Nikola Kovacević dla SportoweFakty.pl: Liczymy na co najmniej powtórkę z rozrywki

Od dawna wiadomo, że dla europejskich drużyn gra z teamami rodem z Azji nie jest ich ulubionym zajęciem. Nawet tacy potentaci, jak Serbowie, miewają czasem problemy w starciach z dynamicznymi Chińczykami, o czym przekonaliśmy się choćby w niedzielnym spotkaniu o trzecie miejsce w tegorocznym Memoriale Huberta Jerzego Wagnera.

Po spotkaniu Serbów z Chinami spytaliśmy Nikolę Kovacevica, przyjmującego reprezentacji Serbii, o wrażenia z tego meczu. Serb potwierdził tezę, iż Chińczycy potrafią sprawić pewne trudności nawet najlepszym zespołom z Europy. - Zawsze trudno jest grać z drużynami, które są spoza Europy. Prezentują one odmienny styl gry, lecz mamy już w starciach z nimi pewne doświadczenie, ponieważ w fazie grupowej tegorocznej edycji Ligi Światowej czterokrotnie mierzyliśmy się z Koreańczykami - przyznał z konsternacją. - Wciąż jednak nie jest łatwo się im przeciwstawić, ponieważ potrafią atakować z praktycznie każdego miejsca na parkiecie. Jest to szczególnie niewygodne na blokujących, którzy nie mają wiele czasu na podjęcie na siatce odpowiednich decyzji - próbował tłumaczyć boiskowe zawiłości, z którymi muszą oni mierzyć się na co dzień.

Kovacević powiedział również, iż był zaskoczony nie tyle faktem, iż jego drużynie przyszło się zmierzyć o trzecią lokatę w turnieju z Chińczykami, ile słabszą dyspozycją Hiszpanów. - Trudno mi jest powiedzieć, czy byłem zaskoczony wiadomością o tym, iż o trzecie miejsce w turnieju zmierzymy się z Chinami, a nie Hiszpanią, ponieważ mogłem nieco podpatrzyć grę zawodników z płw. Iberyjskiego, którzy przegrali przecież aż 0:3 z drugą reprezentacją Polski i uważam, że na chwilę obecną nie dysponują oni zadowalającą formą - mówił wyraźnie zbity z pantałyku. - Chiny natomiast wciąż udowadniają, że stanowią mocną ekipę. Nigdy wcześniej nie miałem okazji grać przeciwko ich zespołowi, lecz po niedzielnej potyczce mogę już z ręką na sercu powiedzieć, iż stanowią oni ciekawą grupę siatkarzy - nie mógł wyjść z podziwu dla postępu, jaki poczynili zawodnicy z Azji.

Serbski przyjmujący najbardziej komplementował grę Cui J.J.. - Wśród Chińczyków niezwykle groźny był dla nas gracz z numerem ósmym - miał trudności ze sprecyzowaniem jego nazwiska. Poza tym wymienił też elementy, które w głównej mierze zadecydowały o tak wyśmienitej postawie chińskiego teamu. - Ogólnie należy ich też pochwalić za bardzo stabilne i skuteczne przyjęcie, a także trudną dla mojego teamu zagrywkę. W całym meczu mogli się oni poszczycić też fantastyczną organizacją gry, co przełożyło się na wysoki poziom ich formy - powiedział.

Zapytaliśmy go również o jego formę, a także dyspozycję całej reprezentacji Serbii. - Czuję się usatysfakcjonowany swą postawą w konfrontacji z Azjatami, czego z kolei nie mogę powiedzieć odnośnie wcześniejszych spotkań. O przegranej z Włochami zadecydowały jedynie szczegóły. Jednak w niedzielę było już zdecydowanie lepiej - przyznał bez owijania w bawełnę. - Nie mieliśmy nic do stracenia, dzięki czemu zdołaliśmy się ostatecznie uplasować na trzecim miejscu w turnieju. Jednak jak to mówią - zawsze mogłoby być lepiej - był wobec siebie bardzo krytyczny, gdyż jest on niewątpliwie perfekcjonistą.

W czasie spotkania o miejsce na najniższym stopniu podium, kibice zgromadzeni w hali wyraźnie wspierali kadrę Igora Kolakovica. Serbowie nie mogli tego nie zauważyć, gdyż oklaski i owacja dopingowały ich do lepszej gry w ciężkich momentach. Dla Nikoli Kovacevica nie było to jednak nic nowego, gdyż już wcześniej mógł odczuć na własnej skórze, co znaczy doping polskich miłośników piłki siatkowej. - Nie po raz pierwszy już jestem w Polsce. Wcześniej miałem okazję przyjechać na Memoriał Huberta Jerzego Wagnera dwa lata temu - przypomniał. - Wtedy także sympatia polskich kibiców była po naszej stronie, o ile oczywiście nie graliśmy przeciwko ich narodowej reprezentacji (śmiech) - dodał z uśmiechem.

Serb przyznał także, iż z jednej strony dobrze jest sprawdzić stan swoich aktualnych możliwości w meczach przeciwko dobrym ekipom, lecz reprezentacja Serbii ostatnimi czasy nie miała okazji do spokojnego treningu. - Uważam, że oczywiście - taki turniej jest świetną okazją do potrenowania przed czempionatem Starego Kontynentu, lecz problemem jest fakt, iż ostatnio ciągle gramy - przyznał. - Dopiero co ukończyliśmy rywalizację w rozgrywkach Ligi Światowej, później musieliśmy też zakwalifikować się do przyszłorocznych mistrzostw globu, jakie odbędą się we Włoszech, a teraz jesteśmy w Polsce. Oznacza to, że w przeciągu miesiąca nie mieliśmy okazji do tego, by spokojnie poćwiczyć, gdyż ciągle graliśmy mecze, co czasami przy takim natężeniu bywa naprawdę trudne - podkreślił tym samym, iż każdy kij ma dwa końce.

Teraz przed kadrą Serbii walka w czempionacie Starego Kontynentu. W Moskwie Plavi zdobyli trzecie miejsce, więc w Turcji powtórzenie tego wyniku będzie planem minimum. - Dwa lata temu zdobyliśmy na mistrzostwach Europy brązowy medal. Tym razem nie możemy więc grać o niższą stawkę, dlatego też liczymy na co najmniej powtórkę z rozrywki lub nawet coś lepszego - zapewnił ze szczerym uśmiechem na ustach.

Źródło artykułu: