie jest z rolą pierwszego trenera.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Iga Świątek radzi sobie na kwarantannie. "Walka" w hotelowym pokoju

Zostały jakieś prywatne zapiski po karierze, czy skąd czerpie trener Dawid Murek?

Czerpię głównie z boiskowego doświadczenia. Współpracowałem z wieloma trenerami, ale nie mam żadnych notatek, zeszyt i książki zostawiam w domu. Kobiecej siatkówki uczę się właściwie z dnia na dzień. Niby człowiek 25 lat grał, ale to zupełnie inny świat.

Sztuka cierpliwości?

Zdecydowanie. Trzeba być cierpliwym, uważać też na to, co się mówi. Do tego elastycznie podchodzić do zespołowej codzienności u dziewczyn. Znajdzie się kilka punktów, których trzeba przestrzegać, żeby od razu nie być na straconej pozycji.

Życie się zmienia. Pan nie przepadał za wywiadami, a jednak rozmawiamy.

Rzeczywiście kiedyś wolałem szybko znikać po meczach w szatni. Wolałem ochłonąć po emocjach w spokoju, niekoniecznie przed mikrofonami dziennikarzy. Ale i do tego przyszło dojrzeć, teraz wiem, że trzeba umieć się odnaleźć w takich realiach. Mamy do czynienia z zawodowym sportem i my, jako sportowcy i trenerzy, powinniśmy być dla dziennikarzy otwarci. Z wywiadu na wywiad staram się przełamywać dawne granice.

A może to wynika z pańskiej skromności?

Być może... Często mówią, że jestem skrytym człowiekiem. Niezbyt wylewnym, bez parcia na szkło. Nie udzielam się też na portalach społecznościowych, nie przepadam za tym. Cenię sobie prywatność. Dużo bardziej wolę posiedzieć w domu i spokojnie przeanalizować to, co przynoszą kolejne dni, niż wdawać się w publiczną polemikę.

Czyli córka aktywność internetową ma po mamie?

Nie, żona też jest bliżej mojego podejścia. Natalia jest po prostu inną osobą pod tym względem. Lubi być obecna i myślę, że takie uczestnictwo w internetowej przestrzeni jej pomaga. Pamiętajmy, że to cały czas młoda zawodniczka, jej siatkarska droga dopiero kilka lat temu się rozpoczęła. Zobaczymy w którą stronę się rozwinie.

Dużo rozmawiacie o siatkówce w czterech ścianach, czy macie jej dość po całym dniu?

W domu rzadko rozmawiamy o siatkówce. Robimy swoją robotę w hali, tam jest wystarczająco dużo okazji, żeby siatkarsko się wyżyć. Podkreślam, bez taryfy ulgowej od ojca dla córki.

Złośliwcy sugerują pobłażanie Natalii przez tatę? Niestety, tak najłatwiej jest ocenić. Bo skoro córka jest w drużynie, a ojciec pełni funkcję pierwszego trenera, to na pewno Natalia Murek ma łatwiejsze życie. Nic z tego. To jest nasza praca. Trzymamy się tego co musimy wykonać i należy do obowiązków całej drużyny.
Natalia Murek jest jedną z liderek #VolleyWrocław Natalia Murek jest jedną z liderek #VolleyWrocław
Ustalmy, że córka jest dorosła, więc jeśli będę chciał o niej dłużej porozmawiać, zapytam ją samą. Nurtuję mnie jednak jeszcze jedno... Jest w czymś lepsza od ojca?

Ciekawe, co ona by odpowiedziała na to pytanie... Uważam, że jesteśmy podobni. Nie można nam odmówić pełnego zaangażowania w to, co robimy. Natalia jest bardziej otwarta, potrafi wyjść do ludzi. Tego mógłbym się od niej uczyć. Sądzę, że w dzisiejszych realiach to jest właściwa droga.

Zmieńmy kontynent. Igrzyska w Tokio dojdą do skutku?

Życzyłbym sobie, żeby odbyły się w 2021 roku. Tak samo jak chciałbym powrotu normalności, z daleka od obostrzeń COVID-19, w którym nadal musimy żyć. Chciałoby się wyjść do ludzi, ściągnąć maseczkę bez ryzyka...

