Dla nikogo nie jest tajemnicą, że klub ze Szczecina boryka się problemami finansowymi. Wydawało się, że kiedy Piast zostanie włączony do programu promocyjnego miasta i z tego tytułu będzie dostawać pieniądze z magistratu, to sytuacja będzie lepsza. Zostały podpisane kontrakty z nie gorszymi zawodniczkami niż te, które odeszły po poprzednim sezonie i szczecinianki kolejny raz miały walczyć o awans do LSK. Jak się później okazało pieniądze od sponsorów i z miasta starczyły tylko do listopada. Każdy kolejny miesiąc wiązał się z zaciąganiem długów i nie płaceniem zawodniczkom.
Warto dodać, że siatkarki niewiele sobie z tego robiły, przynajmniej na meczach. Wykonywały to, co do nich należało niemal bezbłędnie. Trener Marek Mierzwiński praktycznie po każdym meczu podkreślał, że jest wdzięczny swoim podopiecznym za zostawianie problemów finansowych przed wejściem do hali i profesjonalne wykonywanie swoich zadań.
Nowy zastrzyk pieniędzy z magistratu przyszedł po nowym roku. Niestety nie pozwolił nawet zamknąć starego roku, czyli spłacić zaległości wobec zawodniczek. Od stycznia sytuacja się powtarzała. Teraz jest kwiecień, a siatkarki pieniędzy nie dostały. Jak się okazuje to nie koniec długów Piasta. Należności nie są także uregulowane wobec byłych zawodniczek szczecińskiego klubu Pauliny Dutkiewicz i Kingi Kasprzak.
- Klub nie chciał uregulować zaległości finansowych wobec mnie. Wszystkie rozmowy z prezesem Adamem Kulbiejem kończyły się fiaskiem i zbywano mnie z miesiąca na miesiąc. - mówi Paulina Dutkiewicz, obecnie siatkarka Stali Mielec. - Postanowiłam poprosić o pomoc kancelarię prawniczą, co poskutkowało trzema przelewami z klubu. Jednak mimo tego Piast ma jeszcze wobec mnie zaległości na ok. 50% całej kwoty jaką pierwotnie miał spłacić.
- Klub spłacił mnie w niewielkiej części, można powiedzieć, źe znikomej. O resztę zadłużenia musiałam prosić sie prezesa Piasta, który obiecywał, że owo zadłużenie zostanie szybko uregulowane. Kwota, którą winny mi jest klub za zeszły sezon, do tej pory nie została spłacona. Od dłuższego czasu nie mam kontaktu ani z kierownictwem, ani z prezesem co wynika prawdopodobnie z tego, iż środków na regulacje ubiegłego kontraktu nie ma. - powiedziała Kinga Kasprzak, zawodniczka Energii Gedanii Gdańsk.
Prezes Adam Kulbiej mimo wszystko optymistycznie patrzy w przyszłość. Jak powiedział niedawno w wywiadzie dla Gazety Wyborczej - siada po zakończeniu sezonu do rozmów z zawodniczkami i będzie podpisywał nowe kontrakty. Tylko czy one będą chciały je podpisać? Niektóre z nich mają rodziny, inne przyjechały do Szczecina z daleka. Z czego się utrzymają? Podobno pojawiły się osoby, dzięki którym ma być w Piaście lepiej. Chciałoby się zapytać czemu tak późno? Przez okres, gdy zespół walczył w LSK nikt taki się nie znalazł. W zeszłym sezonie także, więc czemu teraz miało by to się stać.
Mimo tych optymistycznych wizji należy wątpić czy skład się utrzyma, a co za tym idzie, czy klub będzie istniał. Gdy Piast zniknie z siatkarskiej mapy Polski to może się okazać, że zarówno obecne jak i byłe zawodniczki pieniędzy już raczej nie zobaczą. - Jeśli klub przestane istnieć to najprawdopodobniej będzie mi bardzo ciężko odzyskać pieniądze. Przed paroma dniami rozmawiałam osobiście z prezesem Kulbiejem, który zapewnił mnie, że wszystkie zaległości zostaną uregulowane do końca miesiąca. Okaże się czy słowa prezesa maja pokrycie w czynach... - powiedziała środkowa Stali Mielec, Paulina Dutkiewicz.
Taka sama sytuacja tyczyłaby się Kingi Kasprzak. Przyjmująca Energii Gdańsk mimo, że liczy się z możliwością utraty wypracowanej pensji, to jednak liczy na swojego prawnika, który po upadku klubu w jakiś sposób pieniądze odzyska - Moja sprawa również jest w rękach prawnika, więc nawet jeśli stanie się tak, że klub ogłosi upadłość to prawnik na pewno będzie się starał, żebym te pieniądze odzyskała. Oczywiście istnieje takie prawdopodobieństwo, że tych należności nie dostanę. - zakończyła.
Jak widać jedynym ratunkiem dla Piasta jest potężny sponsor, który pomoże spłacić zadłużenie i zapewni płynność finansową na cały sezon. W innym przypadku nawet najbardziej optymistyczne wizje mogą spełznąć na niczym. Prezes Kulbiej stanie przed wyborem albo brnąć w długi, albo ogłosić upadłość.