KPSK Stal Mielec - MKS Dąbrowa Górnicza 1:3 (25:19, 19:25, 12:25, 21:25)
Stal Mielec: Dutkiewicz, Łukaszewska, D.Wilk, A.Wilk, Skorupa, Niedźwiecka, Banecka (libero) oraz Peret, Koleva.
MKS Dąbrowa Gornicza: Wysocka, Wilczyńska, Białobrzeska, Matyjaszek, Lis, Sieczka, Tkaczewska (libero) oraz Czerwińska.
Spotkanie lepiej rozpoczęły miejscowe, które po ataku Marty Łukaszewskiej, punktowej zagrywce Agaty Wilk i skutecznemu blokowi wyszły na prowadzenie 3:0. Pierwszy punkt dla zawodniczek z Dąbrowy Górniczej zdobyła dopiero efektownym atakiem z drugiej piłki Katarzyna Wysocka. Do drugiej przerwy technicznej (16:8) wszystko układało się po myśli zawodniczek Stali, które przez cały czas spokojnie kontrolowały przebieg gry, prowadząc różnicą kilku punktów. W drugiej części seta przyjezdne zaczęły wreszcie lepiej przyjmować, co wkrótce zaowocowało zdobyczą punktową. Gdy przewaga Stali zmalała do trzech ?oczek? (17:14) trener Roman Murdza poprosił o czas, który przyniósł oczekiwany rezultat, gdyż mielczanki zdołały szczęśliwie doprowadzić set do końca.
Początek drugiej odsłony meczu był dosyć wyrównany. Najpierw dąbrowianki po atakach Ewy Matyjaszek, Marty Czerwińskiej i Katarzyny Wysockiej prowadziły 1:3, jednak z kolejnych czterech akcji zwycięsko wyszły zawodniczki z Mielca (5:3). Różnica dwóch punktów została zniwelowana bardzo szybko, gdyż na pierwszej przerwie technicznej (6:8) prowadziły już podopieczne trenera Wiesława Popika. Z biegiem czasu przewaga zawodniczek z województwa śląskiego robiła się coraz bardziej widoczna. Prym w ataku wiodła Ewelina Sieczka, a na dodatek jej koleżanki i nie jednokrotnie ona sama popisywały się niezwykle skutecznymi blokami, które z pewnością działały deprymująco na zawodniczki trenera Murdzy. Mielczanki miały ogromne problemy ze skończeniem swoich ataków, co było wynikiem stojącego na niskim poziomie przyjęcia zagrywki.
O trzeciej partii sobotniego spotkania zawodniczki Stali z pewnością będą chciały szybko zapomnieć. Gra mielczanek do pierwszej przerwy technicznej (4:8) nie wyglądała jeszcze tak źle, jednak z biegiem czasu było już tylko gorzej. Kolejny raz największą bolączką zespołu z Podkarpacia było słabe przyjęcie, uniemożliwiające wyprowadzenie ataków, które mogły stworzyć bardziej realne zagrożenie. Dąbrowianki w żaden sposób nie spuszczały z tonu i w dalszym ciągu nękały swoje przeciwniczki trudną zagrywką, a gdy ta została już przyjęta, to wielokrotnie ataki gospodyń odbijały się od bloku, który w tym meczu po stronie siatkarek z Dąbrowy Górniczej funkcjonował wspaniale. Set ostatecznie zakończył się zdecydowanym zwycięstwem przyjezdnych, które były już o krok od upragnionego zwycięstwa.
Czwarty set był już znacznie bardziej zacięty, jednak pierwsze piłki wcale tego nie zapowiadały, gdyż przyjezdne szybko wyszły na prowadzenie 0:4. Mielczanki jednak ciągle nie miały zamiaru się poddać i w mgnieniu oka doprowadziły do remisu. Mimo to na pierwszej przerwie technicznej (5:8) w lepszych humorach były zawodniczki trenera Popika. Po wznowieniu gry wynik ciągle oscylował gdzieś w okolicach remisu, jednak minimalna przewaga dąbrowianek była ciągle widoczna. Gdy Hristiyana Koleva zdobyła kolejny punkt dla swojej drużyny, a na tablicy wyników pojawił się remis 16:16 nadzieja w sercach miejscowych kibiców znów odżyła, a chwile później, gdy mielczanki zablokowały Czerwińską i wyszły na prowadzenie 18:17, na trybunach można było słyszeć tylko wybuchy radości. Mimo tego zawodniczki Stali nie potrafiły powiększyć różnicy punktowej, co zemściło się w końcówce spotkania, kiedy trzech dobrymi atakami popisała się Wysocka.