W tym artykule dowiesz się o:
Niespodziewana nominacja i słaby początek
Francuski przyjmujący kontrakt z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej podpisał w momencie, kiedy był czynnym zawodnikiem. Ostatecznie dokończył sezon 2013/2014 i znacznie przyczynił się do zdobycia tytułu mistrzowskiego z PGE Skrą Bełchatów.
Wybór Antigi na nowego trenera był zaskakujący. Nie miał on żadnego doświadczenia, choć jego asystentem został utytułowany Philippe Blain. Skompletowanie sztabu nie okazało się trudne, wszyscy najlepsi chcieli pracować z reprezentacją.
Choć wywalczenie kwalifikacji na ME 2017 okazało się formalnością, znacznie trudniej było podczas Ligi Światowej. Antiga szukał optymalnego składu, dawał szansę wielu siatkarzom, ale nie przełożyło się to na zwycięstwa. Bilans 6:6 nie pozwolił na awans do turnieju finałowego, choć zabrakło niewiele.
Jesteśmy mistrzami świata!
Polacy nie byli w ścisłym gronie faworytów do złota, ale jako gospodarze mieli pewien handicap. Tuż przed mistrzostwami w zaskakujących okolicznościach z walki o skład odpadł Bartosz Kurek i kadra całkowicie się wyklarowała. Stephane Antiga stworzył mistrzowski kolektyw, który może nie zapierał tchu w piersiach, ale zawodnicy doskonale uzupełniali się i rozumieli. Na boisku, poza nim, to była prawdziwa drużyna.
Biało-Czerwoni w drodze na szczyt przegrali tylko z USA, przezwyciężyli wszelkie trudności, wspięli się na wyżyny. Sięgnęli po mistrzostwo w 2014 roku w sposób niewiarygodny, bo odzierając w finale ze złudzeń ekipę z Brazylii. - Nie wygraliśmy tych mistrzostw świata dla siebie samych i swojej satysfakcji, wygraliśmy je też dla Polski. Zrobiliśmy coś ważnego i cennego dla wszystkich Polaków. Codziennie podchodzą do mnie ludzie i oni nie mówią tylko "gratulacje", oni mówią też "dziękuję bardzo" - mówił wzruszony Antiga.
ZOBACZ WIDEO Błaszczykowski dla dzieci. "Nie szukam rozgłosu" (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":"","signature":""}
Pożegnania po zwycięskiej euforii
Francuzowi nie udało się zatrzymać Mariusza Wlazłego, Krzysztofa Ignaczaka i Pawła Zagumnego. Rozbrat z reprezentacją ogłosił też kapitan Michał Winiarski (wybór przyjmującego na kapitana okazał się strzałem w dziesiątkę). Kluczowi siatkarze zakończyli karierę w barwach narodowych i Antiga znów musiał budować nowy kolektyw.
- Sam wszystko to przeżyłem i ich rozumiem. Będę z nimi rozmawiał i postaram się zbudować jak najlepszy zespół na następne sezony, ale nic na siłę. Bo najgorsza rzecz to mieć w kadrze gracza bez motywacji, z przymusu. To jest niemal gwarantowana porażka. Nie chciałbym, żeby federacja wywierała na kimkolwiek presję, że chce czy nie, musi grać w reprezentacji - tłumaczył Francuz. I żaden z tych siatkarzy nie grał już z orzełkiem na piersi.
Tak blisko, a tak daleko, czyli Liga Światowa 2015
Testowanie nowych rozwiązań w kolejnym sezonie za kadencji Antigi zdawało egzamin od początku. Choć reprezentacja rozgrywała lepsze i gorsze mecze w Lidze Światowej, awansowała do Final Six i poleciała do Rio de Janeiro. Dwa przegrane o włos tie-breaki spowodowały, że Polakom pozostała walka o brąz. Tę batalię Biało-Czerwoni przegrali z USA i wrócili na tarczy.
Tu pojawiło się pierwsze zastrzeżenie do decyzji Antigi. Polacy mieli zapewniony awans do półfinału po pierwszej wygranej z Włochami. Mimo to trener wystawił najsilniejszy garnitur przeciw Serbom i w potyczce z Francuzami miało siatkarzom zabraknąć sił.
Przeklęte trzecie miejsce w Japonii
Najważniejszą imprezą sezonu był Puchar Świata, zajęcie pierwszego z dwóch miejsc gwarantowało awans na igrzyska olimpijskie. Była to impreza niezwykle trudna, rozegranie jedenastu spotkań dla wszystkich uczestników okazało się ogromnym wyzwaniem.
Biało-Czerwoni wygrali 10 meczów, ale wciąż nie mieli pewności, że pojadą do Rio. Przegrali ostatnie, jedenaste spotkanie. Katem okazali się Włosi, którzy podobnie jak Polacy i Amerykanie, mieli taki sam bilans zwycięstw i porażek. O wszystkim decydował bilans setów i to dało podopiecznym Antigi trzecią lokatę. - Całą winę za przegraną biorę na siebie. W końcówce pierwszego seta podjąłem złą decyzję i wszystko się posypało - powiedział po ostatnim spotkaniu Michał Kubiak, kapitan reprezentacji.
To była najdotkliwsza porażka Polaków, bo droga na igrzyska znacznie się wydłużyła. Trzeba było wygrać turniej w Berlinie lub bić się jeszcze w Tokio.
