Turecki trener w polskiej rzeczywistości. Morsowanie, niedziela palmowa i znaki drogowe

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Ferhat Akbas
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Ferhat Akbas

Są zagraniczni trenerzy, którzy przychodzą i odchodzą, a po latach trudno jest sobie przypomnieć, jak się nazywali. Ferhat Akbas wniósł wiele nie tylko do klubu, ale też ligi.

Nieobliczalność Ferhata Akbasa sprawia, że na jego pytania trzeba być przygotowanym w każdej chwili. Dzień po ligowym meczu w Policach z ŁKS-em Commercecon Łódź, wygranym przez Grupę Azoty Chemika Police 3:0, zadzwonił do mnie ze swoim charakterystycznym "Dzień dobry, jak się masz?". Nie czekał jednak na odpowiedź, bo był bardzo zaaferowany tym, co zobaczył. Jak po każdym meczu, wybrał się na spacer w okolice jeziora Głębokiego w Szczecinie. Było zimno, jezioro było pokryte lodem. Trener nie mógł zrozumieć, dlaczego ludzie wchodzą na lód. Chciał wyjaśnień, więc zadzwonił.

Z Rumunii do Polski

Kontrakt z Grupą Azoty Chemik Police podpisał stosunkowo późno. Ogłoszono go pod koniec maja 2019 roku. Wcześniej pracował w CSM Bukareszt, klub jednak popadł w problemy finansowe i szkoleniowiec pozostał bez pracy. Tę sytuację wykorzystał prezes Paweł Frankowski, podpisując z Turkiem kontrakt. I pewnie tego nie żałuje.

Z chwilą, kiedy Ferhat Akbas przyjechał do Polski, od razu chciał zobaczyć, jak żyją ludzie w naszym kraju, poznać nasz język i tradycje. Również te... drogowe. Kiedy dostał z klubu samochód, bardzo wolno jeździł po Szczecinie i Policach. Na tyle wolno, że można było pomyśleć, że za kierownicą jest starsza osoba, która jest po prostu bardzo ostrożna. Jednak okazało się, że trenerowi bardzo trudno było się przyzwyczaić do znaków drogowych. W Turcji jest ich przynajmniej o połowę mniej. Później za kierownicą radził sobie już znacznie lepiej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"

Szybko zaczął się też uczyć języka polskiego. I choć w niektórych momentach sezonu nie miał czasu na lekcje, nadrobił to podczas kwarantanny. Potem przyszła pora na praktykę. Z czasem rozumiał na tyle dużo, że nie prosił już nikogo o tłumaczenie. Sprawdzał też, co się dzieje w polskich mediach, tu jednak było nieco łatwiej, bo pomagał Google Translator.

"Dzień dobry, jak się masz?" to jego znak rozpoznawczy, choć angielską wersję w postaci "Hi, how is your life going?" również mocno sobie upodobał. Jednak kluczowym pytaniem, które potrafił zadawać wielu osobom (również mnie, przed niemal każdym meczem), było "Jaki będzie wynik?". Gdy jednak ktoś go pytał o to samo, nawet niekoniecznie w przypadku potyczki Chemika, to odpowiadał, że nie wie, nie zna się, bo jest tylko trenerem, a rozmówca ekspertem.

Z Polski do Turcji

O ile Ferhat Akbas nie mógł narzekać na przychylnych mu ludzi, tak klimat zupełnie nie należał do jego ulubionych. Temperatura poniżej 10 stopni Celsjusza była dla niego zupełnie nieakceptowalna. Śnieg zdecydowanie go nie ucieszył, kiedy zobaczył go po raz pierwszy od dawna. Z tego powodu nie mógł też zrozumieć fenomenu morsowania w naszym kraju, które ostatniej zimy stało się bardzo popularne. A warto dodać, że kilka zawodniczek i trener od przygotowania fizycznego Łukasz Filipecki z radości po triumfie w Pucharze Polski, postanowili zażyć zimowej kąpieli.

Za to, jeśli chodzi o tradycje, to lubił je poznawać. Po tym, jak pracował wcześniej w Chinach, Japonii i Rumunii, miał okazję obcować z kolejną kulturą. Choć nie obchodził świąt, rozumiał, że jego drużyna potrzebuje czasu wolnego, by móc je celebrować. Do zabawnej sytuacji doszło w okolicy tegorocznych świąt wielkanocnych. Zespół jechał wczesnym rankiem na przedmeczowy rozruch do hali w Radomiu. Ulicą szedł mężczyzna, trzymający w rękach palmę wielkanocną, zapewne zmierzający w kierunku kościoła. Trener zareagował bardzo entuzjastycznie: "Cóż za romantyk, niesie w niedzielny poranek bukiet dla swojej ukochanej"! Kiedy wyjaśniono mu, o co chodzi, nie mógł uwierzyć.

Po zdobyciu drugiego mistrzostwa po ceremonii dekoracji w hali zabrzmiał utwór zespołu Weekend "Ona tańczy dla mnie". Swego czasu dość popularny. Okazuje się, że trenerowi bardzo się on spodobał, a po finale zaprezentował nawet swój układ taneczny. Nie poznał tej piosenki jednak po przybyciu do Polski dwa lata temu. W 2013 roku, kiedy turecki szkoleniowiec był asystentem w Vakifbanku, przyjechał do Polski na turniej towarzyski, całemu zespołowi melodia wpadła w ucho. I tak się zaczęło.

Ferhat Akbas zdecydował się kontynuować swoją trenerską karierę w Eczacibasi Stambuł. Takich ofert się nie odrzuca, bo ten klub jest światową czołówką.

Czytaj też: 
Plebiscyt WP SportoweFakty. Dream Team Tauron Ligi 2020/2021! Królowe pod siatką! Wybieramy najlepszą środkową!
Sezon 2020/2021 Tauron Ligi w pigułce. To właśnie te wydarzenia będziemy wspominać przez lata!

Komentarze (3)
avatar
kert
1.05.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Normalny człowiek panie redaktorze ... jak na trenera . Zapomniał pan napisać że Ferhat jest trenerem siatkówki co nie wszyscy muszą wiedzieć , popularny zwrot po angielsku brzmi ''how are Czytaj całość
dopowiadacz
30.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Wszystko fajnie , tylko jakiej dyscypliny trenerem jest ten Turek ? 
avatar
yes
30.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Co kraj to inni ludzie i inne obyczaje... Trzeba chcieć i umieć się dostosowywać.