WGP 2009: Brazylia po raz ósmy? - zapowiedź turnieju finałowego

Pula nagród w tegorocznej edycji Grand Prix to 500 tys. dolarów. Niespełna połowa, bo 200 tys. przypadnie najlepszej drużynie na turnieju w Tokio. Jednak nie tylko pula nagród, ale i skład rywalizacji finałowej budzi ogromne emocje. Kibiców siatkówki czeka bowiem w najbliższych dniach wykwintna uczta. Starcia Brazylii z Rosją, czy Chinami wszak nikomu, kto interesuje się żeńską siatkówką nie trzeba rekomendować.

W tym artykule dowiesz się o:

Brazylia po raz ósmy?

Siatkarki Brazylii to z pewnością absolutny faworyt tegorocznej rywalizacji. Zespół, który ostatnim czasie został znacznie odmłodzony pomimo zmian kadrowych nadal radzi sobie znakomicie. Dziewięć spotkań i komplet punktów, oraz wygrane nad Stanami Zjednoczonymi i Chinami najlepiej pokazują, że proces odmładzania kadry drużyna Jose Guimaraesa przeszła bezboleśnie. Tylko czy kolejne zwycięstwa nie uśpią Canarinhios? Wydaje się, że właśnie koncentracja może być problemem w przypadku zespołu z Ameryki Południowej. Obserwując grę tej drużyny można odnieść wrażenie, ze z każdym kolejnym meczem obrończynie tytułu traciły impet. Na starcie w Rio De Janeiro gospodynie bez straty seta odprawiły Portoryko, Niemcy i USA. Na zakończenie kwalifikacji natomiast w meczu z drugą z wspomnianych drużyn Brazylijki potrzebowały do wygranej tiebreaka. Od porażki rozpoczęły także mecz z Koreą, lecz ostatecznie zmiotły rywalki z parkietu. W Tokio chwila dekoncentracji może być jednak dużo bardziej kosztowna. Tym bardziej, że na potknięcia rywalek czekać będą dwa inne wielkie zespoły, które od kilku lat bezskutecznie próbują wedrzeć się na szczyt rankingu Grand Prix. Szczególnie umotywowane będą Chinki, które udane występy notują co drugi sezon. Przed rokiem zawodniczki z Azji zajęły piąte miejsce, ale patrząc statystycznie na występy drużyny zza Wielkiego Muru wygląda na to, że w Tokio powinny ... wygrać. Przed czterema laty podopieczne trenera Bin Caia zajęły trzecią lokatę, dwa lata temu drugą. Czy tym razem zdołają się wspiąć na szczyt? Zapewne będzie bardzo ciężko tym bardziej, że podobny cel zapewne mają solidne Rosjanki. Dla podopiecznych trenera Władimira Kuziutkina udział w Grand Prix to jedynie forma przygotowań do Mistrzostw Europy. Trudno jednak przypuszczać, aby taki zespół jak Rosja przystępował do finałowej rywalizacji bez nadziei na złoto. Sborna co prawda w eliminacjach nie błyszczała, ale ostatni turniej rozegrany w Bangkoku pokazał, że odmłodzona drużyna na czele z Jekatierinę Gamową jest w stanie osiągnąć dobry wynik. Tym bardziej, że od ostatniego tryumfu w World Grand Prix minęło siedem lat. Powtórzyć ten wynik będzie Rosji bardzo trudno, ale ta drużyna pokazała, że w walce o medale może się liczyć.

