W tym artykule dowiesz się o:
O miejsca 1-8 w sezonie 2014/2015: Cerrad Czarni Radom - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (25:23, 24:26, 23:25, 25:20, 11:15)
W pamięci kibiców zapewne utkwiło pierwsze spotkanie fazy play-off pomiędzy Czarnymi a Resovią. W swojej hali radomianie postawili trudne warunki przyszłemu mistrzowi Polski i mimo że przegrywali 1:2 w setach, zdołali jeszcze doprowadzić do tie-breaka. W piątej partii jeszcze przy stanie 5:5 był remis, potem rzeszowianie już nie dali sobie odebrać wygranej.
Jakby mało było emocji na parkiecie, dodatkowych dostarczył sprzęt do obsługi spotkania. Ze względu na awarię protokołu elektronicznego, w drugiej partii miała miejsce kilkunastominutowa przerwa w grze. Po porażce w pierwszym meczu, w drugim podopieczni Roberta Prygla nie postawili się już rywalowi.
{"id":"","title":"","signature":""}
O miejsca 1-4 w sezonie 2014/2015: Lotos Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 3:2 (24:26, 27:25, 25:22, 21:15, 15:13)
W czwartym meczu półfinałowym siatkarze Skry Bełchatów stanęli pod ścianą. Chociaż zajęli wyższe miejsce po rundzie zasadniczej niż ich rywal znad morza, to dwukrotnie nie wykorzystali przewagi swojego parkietu. Wygrali natomiast raz na terenie gdańszczan i na to samo liczyli w drugim spotkaniu rozgrywanym w Ergo Arenie.
Po ponad dwóch i pół godzinie gry podopiecznym Andrei Anastasiego udało się jednak zamknąć bełchatowianom drogę do obrony mistrzowskiego tytułu. Tym samym po raz pierwszy w historii awansowali do finału mistrzostw Polski. W tym spotkaniu kolejny raz świetną formą błysnął Murphy Troy, któremu dodatkowo bardzo pomagali koledzy. Po drugiej stronie siatki praktycznie osamotniony Mariusz Wlazły nie był w stanie sam przechylić losów pojedynku na stronę Skry.
Finał Pucharu Polski 2015: Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:22, 21:25, 25:21, 25:23)
Do finału Pucharu Polski zespoły z Gdańska i Rzeszowa przystępowały po pierwszym spotkaniu finałowym PlusLigi. Kilka dni wcześniej podopieczni Andrzeja Kowala w trzech setach rozprawili się na Podpromiu z gdańszczanami i wszystko wskazywało na to, że w kolejnym meczu powtórzą ten rezultat. Jednak siatkarze Lotosu Trefla grający we własnej hali zagrali bardzo dobre spotkanie. Wiedzeni przez wyśmienicie się tego dnia spisujących Mateusza Mikę oraz Sebastiana Schwarza wygrali z faworyzowanym rywalem 3:1 i wywalczyli pierwsze w historii występów w PlusLidze trofeum.
II mecz finałowy w sezonie 2014/2015: Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (25:19, 19:25, 21:25, 25:23, 13:15)
Wygrana w finale Pucharu Polski wlała nowe nadzieje w serca gdańszczan i do drugiego spotkania finału PlusLigi przystąpili z wiarą w powtórzenie rezultatu sprzed kilku dni, zwłaszcza, że znów grali w swojej hali. Po wygraniu pierwszej partii, w dwóch kolejnych jednak lepsi byli rzeszowianie. Gdańszczanie podnieśli się jeszcze w czwartym secie i po wygraniu go, walczyli także w piątym. Odrobili kilkupunktowe straty doprowadzając do remisu w końcówce 12:12, ale podopieczni Andrzeja Kowala nie stracili zimnej krwi i wygrali decydujące akcje.
To praktycznie przypieczętowało losy finałowej rywalizacji, bo w trzecim spotkaniu, na Podpromiu, rzeszowianie wygrali w czterech setach i po rocznej przerwie wrócili na mistrzowski tron.
V mecz o 3. miejsce w sezonie 2014/2015: PGE Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel 3:1 (19:25, 25:23, 29:27, 25:23)
Kiedy już wszyscy udali się na wakacje, albo zaczęli przygotowywać się do sezonu reprezentacyjnego, siatkarze Skry Bełchatów i Jastrzębskiego Węgla nadal toczyli walkę o trzecie miejsce. Nikt nie chciał być przegranym, bo dla każdej z tych drużyn brak medalu byłby porażką.
Początkowo bliżej osiągnięcia celu byli podopieczni Miguela Falasci, którzy wygrali pierwsze dwa mecze. Jednakże w trzecim zamiast postawić kropkę nad i, przegrali, mimo że brakowało im seta do zakończenia rywalizacji. Sytuacja powtórzyła się w czwartym meczu. Mało brakowało, by podobnie było w piątym, bo Skra prowadziła 2:1 i jastrzębianie doprowadzili w końcówce czwartej partii do remisu 21:21. Tym razem jednak bełchatowianie nie spanikowali. Asa na wagę piłki meczowej zaserwował Nicolas Marechal i po błędzie rywali bełchatowianie mogli cieszyć się z brązowych medali i uratowania sezonu.
