Rzeszowianie stanęli przed trudnym wyzwaniem. Po sensacyjnej porażce 1:3 przed własną publicznością z MKS-em Ślepsk Malow Suwałki, zespół z Podkarpacia mierzył się z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.
Wtorkowe spotkanie miało jednak zupełnie inny przebieg, niż to rozgrywane przez rzeszowian w piątkowy wieczór. Gospodarze od samego początku postawili się liderom tabeli, dzięki czemu kibice mogli oglądać pełen emocji pojedynek.
Zdecydowaną bronią miejscowych w premierowej odsłonie była zagrywka. Pasy konsekwentnie odrzucały rywali od siatki, a asy serwisowe Klemena Cebuljego i Bartłomieja Krulickiego pozwoliły im wyjść na prowadzenie (10:8). Chociaż ZAKSA ekspresowo odrobiła straty dzięki Davidowi Smithowi, to na odpowiedź ekipy z Podkarpacia nie musiała długo czekać. Tym razem swoją zagrywką postraszył Deroo, a w ofensywie nie zwalniał tempa Maciej Muzaj. W zespole gości dwoił się i troił Kamil Semeniuk, jednak jego skuteczna gra nie wystarczyła by zatrzymać rozpędzoną Asseco Resovię. Po walce na przewagi, Pasy zakończyły seta zatrzymując na siatce Łukasza Kaczmarka.
ZOBACZ WIDEO: "Szalona". Wideo z trenerką mistrza olimpijskiego robi furorę w sieci
W drugim secie rzeszowianie nie zamierzali zwalniać tempa i po bloku na Aleksandrze Śliwce prowadzili już dwoma "oczkami" (6:4). Ich dobra passa zakończyła się jednak, gdy za linią 9. metra stanął Kaczmarek (10:11). Dzięki kąśliwej zagrywce atakującego i czujnej pracy w bloku kędzierzynian, przyjezdni szybko zbudowali kilkupunktową przewagę. Po chwili rolę na boisku odwróciły się.
Seria udanych zagrań Sama Deroo sprawiła, że inicjatywa leżała znów po stronie miejscowych. Pasy bez problemu wykorzystywały mankamenty gości w odbiorze, a także popisywały się mocnymi uderzeniami na kontrze. Po efektownej "czapie" Timo Tammemy (23:18) kędzierzynianie nie mieli już za wiele do powiedzenia na boisku i ostatecznie przegrali do 20.
Druga partia podziałała jak zimny prysznic na ekipę z Kędzierzyna. Nową jakość gry w polu serwisowym zaczęli prezentować Semeniuk, Marcin Janusz oraz Norbert Huber. To właśnie za sprawą ich kąśliwych zagrywek przyjezdni mogli wyjść na kilkupunktowe prowadzenie (10:7). Asseco Resovia z minuty na minutę coraz bardziej pogrążała się własnymi błędami. Marcelo Mendez oddelegował na boisko Jakuba Buckiego i Pawła Woickiego, jednak zmiana ta nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Po stronie gości na wyższy poziom wskoczył natomiast Kaczmarek. Po jego asie ZAKSA prowadziła aż ośmioma "oczkami" (19:11). Tej różnicy punktowej gospodarze nie byli w stanie już odrobić.
Przez pierwsze minuty czwartej odsłony w Podpromiu trwało przeciąganie liny. Oba zespoły zaskakiwały skutecznymi atakami, a w efekcie żadna z ekip nie potrafiła wysforować się na większe, niż jednopunktowe prowadzenie. Ciekawie zrobiło się dopiero, gdy za linią 9. metra zameldował się Krzysztof Rejno. Siatkarze ZAKSY zbudowali w tym czasie bezpieczną przewagę (11:9), a spory na boisku zdecydowanie podniosły temperaturę w rzeszowskiej hali.
Czerwoną kartką ukarany został Muzaj, który po chwili wyładował swoją złość na piłce (13:15). Zawodnicy Asseco Resovii pokazali wole walki i w końcówce wyrównali wynik, jednak ostatnie słowo należało do rozpędzonych kędzierzynian.
Piąta partia była pokazem sił obu drużyn. Początek seta co prawda należał do podkarpackiego zespołu, jednak gospodarze własnymi błędami oddali kontrolę ekipie z Kędzierzyna. Przyjezdni zaczęli pilnować rozegrań Fabiana Drzyzgi i udanie łapali przyjmujących (10:8). Chociaż rzeszowianie do samego końca stawiali opór przeciwnikom, to nie poradzili sobie z zagrywką Hubera i przegrali do 13.
Asseco Resovia Rzeszów - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (27:25, 25:20, 16:25, 23:25, 13:15)
Asseco Resovia: Drzyzga, Krulicki, Cebulj, Muzaj, Tammemaa, Deroo, Zatorski (libero) oraz Szerszeń, Bucki, Woicki.
Grupa Azoty ZAKSA: Janusz, Smith, Śliwka, Kaczmarek, Huber, Semeniuk, Shoji (libero) oraz Kluth, Rejno, Kalembka.
MVP: Kamil Semeniuk
Czytaj więcej:
-> Bieniek i el Graoui rządzili we wszystkich elementach. Punkty, bloki, asy 24. kolejki PlusLigi
-> Bartosz Kurek wrócił do gry. Trwa passa zespołu Michała Kubiaka