W tym artykule dowiesz się o:
HOP: Nikt na nich nie stawiał, a oni zaskakują
Rozgrywki sezonu 2018/2019 jak na razie przyniosły kilka pozytywnych zaskoczeń w PlusLidze. Kto przed sezonem obstawiał, że na półmetku ligi czwartą lokatę zajmować będą Cerrad Czarni Radom, zeszłoroczny beniaminek Aluron Virtu Warta Zawiercie będzie na piątym, a targana problemami finansowymi Łuczniczka Bydgoszcz na ósmym miejscu? Możliwe, że tylko najwięksi optymiści. Postawa wymienionych ekip zasługuje na pochwałę tym bardziej, że nie dysponują największymi budżetami.
HOP: Wzorowy uczeń Aluron Virtu Warta Zawiercie
Wprawdzie pochwaliliśmy już w tym zestawieniu Aluron Virtu Wartę Zawiercie za bardzo dobrą postawę sportową w sezonie 2018/2019, ale warto zwrócić też uwagę na stronę organizacyjną klubu. Drużyna, która w roku 2017 była beniaminkiem, zakończyła poprzednie rozgrywki na 9. miejscu, co i tak było dobrym wynikiem. W tym roku ma szansę ugrać zdecydowanie więcej. A pomóc w tym może przemyślana polityka władz klubu: umiejętnie zbudowany skład, sprowadzenie na ławkę trenerską sprawdzonego fachowca, jakim jest Mark Lebedew oraz stabilne grono sponsorów. Kto wie, może na naszych oczach rodzi się nowa potęga w PlusLidze.
ZOBACZ WIDEO Debiut Leona w kadrze Polski coraz bliżej. "Mieć go w drużynie to jak oszukiwać. Jest po prostu za dobry!"
HOP: Kurek Szał w Warszawie
Licząca dobrze ponad 6 tysięcy miejsc Hala Torwar wypełniona po brzegi na meczu z drużyną ze środka tabeli, bilety na spotkanie wyprzedane na miesiąc wcześniej. Tego w Warszawie jeszcze nigdy nie było. To właśnie "efekt Kurka". Takie rzeczy zaczęły się dziać od momentu, kiedy władze ONICO Warszawa postanowiły skorzystać z faktu, że MVP mistrzostw świata rozwiązał umowę ze Stocznią Szczecin i szuka nowego klubu. Zakontraktowały atakującego polskiej reprezentacji i w stolicy zaczął się boom na siatkówkę. Osoby, które na co dzień nie interesują się tą dyscypliną, zaczęły przychodzić na mecze warszawskiej ekipy. Brawo dla działaczy za podjęcie szybkiej oraz dobrej decyzji i wykreowanie boom na sport, który w stolicy był do tej pory mocno w cieniu piłki nożnej.
HOP: ZAKSA jak na razie na maksa
Podobno pewne są w życiu tylko dwie rzeczy, śmierć i podatki, a niedługo będzie można dorzucić, że dominacja ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w rundzie zasadniczej. Tak jak rok temu, zespół z Opolszczyzny w pierwszej fazie nie znalazł na rodzimym podwórku pogromcy.
Najbliżej pokonania wicemistrza Polski była w 7. kolejce Asseco Resovia Rzeszów, która jednak musiała uznać wyższość rywala w tie-breaku granym na przewagi. I to jest jak na razie jedyny punkt stracony przez podopiecznych Andrei Gardiniego w ligowych rozgrywkach.
BĘC: Stocznia Szczecin jak Titanic
Po pochwałach niestety czas na kilka nagan. Jako pierwszy niewypał minionych trzynastu kolejek musimy wymienić Stocznię Szczecin. Jej historia zaczęła się pięknie od zapowiedzi zbudowania potęgi gotowej zburzyć zastany w lidze porządek. Były głośne transfery, włącznie z zakontraktowaniem MVP mistrzostw świata, Bartosza Kurka. Ale już pierwszy mecz w Szczecinie trzeba było odwołać ze względu na awarię oświetlenia. I to był zły omen.
Potem zaczęło być głośno o zaległościach w wypłatach wynagrodzenia dla zawodników. Władze Stoczni zaprzeczały tym pogłoskom i wydały oświadczenie, które przeszło już do historii ze względu na swoją kuriozalną treść. W końcu szefowie klubu z Pomorza Zachodniego musieli przyznać, że mają kłopoty. Nie dało się zresztą tego dalej ukrywać, skoro z zespołu zaczęli odchodzić zawodnicy. Skończyło się na wycofaniu drużyny z ligi i wstydzie na cały kraj, a może nawet świat.
BĘC: Pożegnanie po włosku a la Ferdinando de Giorgi
Włoski szkoleniowiec już w podsumowaniu zeszłego roku znalazł się na liście kitów ze względu na swoje osiągnięcia z reprezentacją Polski, a właściwie całkowity ich brak. Mimo tego władze Jastrzębskiego Węgla postanowiły w styczniu zaproponować mu pracę, po tym jak pożegnały się z Markiem Lebedewem. Pod kierownictwem Ferdinando De Giorgiego jastrzębianie zakończyli sezon na 5. miejscu.
W tym roku zespół ze Śląska radził sobie dobrze. W pewnym momencie pojawiły się plotki, że trener może opuścić swojego dotychczasowego pracodawcę i przenieść do ligi włoskiej. Okazało się, że mimo swoich deklaracji co do miłości do naszego kraju, De Giorgi postanowił objąć stery Cucine Lube Civitanova, jak tylko pojawiła się taka okazja. Postawił tym samym Jastrzębski Węgiel w trudnej sytuacji, a sobie wystawił bardzo złe świadectwo.
BĘC: Dawne potęgi zawodzą
Minęły już czasy, kiedy PGE Skra Bełchatów i Asseco Resovia Rzeszów rządziły w ligowej tabeli. W tym sezonie oba zespoły jak na razie nie zachwycają formą. Mistrz Polski na półmetku rozgrywek zajmuje dopiero 6. miejsce. Bełchatowianie na krajowym podwórku przegrali trzy z ostatnich czterech meczów i nie widać żadnych znaków, by ich forma miała w najbliższym czasie pójść do góry.
Nieco inna sytuacja jest w klubie z Rzeszowa, który zaczął rozgrywki od serii siedmiu porażek. W międzyczasie stanowisko trenera stracił Andrzej Kowal i w jego miejsce przyszedł Gheorghe Cretu. Zmiana szkoleniowca była dobrym posunięciem, bo w grze drużyny coś drgnęło i zaczęła się odbijać od dna tabeli. Nie zmienia to jednak faktu, że na razie zajmuje 10. miejsce i będzie jej niezwykle trudno o awans do fazy play-off.
BĘC: Regulamin wydawania licencji klubowych
W teorii system licencyjny powinien stanowić sito, które przepuszcza tylko te drużyny, które są w stanie spełnić wszystkie warunki, by móc grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jednym z wymogów bycia dopuszczonym do gry, jest posiadanie wystarczających środków finansowych lub możliwości kredytowych, które pozwolą na zachowanie płynności finansowej do końca rozgrywek.
PZPS przy składaniu wniosku o wydanie licencji wymaga tylko oświadczenia uprawnionego przedstawiciela klubu. Nie sprawdza dokumentów, które by ten stan potwierdzały. Jaki może być tego efekt, zobaczyliśmy w tym sezonie na przykładzie Stoczni Szczecin. To co to jest za weryfikacja, skoro praktycznie można nie spełniać warunków, a i tak grać dalej w PlusLidze?