Ostatecznie po powrocie z Pucharu Świata Biało-Czerwoni startowali jeszcze w Mistrzostwach Europy 2015, ale polegli w ćwierćfinale ze Słoweńcami.
Berlin scementował drużynę
Trudno jest zbudować odpowiednią formę w styczniu w środku ligowego sezonu. Antiga nie próbował nic zmieniać, postawił na sprawdzonych zawodników i to oni, praktycznie ci sami co w Japonii, walczyli podczas styczniowego turnieju w Berlinie.
Droga była wyboista. Osiem najlepszych europejskich ekip, jeden bilet do Rio, dwa bilety do Tokio. Sztab szkoleniowy nie kalkulował, w półfinale trafił na świetnie grającą Francję i pozostała walka o trzecie miejsce. Już w czwartym secie meczu z Niemcami byli tacy, którzy zwątpili, bo Biało-Czerwoni grali po prostu źle. Trudno powiedzieć, co dało im impuls, ale wybronili się i po prawdziwym thrillerze pokonali gospodarzy. - W Berlinie stało się coś ważnego, w meczu z Niemcami odrodziła się drużyna zdolna wygrywać ze wszystkimi - mówił później szkoleniowiec.
Japonia odczarowana, Tokio szczęśliwe
Turniej rozgrywany na przełomie maja i czerwca 2016 roku w Tokyo Gymnasium wydawał się być znacznie łatwiejszy od styczniowych zawodów w Berlinie, trzeba było jednak zachować koncentrację, co zawodnicy podkreślali za każdym razem. Choć daleko drużynie było do pięknych zwycięstw, kolejne wygrane tie-breaki cementowały drużynę i przybliżały do celu.
Biało-Czerwoni po sześciu meczach wywalczyli upragniony awans i mogli odetchnąć z ulgą, bo pokonali niesamowitą drogę. Rozegrali 21 meczów, przegrali tylko trzy i zdobyli przepustkę do Rio. Antiga nie ukrywał radości. - Super, w końcu! Trzeba przyznać, że jesteśmy skuteczni. Wszyscy dzięki temu teraz jesteśmy szczęśliwi - podkreślił.
Liga Światowa 2016 potraktowana po macoszemu
Ze względu na to, że głównym celem w sezonie były igrzyska, a turniej finałowy Ligi Światowej rozgrywany był w Krakowie, drużyna miała skupić się przede wszystkim na nim. Jednak w fazie interkontynentalnej Biało-Czerwoni zawodzili, wygrali tylko trzy z dziewięciu meczów, a od dobrej formy wciąż nie znaleźli. Nie udało się jej przygotować również na Final Six.
Polacy zajęli ostatecznie piąte miejsce, w ogólnym rozrachunku nie takie złe, ale dalekie od tego, czego można było się spodziewać na tak krótko przed igrzyskami.
Gdyby nie Amerykanie...
Drużyna i sztab obiecywali, że dyspozycja w Rio będzie znacznie lepsza. Już od pierwszej potyczki widać było progres, ale jak to na igrzyskach bywa - prawdziwa gra zaczęła się od ćwierćfinału. Dla Polaków od razu - zakończyła się. Los znów skojarzył Biało-Czerwonych z USA i znów podopieczni Antigi zeszli z parkietu pokonani (jak podczas MŚ 2014 i Ligi Światowej 2015).
Była to jedna z niewielu reprezentacji, która Francuzowi i jego ekipie "nie leżała". Tak skończył się sen o olimpijskim medalu i Polacy wrócili do kraju ze zwieszonymi głowami.
Brak krążka przywiezionego z Rio okazał się kluczowy dla włodarzy Polskiego Związku Piłki Siatkowej, którzy postanowili nie przedłużać kontraktu z Antigą. Francuz bardzo chciał zostać i nadal współpracować z kadrą, ale postanowiono inaczej. - Z bólem, ale zdecydowaliśmy, że Stephane zostaje trenerem tylko do 31 grudnia. Argumenty: Przede wszystkim drużyna potrzebuje nowego impulsu, tak mi się wydaje - przyznał Jacek Kasprzyk, prezes PZPS.
Francuzi napisali swoją historię
Stephane Antiga w trakcie trzech sezonów uczestniczył w 91 meczach Biało-Czerwonych. Reprezentacja pod jego skrzydłami wygrała 62 z nich. Ujemny bilans w tym czasie Polacy zanotowali tylko z trzema rywalami: USA, Serbią i Francją.
Największym sukcesem francuskiego duetu było wywalczenie mistrzostwa świata i to właśnie za ten wyczyn, Antiga i Blain zapiszą się w historii polskiej siatkówki.
Francuz pokochał Polskę, a ona pokochała jego. Za emocje sportowe, chwile pełne wzruszeń i charakterystyczne "ale", kiedy Antiga starał się mówić po polsku. Nie można było mu odmówić zarówno profesjonalizmu, jak i poczucia humoru. Przebywając z drużyną i sztabem przez trzy lata tak wiele dni w roku, czuł się w tym gronie jak w rodzinie, jak w domu. Jak i w Polsce.
Szkoleniowiec znalazł już nowe zatrudnienie, będzie prowadzić reprezentację Kanady. Choć w tym kraju nigdy nie był, ze względu na język jest mu bardzo bliski. Powodzenia trenerze!