Słowacja - Słowenia 3:2 (25:23, 23:25, 25:21, 15:12)
Słowacja: Michał Masny, Emanuel Kohut, Tomas Kmet, Martin Sopko, Franciszek Ogurczak, Martin Nemec, Martin Pipa (libero) oraz Milan Bencz, Matej Kubs, Juraj Zatko, Jakub Joszczak, Lukas Divis
Słowenia: Alen Pajenk, Alen Sket, Tine Urnaut, Dejan Winczicz, Dragan Radowicz, Andrej Flajs, Sebastijan Skorcz (libero) oraz Jasmin Cuturicz, Matija Pleszko
Na inaugurację trzeciego, ostatniego dnia turnieju kwalifikacyjnego do mistrzostw świata, rozgrywanego w Gdyni zmierzyły się ze sobą reprezentacje Słowacji i Słowenii. Obie ekipy przegrały swoje dotychczasowe mecze na tym turnieju i o awansie i włoski mundial będą oglądać jedynie w telewizji. W niedzielę pozostało im jedynie walczyć o honor.
Początek pierwszego seta zapowiadał wyrównaną walkę. Jednak już wtedy można było zauważyć dużą liczbę pomyłek oraz wolne tempo spotkania. Oba zespoły przeżywały jeszcze niepowodzenia poprzednich dni. Brakowało przede wszystkim mobilizacji. W tej fazie meczu widać było jeszcze chęć do gry. Jako pierwsi na wyraźne prowadzenie wyszli nasi południowi sąsiedzi, którzy na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:5. Słowacy kontrolowali przebieg tej odsłony do stany 18:16. Wtedy w ich szeregi wkradła się nerwowość, która doprowadziła do nerwowej końcówki, którą ostatecznie wygrali dzięki pomyłce przeciwników.
Podrażnieni porażką w pierwszej partii Słoweńcy odważnie rozpoczęli kolejną odsłonę. Jednak wywalczona trzypunktowa przewaga została zniwelowana już na pierwszej przerwie technicznej. Podobnie jak w poprzedniej części spokojna gra punkt za punkt, okraszona dużą ilością pomyłek, doprowadziła do końcówki seta. Wydawało się, że Słowacy wywalczyli sobie bezpieczną przewagę (22:19) i pewnie wyjdą na prowadzenie 2:0 w setach. Jednak do końca zdołali zdobyć tylko jeden punkt i na tablicy świetlnej pojawił się rezultat 1:1.
Trzeci set był chyba najsłabszym w wykonaniu obu zespołów, które zdecydowanie nie miały swojego dnia w polu serwisowym, gdzie raz po raz psute były kolejne zagrywki. Błędy przeplatane były nielicznymi, ładnymi dla oka atakami, których niestety brakowało. W takiej grze lepiej czuła się reprezentacja Słowacji. Tym razem wcześniej wypracowana przewaga, utrzymywana przez całą odsłonę, wystarczyła do zwycięstwa. Po nieudanej akcji Słowenii partia zakończyła się wynikiem 25:21.
W hali w Gdyni na trybunach zasiadało coraz więcej kibiców siatkówki, którzy już oczekiwali na finałowe spotkanie turnieju - mecz Polska - Francja. Jednak drużyny grające przed nimi postanowiły pokazać się licznie zgromadzonej widowni, bowiem czwarta cześć gry padła łupem Słoweńców, których do wygranej poprowadziła para Alen Sket - Tine Urnaut. Ci siatkarze "trzymali" atak. Ich rywale zawiedli w końcówce. Kiedy doszli rywali, znów popełniali rażące pomyłki, które nie mogły korzystnie wpłynąć na wynik pojedynku.
Ostatecznie mecz miał rozstrzygnąć się w tie-breaku. Wydawało się, że po czterech nudnych setach kibice szybko będą mogli przejść do kolejnego meczu. Słowacy wreszcie skoncentrowali się i pewnie wykorzystywali szansę na zdobycie kolejnych "oczek". Gdy na tablicy świetlnej widniał wynik 10:3 mało kto spodziewał się, że Słoweńcy mogą poderwać się do walki. Jednak tak się stało. Wysoka przewaga uśpiła pewnych już zwycięstwa Słowaków. Różnica między ekipami malała z akcji na akcje, ale Słowenii zabrakło dystansu, żeby dogonić rywali. Set zakończył się wynikiem 15:11 i to Słowacja zajęła trzecie miejsce podczas turnieju kwalifikacyjnego w Gdyni.