W tym artykule dowiesz się o:
Zapomnieć o ostatnim miejscu
Sezon 2014/2015 AZS Częstochowa zakończył na 14. miejscu w tabeli PlusLigi. Dla utytułowanego zespołu, który jeszcze kilka lat temu walczył o mistrzostwo Polski, był to upokarzający sezon. Po zakończeniu rozgrywek szybko o nich zapomniano i skupiono się na przygotowaniach do kolejnych. - Gorzej być już nie może, musimy zająć wyższe miejsce, a nawet powalczyć o pozycję w czołowej ósemce - zapowiadał trener Michał Bąkiewicz.
W Częstochowie przed nikim nie stawiano wygórowanych aspiracji. AZS miał po prostu grać lepiej niż rok temu, co nie było trudnym zadaniem. W zrealizowaniu tego założenia miała pomóc dużo lepsza sytuacja finansowa. Co prawda na meczowych koszulkach AZS-u było dużo wolnego miejsca dla potencjalnych sponsorów, ale firmy, których loga gościły na strojach Akademików znane były w całej Polsce. Mimo to po zakończeniu rozgrywek w AZS-ie mówi się o problemach finansowych, co rzutuje na przyszłość klubu.
Kadrowa rewolucja przedsezonową tradycją
Przed startem rozgrywek już po raz kolejny w AZS-ie doszło do kadrowej rewolucji. Z zespołu, który w poprzednim sezonie zajął czternastą lokatę pozostało tylko dwóch zawodników. Byli to Adrian Stańczak i Rafał Szymura, a trenerem nadal był Michał Bąkiewicz. Zmiany nastąpiły nawet w sztabie szkoleniowym, gdyż drugim szkoleniowcem AZS-u został Mateusz Mielnik.
Działacze Akademików dokonali zmian na każdej pozycji. Za rozegranie odpowiadać miał Rafael Redwitz, który był najbardziej doświadczonym zawodnikiem częstochowskiego zespołu. Spore nadzieje pokładano w dwóch innych obcokrajowcach. O sile rażenia AZS-u miał stanowić Felipe Bandero, który już w 2. kolejce doznał kontuzji, a niemal cały sezon z urazem zmagał się również Matej Patak.
W letniej przerwie do Częstochowy dołączyli zawodnicy, którzy w poprzednim sezonie grali w innych klubach z dołu ligowej tabeli. Rezerwowym rozgrywającym był Tomasz Kowalski (poprzednio MKS Będzin), a na środku grali Bartosz Buniak i Łukasz Polański (obaj BBTS Bielsko-Biała) oraz Michał Szalacha. Z mistrza Austrii do Polski wrócił Stanisław Wawrzyńczyk. Skład uzupełnili młodzi zawodnicy, którzy najczęściej poczynania swoich kolegów oglądali z perspektywy kwadratu dla rezerwowych.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Odrodzenie polskich siatkarzy. "Kadra była bliska śmierci, teraz są piekielnie mocni"
Progres mimo kontuzji
AZS Częstochowa bieżące rozgrywki zakończył na 11. miejscu. Biorąc pod wyniki w poprzednich sezonach, można tę lokatę uznać za mały sukces. W kilku poprzednich kampaniach Akademicy walczyli o uniknięcie ostatniej pozycji, a w tym roku wyprzedzili trzy inne zespoły. Jest to jednak marne pocieszenie dla klubu z tak bogatą historią, który ze względu na budżet nie ma szans na nawiązanie do dawnych sukcesów.
Już w 2. kolejce kontuzji doznał podstawowy atakujący, co odbiło się na dyspozycji pozostałych zawodników. Bandero do gry wrócił dopiero w 16. rundzie, ale był to i tak ekspresowy powrót - zadbał o niego sam zawodnik, który na badania udał się do Szwajcarii, a do Częstochowy sprowadził zaufanego fizjoterapeutę z Brazylii.
AZS przegrywał mecz za meczem i na stałe zadomowił się w dolnych rejonach tabeli. Rozgrywki Akademicy rozpoczęli od siedmiu kolejnych porażek i nie była to najgorsza seria meczów bez zwycięstwa w wykonaniu częstochowian. Między 23 stycznia a 11 marca AZS przegrał dziewięć kolejnych pojedynków. Dopiero dzięki dobrej grze w końcówce fazie zasadniczej i pokonaniu klubów z Kielc i Bielska-Białej zespół z Częstochowy awansował na dwunastą pozycję, a następnie wygrał rywalizację o 11. lokatę z BBTS-em Bielsko-Biała. Co ciekawe bielszczanie przegrali w tym sezonie wszystkie cztery pojedynki z AZS-em.
Pół sezonu bez atakującego, nieskuteczność środkowych
Rafael Redwitz - 3,5 Tomasz Kowalski - grał zbyt krótko
Rafael Redwitz to gracz dobrze znany w PlusLidze i pozyskanie go przez AZS Częstochowa miało być symbolem lepszych czasów dla zespołu ze Świętego Miasta. 36-latek był pewnym punktem AZS-u i miał stałe miejsce w wyjściowej szóstce. Jedynie w przypadku niegroźnej kontuzji stopy nie zagrał w jednym meczu. W grze Redwitza widać było falowania formy. W starciach z niżej notowanymi rywalami wspinał się na wyżyny swoich umiejętności i prowadził zespół do zwycięstw, za co był nagradzany statuetkami MVP spotkania.
