Drużyny, trenerzy, organizatorzy, czyli co wiemy po Pucharze Polski?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Puchar Polski dość niespodziewanie wywalczyli siatkarze Trefla Gdańsk, pokonując w turnieju finałowym kolejno ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle i PGE Skrę Bełchatów. Jakie wnioski można wyciągnąć po weekendzie we Wrocławiu?

1
/ 6

Czy można bić na alarm, że mistrzowie Polski przegrali drugi mecz z rzędu i są w kryzysie? Raczej nie. Kędzierzynianie do meczu z Asseco Resovią mieli ligowy bilans 17-0. Nie grali meczów o stawkę, które o czymkolwiek mogłyby decydować, cały czas mieli sporą przewagę nad pozostałymi. Cała drużyna nieco słabiej zaprezentowała się w starciu z Treflem i w efekcie odpadła w półfinale - taka specyfika pucharów, jeden mecz decyduje o wszystkim.

2
/ 6

Historyczny awans do turnieju finałowego Pucharu Polski odbił się w stolicy szerokim echem. Od warszawskich siatkarzy biła euforia na każdym kroku, social media kipiały od ich nagrań z podróży, zdjęć z treningów. Tymczasem w półfinale PGE Skra zwyczajnie okazała się być od nich silniejsza. Jednak dla większości zawodników był to debiut w tej fazie rozgrywek, być może zabrakło im właśnie doświadczenia. Udział w Pucharze Polski może jedynie zaprocentować w dalszej części sezonu.

3
/ 6

Stracić szóstkowego zawodnika na kilka dni przed turniejem - to nigdy nie jest łatwa sytuacja dla zespołu. Marcin Janusz godnie zastąpił Grzegorza Łomacza, który wspierał drużynę zza band. Forma bełchatowian faluje od dłuższego czasu, podopieczni Roberto Piazzy dawno nie rozegrali dwóch bardzo dobrych spotkań z rzędu. Może to dobry prognostyk przed środową potyczką w Lidze Mistrzów z Dynamem Moskwa? Przeciwko Treflowi Gdańsk w finale we Wrocławiu byli bezbarwni i mieli tylko pojedyncze przebłyski.

4
/ 6

Trafili w półfinale na ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle i nikt od nich nie wymagał, by pokonali mistrzów Polski. Faworytami nie byli także w finale. Brak presji, dobra dyspozycja, świetne przygotowania taktyczne (brawa dla sztabu!) i zabawa na boisku. Dla gdańszczan, a przede wszystkim Andrei Anastasiego, wywalczenie Pucharu Polski nie jest niczym nowym. Jednak dokonali tego w takim stylu, że ręce same składały się do oklasków. Kiedy wrzawa po triumfie już opadnie, zespół będzie musiał skupić się na tym, by dobrą grę przenieść także na ligowe boiska.

5
/ 6

Każdy chce być obecny podczas pucharów

Krajowe puchary to ważny czas dla całego siatkarskiego środowiska. W hotelach, w których śpią zawodnicy, na korytarzach można było spotkać nie tylko działaczy, ale także siatkarskich menadżerów. Starcia najlepszych śledzili też ligowi trenerzy, na trybunach w Hali Stulecia byli m.in. Michał Gogol, Ferdinando de Giorgi, Mark Lebedew, a w niedzielę przyjechał prosto z Niemiec Vital Heynen, wzbudzając swoją osobą spore zainteresowanie. Co ciekawe, pozostali kandydaci na trenera reprezentacji Polski w ogóle się nie pojawili we Wrocławiu.

6
/ 6

Komplet podczas finału

Po raz trzeci z rzędu Wrocław gościł rozgrywki Pucharu Polski. O ile podczas sobotnich meczów było trochę wolnych miejsc, tak w niedzielę zameldował się komplet kibiców. Atmosfera była bardzo dobra, a i organizacyjnie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Przed startem finałowej potyczki ogłoszono również miasto-gospodarza Pucharu Polski kobiet - zostanie rozegrany w Nysie. Oficjalny hashtag imprezy, czyli #GramyWeWrocławiu, można już zamienić na #GramyWNysie.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)