W przypadku olimpijskiej rzeczywistości, to będzie kluczowe. Jak jest być częścią największej sportowej imprezy świata?

Każdy sportowiec chciałby je przeżyć na własnej skórze. Ja miałem przyjemność być w Atenach i choć ostatecznie wracaliśmy z igrzysk po przegranym ćwierćfinale, to była sportowa przygoda, której nie oddałbym nikomu. Wszyscy razem w jednym miejscu, w poczuciu olimpijskiej społeczności. Każdy wspierał ludzi ze swojej reprezentacji, trzymał kciuki, interesując się startem rodaka.

Olimpijski garnitur wisi w szafie?

Wisi. Choć minęło już prawie siedemnaście lat, pewnie zebrał sporo kurzu.

W czasach pańskiej gry w Bydgoszczy trenerem był Vital Heynen. Jaki jest nasz selekcjoner?

To charyzmatyczna postać. Reakcje i zachowania Vitala to jego znak rozpoznawczy. Heynen to perfekcjonista. Belg najczęściej chce robić wszystko sam. Jego treningi były dopięte na ostatni guzik. Jeśli jednak liczyłeś na schematy powtarzane do znudzenia, to nie z Vitalem takie numery. Trening to była duża niewiadoma dla siatkarza. Belg potrafił zawsze dołożyć coś ciekawego, innego. O wprowadzanych innowacjach w rytmie treningowym nasi kadrowicze przekonali się na własnej skórze. Bywa czasem bardzo wesoło, ale Vital to wymagający trener. Zabawa kończy się, kiedy zaczyna się praca. Heynen oddaje się siatkówce w pełni i to mnie do niego przekonało. Zawodnicy to szybko wyczuwają i wtedy zupełnie inaczej podchodzi się do trenera, z którym pracujesz. To widać w funkcjonowaniu obecnej reprezentacji Polski.

Trener Heynen jest charyzmatyczny, to prawda. Ale trener Murek podczas meczu też nie próżnuje. Kontroluje pan swoje "show" przy linii?

To u mnie naturalne. Kiedy grałem, miałem w sobie sporo ekspresji. Przyznaję, teraz nie potrafię wytrzymać spokojnie przy linii. Ale widzę, że odbiór mojego zachowania jest pozytywny, zarówno wśród dziewczyn z drużyny, jak i obserwatorów. Jestem spontaniczny będąc w warunkach meczowych. Konieczność stania kilka centymetrów obok linii tego nie zmienia. Serducho nadal jest młode, choć o moim wieku może nie będę wspominał... Żona powtarza, żebym na siebie uważał i zakończył mecz w jednym kawałku. Sędziowie też już mają na mnie oko. Zdarzy się, że wejdę na boisko, a jak wiadomo, miejsce trenera jest jednak gdzie indziej. Za każdym razem grzecznie przepraszam, choć oni chyba widzą, że te moje ruchy są naturalne i nie do końca kontrolowane.

Wymieniacie doświadczenia z Michałem Winiarskim?

"Winiar" mógłby startować w tej samej konkurencji. To ten sam przypadek, na boisku Michał Winiarski też taki był, dlatego uważam, że zachowujemy się naturalnie. Cieszę się, że "Winiar" radzi sobie w Gdańsku, zespół gra fajną siatkówkę. Oby więcej takich trenerów.

Sporo pan przeszedł w sportowym życiu. Kto pana nauczył najwięcej o siatkówce?

Ireneusz Mazur. Juniorskie czasy były trudne, kształtowaliśmy się zarówno jako siatkarze, ale też wyrastaliśmy na młodych mężczyzn. To była nauka twardego charakteru, walki o każdą piłkę, pokazania swojej siły w grupie. A jak przyszło do grania w najważniejszych imprezach, okazywało się, że dobór ludzi do młodzieżowej reprezentacji był słuszny. Funkcjonowanie w tamtych realiach drużyny trenera Mazura dało mi ogromną siłę. Pokazało, że byliśmy naprawdę mocni i siatkówka będzie tą właściwą drogą.

AZS Częstochowa nadal boli w sercu?