W potyczkach z wyżej notowanymi rywalami Redwitz sprawiał wrażenie zrezygnowanego i grał bardziej schematycznie. Niewiele okazji do występów miał za to Tomasz Kowalski. Trener Michał Bąkiewicz szansę gry dawał mu najczęściej w końcówkach setów, gdy wchodził na podwyższenie bloku, a często nawet nie miał okazji do choćby jednego dotknięcia piłki. Kowalski sezon może uznać za zmarnowany.
Felipe Airton Bandero - 2,5 Bartłomiej Lipiński - 2
Wspominaliśmy już wcześniej o kontuzji Bandero, która wykluczyła go z gry na niemal pół sezonu. Plus dla Brazylijczyka za szybki powrót do gry, lecz w jego dyspozycji widać było brak rytmu meczowego. Momentami Bandero za bardzo chciał, a dobre mecze przeplatał słabymi. Zarówno sam zawodnik, jak i AZS miał dużego pecha. Można zaryzykować tezę, że gdyby nie kontuzja kolana, to częstochowianie mogliby być jedną z rewelacji rozgrywek i walczyć o miejsce w czołowej dziesiątce, a nie rzutem na taśmę opuścić pozycję czerwonej latarni.
Z kolei dla Bartłomieja Lipińskiego był to debiutancki sezon w PlusLidze i już na jego początku został rzucony na głęboką wodę. Rywale nie mieli większych problemów z rozszyfrowaniem jego zagrań. Przed młodym zawodnikiem jeszcze daleka droga do tego, by nawet w outsiderze PlusLigi odgrywać czołową rolę.
Bartosz Buniak - 2,5 Łukasz Polański - 2,5 Michał Szalacha - 2,5 Bartłomiej Janus - grał zbyt krótko
W kadrze AZS-u Częstochowa było czterech nominalnych środkowych, lecz trudno mówić, że którykolwiek z nich był silnym punktem zespołu. Przeciwnicy często z łatwością omijali częstochowski blok, a skuteczność w ataku była na przeciętnym poziomie. Środkowi AZS-u notowali pojedyncze dobre mecze, w których potrafili zachwycać swoimi umiejętnościami. Ich atutem była głównie zagrywka, lecz nie tego wymaga się od środkowych.
Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie.
Szwankujące przyjęcie
Matej Patak - 2,5 Rafał Szymura - 3 Stanisław Wawrzyńczyk - 1,5 Kacper Stelmach - grał zbyt krótko
Przyjęcie było problemem AZS-u. W niektórych spotkaniach częstochowianie grali dobrze w tym elemencie, ale w większości pojedynków notowali kiepskie statystyki. Najlepsze wrażenie pozostawił po sobie Rafał Szymura, który jeszcze niedawno był w zasięgu wzroku trenera reprezentacji Polski, lecz po takim sezonie czeka go jeszcze dużo pracy, by znów zwrócić na siebie uwagę selekcjonera.
Więcej spodziewano się po Mateju Pataku i Stanisławie Wawrzyńczyku. Pierwszy z nich z mistrzostw Europy wrócił z kontuzją, którą długo ukrywał, co odbiło się na jego dyspozycji. Z kolei Wawrzyńczyk miał problemy z wywalczeniem miejsca w podstawowej szóstce. Kacper Stelmach grał tylko w obliczu największych kadrowych problemów AZS-u, ale ten sezon miał poświęcić na naukę.
Adrian Stańczak - 2 Jakub Bik - nie grał Kamil Szymura - grał zbyt krótko
Adrianowi Stańczakowi nie można odmówić ambicji, wiele razy efektownie bronił piłki, ale nie dawał zespołowi jakości w przyjęciu i często zdarzały mu się błędy w tym elemencie, co u zawodników grających na pozycji libero nie powinno się przytrafiać. Stańczak nie miał zmiennika, gdyż szybko pożegnano się z Jakubem Bikiem, a Kamil Szymura został włączony do kadry dopiero w obliczu kontuzji Stańczaka.
Michał Bąkiewicz - 2,5
Do Michała Bąkiewicza sporo pretensji miała grupa najzagorzalszych kibiców AZS-u, ale to jeszcze konflikt dotyczący poprzedniego sezonu. Bilans Bąkiewicza jest kiepski. 8 zwycięstw w 28 meczach nikogo na kolana nie rzuca. Jednak w obliczu wąskiej ławki, ogromu kontuzji - mimo wszystko - sezonu przepracowanego przez niego w roli pierwszego trenera nie można uznać za zmarnowany. Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie.
Jest lepiej, ale wciąż źle
Jedenaste miejsce to wynik lepszy niż rok temu, a forma w ostatnich tygodniach sezonu może napawać optymizmem. Sezon - mimo wszystko - nie był jednak udany, gdyż kibice od AZS-u oczekują zdecydowanie lepszej gry niż tylko ogrywanie zespołów o podobnym potencjale i doznawania szybkich porażek z wyżej notowanymi drużynami. Fani wciąż tęsknią za wyrównanymi pojedynkami z potęgami, o czym świadczyć może przegrany 2:3 mecz z PGE Skrą Bełchatów, gdzie na trybunach panowała świetna atmosfera - niczym za dawnych lat w legendarnej Hali Polonia.
Po zakończeniu rozgrywek działacze zamiast skupiać się na prowadzeniu rozmów z nowymi zawodnikami, muszą zajmować się łataniem budżetowej dziury. Z zespołu odszedł już Felipe Bandero, a pewne jest, że klub opuszczą kolejni siatkarze. AZS walczy o przetrwanie i zachowanie miejsca w PlusLidze. Jeśli je zachowa, to szykuje się kolejny sezon, w którym wygranie pojedynczego meczu będzie sporym sukcesem.