Szymon Łożyński, WP SportoweFakty: Jak wygląda pana współpraca z Thomasem Thurnbichlerem, trenerem pierwszej reprezentacji Polski skoczków?
Maciej Maciusiak: Bardzo dobrze. Przyjąłem ze zdziwieniem ostatnie doniesienia medialne, że nie dogadujemy się z Thomasem i były między nami twarde rozmowy. To nieprawda. Regularnie dzwonimy do siebie z Thomasem, wymieniamy się spostrzeżeniami, jesteśmy na stopie przyjacielskiej.
Pojawiły się też plotki, że iskrzy między nami przez niewystawienie do zawodów Pucharu Świata pełnej kwoty startowej. Nic takiego również nie miało miejsca. Po prostu w Japonii zakładaliśmy, że Jakub Wolny zostanie i dołączy do niego kadra A. Jakub sam zdecydował jednak, że chce trochę więcej jeszcze potrenować, wystartować w Pucharze Kontynentalnym i dopiero wrócić do Pucharu Świata.
Z kolei na loty też Thomas zabrał pięciu, a nie sześciu skoczków, bowiem Paweł Wąsek zdecydował, że nie jest jeszcze gotowy na skakanie na tak dużym obiekcie.
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!
W nocy z piątku na sobotę pana podopieczny Jan Habdas będzie walczył o medal mistrzostw świata juniorów. Jest jednym z faworytów?
Zdecydowanie. Już latem, widząc jak robił szybkie postępy, wiedziałem, że zimą będzie mocny. Stać go nawet na walkę o złoto. Musi po prostu skakać swoje, bez szukania czegoś ekstra.
Jeśli mistrzostwa świata juniorów ułożą się po myśli Habdasa, to 19-latek włączy się jeszcze do walki o wyjazd z polską kadrą na mistrzostwa świata seniorów w Planicy?
Stać go na to, ale będzie ciężko przede wszystkim z powodu mniejszej liczby miejsc startowych niż w Pucharze Świata. Na skoczni normalnej będziemy mogli wystawić do kwalifikacji pięciu skoczków, a na dużym obiekcie czterech. Janek będzie się jednak liczył w walce o skład szczególnie na skocznię K-90, bo ma świetne predyspozycje do skakania na takim właśnie obiekcie.
Kryzys formy Dawida Kubackiego i Kamila Stocha przyćmił bardzo dobre starty w Austrii Aleksandra Zniszczoła. To były jego najlepsze w życiu skoki na obiekcie do lotów?
Na pewno najdłuższe. Życiówka to zawsze wynik godny uwagi. Olek od początku sezonu był przygotowany na bardzo dobre skakanie. Nie do końca udany początek w Pucharze Świata trochę podciął mu skrzydła, ale szybko zareagowaliśmy. Wróciliśmy do Pucharu Kontynentalnego i techniki, którą po rozmowie z zawodnikiem i Thomasem Thurnbichlerem, wprowadziliśmy u niego latem.
Olek nie ma takiej motoryki jak najlepsi polscy i zagraniczni skoczkowie. Gdy ma wiatr pod narty albo ciszę na zeskoku jest już w stanie skakać tak, że może rywalizować o bardzo solidne punkty w Pucharze Świata. Kłopot pojawia się przy podmuchach w plecy, ale i na to znaleźliśmy już rozwiązanie.
Dobre starty w Sapporo i Bad Mitterndorf odblokowały Zniszczoła psychicznie?
Potrzebował takich konkursów. Przed sezonem założył sobie, że będzie regularnie startował w Pucharze Świata. Wyników jednak nie było, przyszła weryfikacja celu, ale nie załamał się. Dalej ciężko pracowaliśmy i od Zakopanego skacze naprawdę na wysokim poziomie. Wykorzystuje swoją technikę i przy odrobinie szczęścia do warunków może już zakręcić się koło najlepszych, jak w Sapporo, kiedy był trzeci po pierwszej serii sobotnich zmagań.
Kolejne skocznie w Pucharze Świata także będą Olkowi sprzyjać. Potrafi skakać w Willingen, latem zrobił świetne wrażenie w Lake Placid, gdzie walczył jak równy z równym z Hayboeckiem, obecnie skoczkiem z czołowej dziesiątki Pucharu Świata. Przed Olkiem bardzo dobry okres.