Czarny koń z Europy

Szyki faworytom będzie próbował pokrzyżować "czarny koń" z Europy. Z pewnością postawa Holenderek to największa niespodzianka tegorocznej rywalizacji. Kto wie, czy drużyna z kraju tulipanów podobnie jak dwa lata temu nie zgarnie całej puli. W 2007 roku to właśnie ekipa Avitala Selingera okazała się rewelacją cyklu inkasując główną wygraną. Wówczas to zwycięstwo kosztowało Oranje medal na Mistrzostwach Europy. W tym roku także rozegrany zostanie czempionat Starego Kontynentu. Wielu sympatyków siatkówki zastanawia się więc, czy szkoleniowiec z Niderlandów nie powtórzy swojego błędu sprzed roku, kiedy to jego podopieczne osiągnęły szczyt formy zbyt wcześnie, za co zapłaciły porażkami na kolejnych turniejach. Na razie jednak siatkarki Holandii imponują skutecznością. W fazie eliminacyjnej drużyna na czele z Manon Flier pokonała zarówno Japonię jak i Niemcy, nie znalazła natomiast recepty na zespół Chin. Właśnie ten ostatni mecz pokazał, że dobra pozycja podopiecznych trenera Selingera to nie tylko efekt dobrej gry, ale także szczęśliwego losowania. W kwalifikacjach Holenderki nie trafiły bowiem na Brazylię, ani Rosję, natomiast dwukrotnie grały z Dominikaną i Polską. Z pewnością więc dopiero mecze na turnieju finałowym ze wspomnianymi zespołami pokażą na co tak naprawdę stać ekipę Oranje.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku reprezentacji Niemiec. Drużyna prowadzona przez trenera Giovanniego Guidettiego przed rozpoczęciem rywalizacji była wielką niewiadomą. Jak się okazało mimo braku Angeliny Grun Niemki zagrały dobrze i w nagrodę zajęły jedno z sześciu miejsc na turnieju finałowym. To spory sukces, bowiem po raz ostatni drużyna z tego kraju w finałowej rywalizacji występowała przed pięcioma laty. Wówczas zespół prowadzony przez trenera Hee Won Lee przegrała trzy mecze i w efekcie został sklasyfikowany na ostatnim szóstym miejscu. Z tamtej drużyny w reprezentacji grają obecnie Kathleen Weiss, Kerstin Tzscherlich, Christiane Fürst. Prawdziwą liderką jest jednak 23-letnia Małgorzata Kożuch. Reprezentantka Niemiec pochodząca z Polski obecnie zajmuje siedemnaste miejsce w klasyfikacji najlepiej punktujących, jednak to właśnie od jej dyspozycji w dużej części zależy wynik drużyny. O tym jak ważną rolę odgrywa Kożuch w kadrze pokazał ostatni mecz z Japonią przegrany 2:3 w którym siatkarka zagrała jedynie kilka minut.

Japonia bez przywilejów

Siatkarki Japonii, mimo że jako gospodynie turnieju finałowego miały zapewniony udział w decydującej rozgrywce, postanowiły w sportowej rywalizacji wywalczyć sobie należne miejsce. Pomimo silnej konkurencji Japonki zrealizowały swój cel zajmując piąte miejsce. Jest to z pewnością swego rodzaju niespodzianka, bowiem zespół z Kraju Kwitnącej Wiśni wyprzedził w klasyfikacji końcowej bardziej renomowane zespoły jak Polska, Niemcy czy USA. Z pewnością decydujący wpływ na to miało sensacyjne zwycięstwo nad Rosją, jakie podopieczne trenera Manabe odniosły w Osace. Wówczas znakomite spotkanie rozegrała Saori Kimura, która zdobyła 21 punktów. Trudno jednak spodziewać się, że ten wynik uda się powtórzyć. Wydaje się, ze mimo atutu jakim z pewnością będą dopingujący gorąco swoje pupilki kibice każde zwycięstwo będzie dla Japonii sporym sukcesem. Już wcześniejsze mecze pokazały bowiem, że coraz więcej zespołów znalazło receptę na niesamowita grę w obronie zespołu z Azji. Co prawda Niemcy i Rosja przegrały swoje spotkania, jednak obie ekipy nie pokazały pełni swoich możliwości. W szczególności reprezentacja Niemiec, która pewna awansu do finału zagrała w nieco rezerwowym składzie. W Tokio zapewne taka sytuacja nie będzie miała miejsca, więc można spodziewać się rewanżu ze strony podopiecznych trenera Guidettiego.

