Radosław Panas: Nie wypadałoby nie grać w mistrzostwach będąc srebrnym medalistą poprzednich

To były trzy dobre sety na inaugurację turnieju. Polacy zgodnie podkreślali, że nie stracili zbyt wielu sił podczas pojedynku z reprezentacją Słowenii. A piątkowi rywale biało-czerwonych poddali się ich kontroli, za wyjątkiem drugiej partii, gdzie Słoweńcy rozkręcili się i wprowadzili sporo zamieszania na boisku.

W tym artykule dowiesz się o:

- Pierwszy krok został zrobiony - powiedział tuż po spotkaniu Radosław Panas. Dodał, że zastrzeżenia można mieć jedynie do drugiego seta, gdzie Polakom przytrafił się moment przestoju. - Mecz był pod naszą kontrolą. Bardzo się cieszymy z gładkiego zwycięstwa, nie straciliśmy za dużo sił. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Słowenia jest najsłabszym rywalem w tej czwórce. W sobotę czeka nas mecz o awans. Jeśli wygramy, to już będziemy w mistrzostwach świata. Mieliśmy takie dobre przetarcie, a teraz będziemy grać na całego - zapowiada asystent trenera Castellaniego.

Polacy, wzmocnieni kilkoma podstawowymi zawodnikami, grali spokojnie i wyrównanie. Ale nie da się powiedzieć, że nie ma żadnej presji ani oczekiwań związanych z gdyńskim turniejem. - Presja jest, jak zawsze przed takim meczem. Przede wszystkim chodzi nam tutaj o zwycięstwa, o awans, to jest taki cel numer jeden. To jedna z ważniejszych imprez w tym roku, zaraz będą mistrzostwa Europy i będziemy się czuć lepiej, jeśli uda nam się dobrze zaprezentować - wyjaśnia Panas.

Polacy są wciąż wicemistrzami świata. - Dlatego szlachectwo zobowiązuje (śmiech) - mówi szkoleniowiec warszawskiej Politechniki. - Nie wypadałoby nie grać w mistrzostwach będąc srebrnym medalistą poprzednich - dodaje.

Awans w kieszeni Polaków może znaleźć się już w sobotę, po spotkaniu przeciwko Słowakom. Sztab polskiej reprezentacji przyglądał się pojedynkowi Francji i Słowacji, z czego zostały wyciągnięte odpowiednie wnioski. - Nie można dać nawet na moment oddechu Słowakom, bo oni zaraz to wykorzystają. Francuzi dwa pierwsze sety mieli pod kontrolą, potem chwila nieuwagi, myślami chyba już byli w szatni i Słowacy to wykorzystali. Mają potencjał, ale w tym spotkaniu chyba nie skorzystali z niego. Trzeba na nich uważać, bo w sobotę mogą zagrać już zdecydowanie lepiej. Mają w składzie wielu dobrych zawodników, z klasowych drużyn, ale wiemy o nich bardzo dużo - zapewnia Radosław Panas.

- Przygotowywaliśmy się sumiennie już od kilku tygodni do tego turnieju - mówi szkoleniowiec. Ale nawet najlepsze przygotowania nie są w stanie przewidzieć zupełnie nieoczekiwanych zmian w obozie rywali. - W pierwszym spotkaniu Słowenia nas zaskoczyła, bo wpuścili na boisko trzech zawodników, o których nie mieliśmy żadnego pojęcia i żadnych informacji na ich temat. Wcześniejszy etap kwalifikacji do mistrzostw i Ligę Europejską grali w nieco innym składzie. Ale jak było widać, to nam nie przeszkodziło. Szybko dostosowaliśmy grę do tych nowych zawodników - podkreśla nasz rozmówca.

Sobota będzie niezwykle ważnym dniem dla biało-czerwonych. Już wtedy może się okazać, że w Mistrzostwach Świata 2010, jakie rozegrane będą we Włoszech, Polacy staną przed szansą obrony wicemistrzostwa. - Wystarczy teraz tylko zrobić ten jeden kroczek i już jesteśmy na mistrzostwach, a w niedzielę zagramy o pierwsze miejsce z Francją. Ale przede wszystkim myślimy o spotkaniu przeciwko Słowacji - tonuje nastroje Panas.

Komentarze (0)