Bardzo. Dużo zdrowia i serca zostawiłem dla tego klubu. Gdyby zliczyć wszystkie lata, spędziłem w AZS Częstochowa z przerwami jedenaście lat. Sentyment do tego klubu jest jednak u każdego, kto pamięta tamten dawny, wielki AZS. Chciałbym, żeby PlusLiga wróciła pod Jasną Górę. Choć nie ukrywajmy, że ostatnie lata i sytuacja, w jakiej klub funkcjonował na krawędzi, są raczej do zapomnienia. Trzeba spróbować dźwignąć tę historię, na nowo stawiając fundamenty. Proszę mi wierzyć, że gdyby znalazł się ktoś, ze świeżym spojrzeniem na funkcjonowanie klubu w dzisiejszych czasach, to są ludzie, którzy pomogą. Dzieląc się swoim sportowym doświadczeniem po to, żeby AZS znów był wielki.

Tym bardziej, że Kędzierzyn-Koźle nadal na czele.

Tak... Fajnie by było ponownie zagrać taki finał kędzierzyńsko-częstochowski, jak przed laty. Obecnie nie ma się co czarować, Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle ma drużynę, która w PlusLidze jest poziom wyżej od reszty.

Wraca pan czasem do starych czasów, jakieś zakurzone kasety VHS?

Moja mama ma niemal pełne archiwum kaset z moimi meczami. Gdzieś tam są pochowane i czekają na moment, w którym usiądę i zacznę odkurzać dawne czasy. A przyznam, że z chęcią bym to zrobił, przeżył te wydarzenia jeszcze raz, już z perspektywy fotela. Obecnie mam jednak tak dużo siatkówki w swoim życiu, że czasem wolę odreagować w inny, sportowy sposób. Może niektórych zaskoczę, ale lubię pograć ze znajomymi w piłkę nożną. Spotykamy się w sprawdzonej grupie i sprawia mi to dużą przyjemność. Pobiegam za piłką, zmęczę się i jest fajnie.

Obrona czy atak?

Zdecydowanie lepiej czuję się w ataku.

Miesiąc za plecami, czego życzyć na kolejne? Dużo wytrwałości i zdrowia. Kiedy się przegrywa pojawiają się trudniejsze momenty, z którymi trzeba umieć się zmierzyć. Wiemy w jakim jesteśmy miejscu. Dlatego trzeba znaleźć sportowe rozwiązanie, żeby w każdym kolejnym meczu było coraz lepiej.
Dawid Murek w barwach AZS Częstochowa Dawid Murek w barwach AZS Częstochowa
Dawid Murek - urodzony 24 lipca 1977 roku w Międzyrzeczu. Były siatkarz, występujący na pozycji przyjmującego i libero, reprezentant Polski (277 oficjalnych występów w kadrze seniorów, lata 1996-2008). Kluby w karierze: KS Orzeł Międzyrzecz; AZS Częstochowa; Panathinaikos Ateny (Grecja); Cimone Modena (Włochy); Jastrzębski Węgiel; PGE Skra Bełchatów; AZS Częstochowa; Transfer/Łuczniczka Bydgoszcz; Espadon/Stocznia Szczecin; AZS Częstochowa. Największe sukcesy: trzykrotny mistrz Polski (dwa razy z AZS i raz z PGE Skrą); dwukrotny wicemistrz (AZS i Jastrzębski Węgiel); brązowy medalista MP (ponownie AZS). Do tego dwa Puchary Polski (AZS i PGE Skra); mistrz Grecji (2004); zdobywca Pucharu Challenge (AZS, wybrany MVP turnieju). Reprezentacyjnie mistrz Europy (1996) i świata (1997) juniorów. Uczestnik kilku edycji Ligi Światowej, mistrzostw świata i Europy oraz igrzysk w Atenach (2004), gdzie Polacy dotarli do ćwierćfinału. Od sezonu 2020/21 członek sztabu #VolleyWrocław, najpierw jako drugi trener, a od 27 grudnia w roli pierwszego szkoleniowca.

Zobacz również:
Tauron Liga. Goniły, goniły, aż dogoniły. Grupa Azoty Chemik Police stracił punkty w Kaliszu
Tauron Liga: E.Leclerc Moya Radomka Radom panuje na Mazowszu. Wygrana po falstarcie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×