To idzie mlodość

Turniej w Tokio zapowiada się również bardzo ciekawie z innego powodu. Będzie to bowiem znakomita okazja do zabłyśnięcia dla kilku siatkarskich talentów. Większość drużyn w swoich składach postawiła bowiem na młodzież, która nie zawiodła. W Brazylii, która w ostatnim czasie podobnie jak ekipa siatkarzy przeszła zmianę pokoleniową pojawiło się kilka młodych zawodniczek, dla których turniej finałowy może stać się okazją do zaprezentowania swoich umiejętności szerszemu gronu publiczności. Warto zwrócić szczególną uwagę na Thaisę Menzes. 22-latka z Rio De Janeiro okazała się kluczową zawodniczką w meczach z Chinami i Niemcami, które Canarinhios wygrały dopiero po tiebreaku. Zawodniczka trenera Guimaraesa w klasyfikacji najlepiej punktujących zajmuje po eliminacjach 25 miejsce, ale kto wie, czy za kilka lat to nie ona przejmie rolę liderki w drużynie narodowej. Już teraz prawdziwą liderkę ma w swoim składzie reprezentacja Chin, na czele Xue Ming. W przypadku tego zespołu można jednak mówić o siatkarskiej akademii, bowiem średnia wieku w tej drużynie to niewiele ponad 20 lat. Mimo to zespół trenera Bin Caia już teraz jest groźny dla wszystkich. Warto w tym momencie zauważyć, że zaledwie cztery siatkarki znajdujące się kadrze zza Wielkiego Muru przekroczyły 24 rok życia. Większość z nich urodziła się bowiem w 1988 roku i później. Na mieszankę młodości i doświadczenia postawiono z kolei w Rosji. Trener Wladimir Kuzyutkin nie ma jednak prawa narzekać, bowiem efekt jest jak najbardziej pozytywny. Obok bowiem 29-letniej Jekatieriny Gamowej błyszczeć zaczyna gwiazda 21-letniej Tatiany Koshelevej. Młoda siatkarka Zarieczja Odincowo jest prawdziwą rewelacją turnieju i kto wie, czy to nie właśnie ona zgarnie statuetkę MVP. Jak na razie Kosheliewa spisuje się bardzo dobrze, zajmując czołowe lokaty w rankingu na najlepiej punktującą i atakującą zawodniczkę turnieju.

Nieco bardziej doświadczony od wspomnianych ekip jest zespół Niemiec. Jednak również w nim prym wiodą zawodniczki, które dopiero rozpoczynają wielką karierę. Na prawdziwą liderkę reprezentacji powoli wyrasta Małgorzata Kożuch, która znakomicie radzi sobie z ciężarem zdobywania punktów. Trudno natomiast dostrzec jest potencjalne zawodniczki, które w przyszłości mogłyby dołączyć do niej, bowiem trener Guidetti sporadycznie daje szanse gry młodszym zawodniczkom preferując te bardziej doświadczone. Co prawda w starciu z Brazylią spore umiejętności pokazała 19-letnia Sarah Petraush natomiast z Japonią cały mecz zagrała rok starsza Denis Hanke, jednak mało prawdopodobne, aby wspomniane siatkarki miały okazję dłuższego występu podczas meczu finałowego. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Holandii i Japonii. W obu zespołach znajduje się kilka perspektywicznych zawodniczek, jednak nie dostają one szansy na dłuższy występ nawet w meczach teoretycznie łatwiejszych.

Patrząc na składy wszystkich zespołów można więc śmiało stwierdzić, że ryzykowne posunięcie, jakim jest odmładzanie kadry opłaciło się wszystkim zespołom. Wyjątkiem w tym gronie jest drużyna Holandii, która od kilku lat plasuje się w czołówce i być może dlatego nie odczuwają potrzeby wprowadzania zmian. Faktem jest też, że w zespole Oranje już wcześniej do drużyny dołączono kilka młodych zawodniczek i to działanie przynosi spodziewane efekty. O tym jednak, czy zatryumfuje młodość, czy też doświadczenie przekonamy się za kilka dni, kiedy zapadną decydujące rozstrzygnięcia. Póki co młodzieńcza fantazja Chin, Rosji i Brazylii wydaje się być faworytem w wyścigu o podium z doświadczeniem Japonii, Niemiec i Holandii.

Terminarz spotkań turnieju finałowego:

19 sierpnia (środa):

Chiny - Holandia godz. 6:30

Brazylia - Rosja godz. 8:30

Japonia - Niemcy godz. 11:30

20 sierpnia (czwartek):

Holandia - Niemcy godz. 6:30

Brazylia - Chiny godz. 8:30

Japonia - Rosja godz. 11:30

21 sierpnia (piątek):

Chiny – Rosja godz. 6:30

Niemcy – Brazylia godz. 8:30

Japonia – Holandia godz. 11:30

22 sierpnia (sobota):

Niemcy - Rosja godz. 6:30

Brazylia - Holandia godz. 8:30

Chiny - Japonia godz. 12:00

23 sierpnia (niedziela):

Chiny - Niemcy godz. 6:30

Rosja - Holandia godz. godz. 8:30

Japonia - Brazylia godz. 12:00

Komentarze (0)