Dwa lata temu szalał w Willingen Andrzej Stękała, który potrafił skakać na tamtejszym obiekcie nawet powyżej 150. metra. Jak obecnie wygląda jego forma? Wróci jeszcze w tym sezonie do Pucharu Świata?
Ma na to szanse. Andrzej borykał się z dużymi kłopotami technicznymi. Lato przepracował jednak bardzo solidnie. Miał dobrany trening pod siebie, żeby odciążyć jego kręgosłup. Ostatnio Andrzej zaczął skakać coraz lepiej, nie do końca wyszły mu jednak starty w Pucharze Kontynentalnym na mniejszej skoczni, ale ciągle jest w nim duży potencjał, podobnie jak u pozostałych moich podopiecznych. Stać ich na to, by startować w Pucharze Świata i dobrze punktować.
Przed Turniejem Czterech Skoczni rosła forma Macieja Kota, ale później przyszedł kolejny kryzys. Co się obecnie z nim dzieje?
Po Sapporo zdecydowaliśmy, że Maciek odpuści jeden weekend w Pucharze Kontynentalnym. Jego forma nie jest najwyższa. Przede wszystkim wyniki nie zadowalają samego Maćka jak i nas. Motorycznie wygląda świetnie, ale ciężko nam to przenieść na skocznię. Do treningów podchodzi bardzo sumiennie, ciężko pracuje, ale na skoczni trudno nam te puzzle zebrać w całość. Gdy np. odbicie ustabilizujemy, to później zaczyna szwankować inny element w technice.
Generalnie poziom Pucharu Kontynentalnego wzrósł?
Tak, zdecydowanie. Między innymi dlatego pierwsza część sezonu w naszym wykonaniu nie była zła. Regularnie po czterech czy pięciu skoczków punktowało. Tomek Pilch czy Jan Habdas walczyli już o podium. Do Pucharu Świata wprowadziliśmy na regularne punktowanie Olka Zniszczoła. Punkty w elicie zdobywał też już Jan Habdas i Tomasz Pilch.
A poziom Pucharu Kontynentalnego jest już na tyle wysoki, że nawet mocni skoczkowie z Pucharu Świata nie są w stanie z marszu wygrywać czy stawać na podium "szczebel" niżej. Pius Paschke, Clemens Aigner, Philipp Aschenwald czy Kilian Peier przyjeżdżali na zawody drugiej ligi i nie błyszczeli. To najlepiej pokazuje, jak podniósł się poziom. Lepiej wygląda to również od strony organizacyjnej, przede wszystkim są ściślejsze kontrole sprzętu.
Mamy powody do dużego niepokoju po słabych skokach Dawida Kubackiego i Kamila Stocha w Bad Mitterndorf?
Na pewno ich wyniki zaskoczyły. Przed weekendem w Bad Mitterndorf byłem na treningu kadry w Zakopanem i Kamil Stoch skakał fenomenalnie. Każda jego próba była na wysokim poziomie. I wtedy sobie pomyślałem, że skoro tutaj skacze tak dobrze, a jeszcze lubi loty, to może w Austrii naprawdę nieźle namieszać... Tymczasem od pierwszego skoku w Bad Mitterndorf Kamil nie przypominał siebie z Zakopanego, a jego próby dzieliły dwa dni! Widać było, że się męczył. Każdy jego skok wyglądał podobnie.
Z kolei Dawid, zdając sobie sprawę że stać go na rywalizację z najlepszymi, zaczął kombinować w swoich skokach i dało to zupełnie odwrotny efekt. Takie są skocznie do lotów, nie można z nich wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Dawid fizycznie jest wciąż w świetnej formie i już w Willingen powinien pokazać, że Austria była tylko wypadkiem przy pracy.
A co z formą Pawła Wąska? Czy spokojne treningi w kraju pomogły?
Widziałem go na jednym treningu, jeszcze przed Bad Mitterndorf, i prezentował bardzo solidny poziom. Oczywiście zawody wszystko zweryfikują, ale myślę, że już w Willingen powinien wrócić do skakania, jakie prezentował na początku sezonu.
Rozmawiał Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Piotr Żyła miał szczęście. Tylko spójrz na to
Mina Thurnbichlera mówiła wszystko. To będzie kluczowy moment [OPINIA]