1. kolejka w sezonie 2015/2016: Cerrad Czarni Radom - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (22:25, 25:23, 25:21, 18:25, 8:15)
Już pierwsza kolejka nowego sezonu przyniosła sporo wrażeń, a chyba najwięcej było ich w Radomiu. Cerrad Czarni Radom pod wodzą nowego szkoleniowca, Raula Lozano, byli bardzo blisko sprawienia sensacji i wygrania z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle za trzy punkty. Jednak w czwartej partii Ferdinando De Giorgi wpuścił na boisko Grzegorza Boćka i to posunięcie okazało się strzałem w dziesiątkę. Wracający po chorobie atakujący popisał się serią pięciu asów, co pozwoliło jego drużynie wygrać tę partię i doprowadzić do tie-breaka. A w piątym secie kędzierzynianie nadal byli na fali i odnieśli pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie.
Ten mecz był pierwszym sygnałem, że Czarni mogą w tym roku sporo namieszać w lidze. Niósł też bardzo dobrą wiadomość dla wszystkich fanów siatkówki, że Grzegorzowi Boćkowi udało się pokonać problemy zdrowotne i powrócić do gry na wysokim poziomie.
4. kolejka w sezonie 2015/2016: Asseco Resovia Rzeszów - Jastrzębski Węgiel 2:3 (22:25, 25:14, 25:20, 21:25, 9:15)
Niezwykle dramatyczny przebieg miało spotkanie 4. kolejki w Rzeszowie. Początkowo niewiele zapowiadało taki scenariusz, bo chociaż jastrzębianie wygrali pierwszą partię, to przegrali gładko dwie kolejne. Po przebudowie zespołu podopieczni Marka Lebedewa na pewno nie byli faworytem. Jednak w czwartej partii na boisku pojawił się Maciej Muzaj i to w dużej mierze dzięki jego dobrej dyspozycji zespół ze Śląska wygrał dwie kolejne partie. Siatkarz, który w poprzednich sezonach siedział na ławce PGE Skry Bełchatów, w dwa sety zdobył najwięcej punktów z całej drużyny.
W ten sposób Jastrzębski Węgiel zakończył trwającą 18 meczów passę zwycięstw Resovii, a także poczynił pierwszy wyłom w twierdzy Rzeszów, która potem została jeszcze parokrotnie zdobyta. To był też znak, że czwarty zespół poprzedniego sezonu, mimo przebudowy i osłabienia składu, nadal jest w stanie wygrywać z faworyzowanymi przeciwnikami.
6. kolejka w sezonie 2015/2016: Asseco Resovia Rzeszów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (25:21, 20:25, 25:27, 24:26)
Kiedy naprzeciwko siebie stają aktualny mistrz Polski i lider tabeli efektem powinno być wyborne widowisko. I tak też się stało w konfrontacji Resovii z ZAKSĄ. Mecz był pełen walki, co najlepiej obrazują wyniki dwóch ostatnich setów, rozegranych na przewagi. Ostatecznie lepsi okazali się kędzierzynianie, chociaż to po drugiej stronie siatki w ataku szalał Bartosz Kurek, który zdobył aż 28 punktów.
Była to już druga z rzędu porażka podopiecznych Andrzeja Kowala na własnym boisku, która jeszcze bardziej podmyła fundamenty rzeszowskiej twierdzy. Natomiast tą wygraną kędzierzynianie potwierdzili, że wszelki opinie wskazujące, że ten sezon może należeć do nich, są jak najbardziej uzasadnione.
7. kolejka w sezonie 2015/2016: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Lotos Trefl Gdańsk 2:3 (19:25, 25:22, 25:16, 23:25, 10:15)
Lider tabeli znalazł swojego pogromcę dopiero w siódmej kolejce rozgrywek. ZAKSA uległa po pięciosetowym widowisku Lotosowi Trefl Gdańsk, chociaż prowadziła 2:1 w setach. Po słabej trzeciej partii gdańszczanie jednak podnieśli się i po zaciętej walce w czwartej odsłonie meczu wywalczyli wygraną. W tie-breaku po gdańskiej stronie siatki znakomicie grał Damian Schulz, udowadniając, że Trefl ma w swoich szeregach wartościowych zmienników. Jego postawa zresztą została nagrodzona statuetką MVP. Ten mecz pokazał, że podopieczni Andrei Anastasiego w tym sezonie są w stanie walczyć o czołowe lokaty. Co do kędzierzynian, to była jak do tej pory jedyna ich porażka.
9. kolejka w sezonie 2015/2016: Cerrad Czarni Radom - Asseco Resovia Rzeszów 3:2 (27:25, 21:25, 18:25, 27:25,15:10)
Wprawdzie nasze zestawienie najbardziej emocjonujących meczów jest ułożone chronologicznie, ale gdyby sporządzić ranking, to ten mecz 9. kolejki znalazłby się na pewno w czołowej trójce. Cerrad Czarni i Resovia zgotowali bowiem pierwszorzędne widowisko siatkarskie, które zakończyło się dopiero pół godziny przed północą.
Emocje zapowiadała już pierwsza partia, zakończona grą na przewagi. W dwóch kolejnych odsłonach rzeszowianie wygrali bez większych problemów i zanosiło się na to, że wywiozą z Radomia trzy punkty. Ale w czwartym secie koncertowo zagrał Wojciech Żaliński, który popisał się serią czterech punktowych zagrywek. Pomimo kontrowersji w końcówce, Czarni wygrali, a potem poszli za ciosem w tie-breaku. Była to ich ósma wygrana z rzędu, którą wytrącili z ręki argument malkontentom twierdzącym, że ich dobre miejsce w tabeli było spowodowane głównie dogodnym układem meczów.